Poznańskie locus amoneus

Na mapie poznańskiej sceny teatralnej pojawiło się nowe miejsce. Nietypowe pod względem lokalizacji, z dala od gmachów teatrów repertuarowych, kuszące kameralnością. W dzielnicy Jeżyce, Marek Zgaiński stworzył swoje \'locus amoneus\', chcąc szerzej dzielić się pasją do teatru w innym wymiarze

Z repertuaru Mojego Teatru wybrałem trudną do zmierzenia się materię – monodram „Zastępstwo”. Pośrodku budynków mieszkalnych, na typowym w swej architekturze polskim osiedlu, pomiędzy blokami ukazał się mały, skromny w swym charakterze Mój Teatr. Kiedyś zabiegowi odnowy poddawano tu samochody, dziś świeżością i zachwytem raczy się nas, widzów.  

Sam dyrektor o swym teatrze mówi tak: „Mój Teatr jest malutki, na widowni jest niecałe 50 miejsc… Nawet gdybym wielkość teatru potraktował nie tak dosłownie, to i tak nic nie zmienia, bo nadal to będzie malutki teatr. Nie będzie odważnie eksperymentował, żeby wyznaczyć nowy trend. Nie zagości na jego scenie żadna sztuka z wielkiego klasycznego repertuaru, Konrad nie będzie się przeistaczał w Gustawa albo odwrotnie, nie będzie rwących wątpia dramatów narodowych, obawiam się, że nawet takie słowa jak Polska, patriotyzm, bóg, honor, ojczyzna nie padną z ust aktorów. Bo aktorzy, tak jak wszyscy mam wrażenie, mają dość tych słów na co dzień. A teatr, nawet malutki, ma być przecież miejscem, gdzie przychodzi się trochę od tej codzienności odpocząć. I bardzo chciałbym ‚żeby Mój Teatr takim miejscem był”. 

„Zastępstwo” to próba podjęcia trudnych tematów związanych z miejscem aktora na deskach teatralnych, wyznaczenia granicy pomiędzy fikcją a rzeczywistością w spektaklu, uświadomienie widzowi, że zaledwie kilka gramów wyobraźni umożliwia stworzenie całej poplątanej fabuły rodem z argentyńskiej telenoweli.

Na scenie znajduje się tylko jeden aktor z kilkoma podstawowymi rekwizytami. Niestety całości brak rytmu i rześkości – śmieszna początkowa intryga, wcielanie się w kolejne postacie absurdalnej historii, z zabawnej staje się nużąca i przewidywalna. Chwile znużenia po części rekompensuje finał, który nieoczekiwanie sprawia, że spektakl można wpisać na listę przedstawień wartych obejrzenia.  

Oglądając "Zastępstwo", odniosłem wrażenie, że w Moim Teatrze, dzięki kameralności tego miejsca, nie istnieje utarta granica scena-widz. By dodać ostatecznego smaku zabrakło jedynie gorącej herbaty i ciasteczek. Nie dziwi więc, że po spektaklu wszyscy chcieli zostać jeszcze trochę, siedząc wciąż na swoich miejscach, mając nadzieję, że to jeszcze nie koniec... Tak! W Moim Teatrze zdecydowanie można odpocząć i zapomnieć o codziennych troskach.



Paweł Wrona
Dziennik Teatralny Poznań
8 grudnia 2011
Spektakle
Zastępstwo