Poznań tańczył z zaangażowaniem

W stolicy Wielkopolski zakończył się XI Międzynarodowy Festiwal Teatrów Tańca Dancing Poznań. Zamknął go sobotni pokaz w Hali MP2. Światowej sławy choreografowie, spektakle, na które brakowało biletów i 600 uczestników zajęć tanecznych - tak można w skrócie podsumować tegoroczny festiwal, któremu towarzyszyły XXI Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego.

- Zrealizowaliśmy w stu procentach to, co zakładaliśmy, a uczestnicy zarówno przedstawień, jak i warsztatów, wyjeżdżali z miasta zadowoleni - mówi rzeczniczka Dancing Poznań, Jagoda Ignaczak.

Organizowana przez Polski Teatr Tańca impreza od lat stawia na interaktywność. W ciągu ostatnich ośmiu dni można było nie tylko obejrzeć spektakle grup z Polski, Islandii czy Izraela, lecz również podszkolić swe umiejętności pod okiem fachowców, czy w końcu przyłączyć się do flash mobu, który w zeszły czwartek ogarnął Stary Rynek. Taniec odbywał się "po kole".

- To najbardziej pierwotna, źródłowa, ale też najsilniej jednocząca forma w tańcu. I właśnie do tej jedności chcemy się odwołać - tłumaczyła w przeddzień wydarzenia Ignaczak.

Jednym z fundamentów Dancing Poznań 2014 była idea języka tańca. Jego fenomen polega na ciągłym poszukiwaniu, syntezie technik i stylów oraz przekraczaniu granic. Okazji do doświadczenia tych autorskich poszukiwań było przynajmniej lalka.

Najważniejszą był wystawiany dwukrotnie na Scenie Wspólnej Łejerów i Centrum Sztuki Dziecka spektakl "Doom Doom Land" [na zdjęciu] izraelskiej choreografki Noy Zuk. Uczennica Ohada Naharina stworzyła przedstawienie pozbawione tradycyjnej fabuły, a koncentrujące się na ruchu i fizyczności.

- Eksploruję rytuały, gesty i język. To sposób na wyobrażanie sobie nowego miejsca: ludzi, zwierząt, ruchu, spojrzeń, samochodów, maszyn, czasu, czynności, miłości - mówiła o "Doom Doom Land" Zuk.

Przy kompletach na widowni wystawiane były także "Epizody" Iceland Dance Company oraz "Corning up" Katrin Gunnarsdottir i Melkorki Magnusdóttir. Pierwszy z nich jest portretem tancerzy, którzy często poza światłem reflektorów oczekują swoich pięciu minut. Drugi, opisywany przez autorki jako "dysfunkcyjny spektakl taneczny," opowiadał o choreografkach muszących mierzyć się z własnymi ambicjami w procesie twórczym.

- Podobnie jak inne kraje Skandynawii, Islandia stworzyła swój specyficzny język tańca, z jednej strony zakorzeniony w kulturze Europy, z drugiej - w świecie natury - mówiła "Głosowi Wielkopolskiemu" rzeczniczka Dancing Poznań w pierwszych dniach festiwalu.

W gronie faworytów publiczności znalazły się także "Dobrze, że tu jesteś" Polskiego Teatru Tańca w reżyserii dyrektorki artystycznej Dancing Poznań Ewy Wycichowskiej, a także "Święto wiosny" z choreografią Angelina Preljocaja, które w piątek w hali MP2 wykonał Kielecki Teatr Tańca. Frekwencja na wszystkich pokazywanych spektaklach wynosiła 100 procent, a niekiedy trzeba było dostawiać dodatkowe miejsca.

Festiwal zakończyły występy uczestników warsztatów tańca współczesnego, którzy pod czujnym okiem takich sław jak Jose de la Cruz i Bili Hotaling uczyli się układów utrzymanych w konwencjach Broadway jazz, new style, hip-hop czy saka.

- Po ośmiu dniach pełnego zaangażowania, również na estradzie sali MP2 dało się wyczuć ich entuzjazm - mówi Ignaczak.



Cyprian Łakomy
Głos Wielkopolski
27 sierpnia 2014