Powroty i rozstania

Na afisz Teatru Nowego powróciła sztuka ze starego repertuaru. Utworzona pięć lat temu przez ówczesnego dyrektora Scena Młodych, składająca się z dyplomantów wydziału aktorskiego PWSFTviT, zaowocowała "Chorobą młodości". Jednak wskrzeszanie sztuki, która i tak po kilku wystawieniach ma na dobre pożegnać się ze sceną, okazało się niezbyt dobrym posunięciem.

Tekst Ferdinanda Brucknera napisany ponad osiemdziesiąt lat temu został przeniesiony na grunt bardziej współczesny. Bohaterów zastajemy w dwupokojowym, niczym niewyróżniającym się mieszkaniu studenckim. Postaci, które poznajemy, są w podobnym wieku, kończą studia, zaczynają prawdziwe dorosłe życie. Niestety nie wszystko układa się do końca po ich myśli. Okazuje się, że jeszcze wiele walk trzeba będzie stoczyć, a nawet najbliżsi ludzie mogą okazać się prawdziwymi łotrami. 

Poznajemy dwie przyjaciółki - Marię (Kamila Selwerowicz) i Desiree (Monika Buchowiec). Maria - w przeciwieństwie do swojej współlokatorski - jest tryskającą energią i bardzo ambitną młodą kobietą z wielkimi planami na przyszłość. Druga z dziewczyn ciągle niezadowolona, wygłasza mowy na temat śmierci i bezsensu ludzkiego życia. Przez ich mieszkanie przewija się diaboliczny i wiecznie podpity Freder (Mariusz Ostrowski), szara myszka Lucy (Malwina Irek), zdradzający Marię narzeczony pieszczotliwie przez nią nazwany Bubusiem (Grzegorz Sobota), oraz Alt (Roman Krążel, w zastępstwie za Ksawerego Szlankiera). 

Relacje, jakie łączą bohaterów, stają się punktem wyjścia do ukazania tytułowej „choroby młodości”. Maria zdradzona przez swojego narzeczonego zupełnie się załamuje, Desiree, która nie potrafi radzić sobie z życiem, chce popełnić samobójstwo. Pomóc ma jej w tym Freder, który potrafi rozkochać w sobie nawet zakompleksioną Lucy, która z prowincjonalnej dziewczyny w wytartych jeansach i szarym swetrze staje się prawdziwą dziwką zarabiającą dla swojego alfonsa.

Niestety wszystkie sceniczne poczynania aktorów nie przekonują. Spektakl okazał się być trzygodzinną, nużącą gadaniną na temat okrucieństw, jakie skrywa współczesny świat. Szczególnie trudna do zniesienia była postać Desiree, której kwestie ograniczały się do ciągłego mówienia o samobójstwie, a odtwarzająca tę rolę Monika Buchowiec męczyła nadekspresją i emocjonalnością, jaką obdarzyła swoją postać. Spośród aktorów wyróżniali się Kamila Selwerowicz i Mariusz Ostrowski, jednak śledząc ich aktualne poczynania na deskach Teatru Nowego (Kamila Selwerowicz i jej świetna rola w „Brygadzie Szlifierza Karhana”) i Teatru im. Stefana Jaracza (Mariusz Ostrowski i jego kreacje w „Brzydalu”, czy monodramie „Toporem w serce”) trzeba z przykrością przyznać, że to ich najsłabsze role.

W samej historii można odnaleźć wiele niedociągnięć i niejasności - radykalna zmiana prowincjonalnej, zakompleksionej dziewczyny w dziwkę w ciągu kilku dni, przelanie uczuć Marii z chłopaka na Desiree, albo jej oddanie się Frederowi w momencie śmierci przyjaciółki zupełnie nie przekonują. Drażniąca była również nachalność i dosłowność spektaklu. Twórcy nie pozostawili widzom nawet odrobiny miejsca na własną interpretację i przemyślenia.

Cieszy jednak fakt, że Teatr Nowy odchodzi od takich spektakli. Mnogość premierowych sukcesów w minionym sezonie daje nadzieję, że nie będziemy musieli siedząc na widowni tego teatru już nigdy przeżywać żadnych chorób.



Kamila Golik
Dziennik Teatralny Łódź
26 czerwca 2009