Pożegnanie
Był znakomitym pianistą, kompozytorem, dyrygentem i pedagogiem. Człowiekiem wrażliwym i szlachetnym. Urodził się w Wilnie 23 sierpnia1927 roku. Tam po maturze, rozpoczynał studia pianistyczne w Konserwatorium Muzycznym im. Mieczysława Karłowicza pod kierunkiem ówczesnego rektora tej uczelni, wybitnego pianisty prof. Stanisława Szpinalskiego. Kontynuował je po wojnie u prof. Zofii Romaszkowej w Państwowym Konserwatorium Muzycznym w Łodzi. A po przeniesieniu się do Warszawy, w roku 1950 zaczął studiować dyrygenturę w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej, którą ukończył w roku 1954.W latach 1951-1962 był pedagogiem i dyrygentem Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze". Ceniony i rozchwytywany współpracował ze słynnymi kabaretami literacko-muzycznymi Zenona Wiktorczyka "Szpak" i Edwarda Dziewońskiego "Dudek". Jako kierownik muzyczny i akompaniator pracował z największymi gwiazdami estrady: Hanką Bielicką, Ireną Kwiatkowską, Reną Rolską, Aliną Janowską, Haliną Kunicką, Magdą Zawadzką, Wojciechem Młynarskim, Edwardem Dziewońskim, Jerzym Połomskim, Bogdanem Łazuką, Wiesławem Michnikowskim, Jaremą Stępowskim, Janem Kobuszewskim, Wiesławem Gołasem i wielu innymi. A także z Wiesławem Ochmanem i Bernardem Ładyszem. Wszechstronnie uzdolniony, a przy tym niezwykle skromny, interesował się także jazzem. Współtworzył słynny jazzowy "Klub Melomanów" przy Polskiej YMKA w Łodzi. Skomponował wiele szlagierowych piosenek dla wybitnych artystów, do których teksty pisali Wojciech Młynarski ("Taksówkarz warszawski", "Statek do Młocin", "Bez ciebie nie ma życia Warszawo ma"), Maria Czubaszek ("Poznajmy się bliżej") i wielu innych...
Był twórcą ilustracji muzycznej do filmu Stanisława Barei "Żona dla Australijczyka" oraz współaranżerem muzyki Włodzimierza Korcza do filmu "Lata dwudzieste, lata trzydzieste" w reżyserii Janusza Rzeszowskiego. Latami związany był z Rozgłośnią Polskiego Radia na Myśliwieckiej. Tam też w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia poznałem Tadeusza, przychodząc na nagrania. Nie miałem z nim bezpośredniego kontaktu w pracy, ale zamienialiśmy ze sobą zawsze kilka słów. Przeważnie w bufecie przy kawie. Znaliśmy się wtedy wszyscy, bo nie było nas tak wielu jak dzisiaj. Był człowiekiem urokliwym. Prawym i szlachetnym. Ciepłym i serdecznym. A przede wszystkim życzliwym i uczynnym. W ostatnim okresie spotykałem Go dość często na licznych uroczystościach, przedstawieniach teatralnych i na koncertach w Filharmonii Warszawskiej. Zawsze w towarzystwie swojej uroczej i kochanej żony Danusi, pogodny i uśmiechnięty. Witaliśmy się i ściskali serdecznie, wspominając lata naszej młodości. Był w dobrej formie. Po koncercie mówiliśmy sobie zawsze "do następnego spotkania". I oto nagle dowiedziałem się, że nie ma już Tadeusza i nie będzie już kolejnego spotkania. Zrobiło mi się smutno. Stara gwardia wykrusza się. Żegnaj drogi Tadeuszu. Zapisałeś piękną kartę w swoim życiorysie. Może jeszcze się spotkamy? Kto to wie?
Witold Sadowy
18 sierpnia 2015