Prawda postaci
Wciąż jest łódzką aktorką (Teatr im. S. Jaracza w Łodzi), ale dopiero teraz po wielu latach zobaczymy ją w nowej premierze "Posprzątane", bowiem nieustannie gra w serialach i filmach kinowych. Ma więcej nagród niż ról. Obecnie oglądamy ją w serialu "Głęboka woda", w powtarzanych "Londyńczykach". W lutym zobaczymy w serialu "Ja to mam szczęście". W kinach są filmy z jej udziałem: "Wymyk" i "Nie ten człowiek"
Bohdan Gadomski: Rozmawiamy tuż przed świętami. Na jakim etapie przygotowań jest pani obecnie?
W ostatnim czasie tak wiele pracuję, że jeszcze nie do końca dociera do mnie wszechobecna atmosfera zbliżających się świąt. Ale powoli myślę już o prezentach i w każdej wolnej chwili staram się kupić coś dla najbliższych.
Jakie potrawy wigilijne przygotowuje pani samodzielnie?
Najbardziej lubię przygotowywać posiłki wspólnie z najbliższymi. A jakie, to zależy od tego, gdzie spędzamy święta. Potrawy wigilijne na różnych stołach bywają odmienne.
A syn i mąż, co oni robią w kuchni?
Może nie są mistrzami gotowania, ale zawsze można na nich liczyć przy siekaniu, krojeniu czy ucieraniu. Bardzo też udzielają się w przygotowaniu stołu, ubieraniu choinki.
Czyli wigilię zawsze spędzacie Państwo w większym gronie?
Rzeczywiście, wigilię i święta spędzamy zawsze z najbliższą rodziną, bo na co dzień mamy do niej daleko. Moi rodzice mieszkają w Kłodzku, 430 kilometrów od Warszawy, rodzina męża w Baden w Szwajcarii. W tym roku lecimy do Baden. Wigilię spędzimy u rodziców, potem pojedziemy do siostry męża, do Lozanny, i do Zurichu, do brata.
W jakich najbardziej nietypowych okolicznościach dane było spędzać pani święta Bożego Narodzenia?
Dwa lata temu spędzałam piękne święta w Buenos Aires, gdzie odwiedziliśmy ciotkę mojego taty i jej ogromną argentyńską rodzinę. W Polsce święta kojarzą się z zimą, śniegiem, tam wtedy jest środek lata. Ale poza tym, że zamiast kurtek nosiliśmy letnie bluzeczki, święta wyglądały podobnie jak u nas. Wszyscy potomkowie ciotki, emigrantki z Polski, są mocno z naszym krajem związani i kultywują polskie zwyczaje.
Jest pani jedną z najbardziej zajętych polskich aktorek - dwa seriale, dwa filmy kinowe, premiera teatralna. W jaki sposób rozplanowuje Pani czas, żeby to wszystko z sobą pogodzić?
Mam solidnie poukładane priorytety i w taki sposób dobieram role, żeby nie mieć poczucia rozmieniania się na drobne. Wchodzę w projekty, które mnie interesują i dbam o to, by nie zabrakło mi też czasu dla rodziny.
Osiem lat nie widzieliśmy pani w nowych premierach Teatru im. S. Jaracza.
Od początku mojej pracy aktorskiej grałam non stop w teatrze, i to role trudne, pełne skomplikowanych emocji. W pewnym momencie poczułam, że muszę przystopować, by na nowo naładować akumulatory. Zbiegło się to z czasem, w którym zaczęłam dostawać coraz więcej propozycji filmowych, więc ta przerwa w pracy w teatrze powstała naturalnie. Ale bardzo dobrze mi zrobiła. Obecnie pracuję nad nową sztuką w "Jaraczu".
Jaką rolę powierzył pani Mariusz Grzegorzek w sztuce "Posprzątane", której premiera odbędzie się 28 stycznia?
Moja rola jest bardzo ciekawa, i jak zwykle u Grzegorzka - skomplikowana, niejednoznaczna i naładowana emocjami. Gram jedną z dwóch sióstr, która zawsze, pod każdym względem była tą mniej udaną. Ma kompleksy, niskie poczucie własnej wartości i puste, nijakie życie. Żeby nie zwariować, znalazła sobie dziwną pasję, która daje jej namiastkę szczęścia.
Co jest tą pasją?
Sprzątanie. Uwielbia to robić. I kocha kurz, który może wycierać. Więcej nie opowiem, zapraszam do teatru. Zapewniam, że będzie ciekawie. Moją siostrę gra Marieta Żukowska. Reszta obsady też jest doborowa.
Sztuka "Podróż do Buenos Aires" z panią w roli głównej obchodzi w tym roku 10-lecie obecności na scenie. Czy ten spektakl zmienił się od czasu premiery?
Nie ulega wątpliwości, że ja zmieniłam się przez te lata, a rola zmienia się razem ze mną. W samym tekście "Podróży" też odnajduję coraz to nowe znaczenia i barwy. A ponieważ gram starą kobietę, myślę, że będę mogła wracać do tego przedstawienia przez całe życie.
Zatrzymajmy się przy pani rolach serialowych i kinowych, które przysłoniły zadania teatralne. Bardzo ciekawy jest serial "Głęboka woda", w którym gra pani byłą zakonnicę. W jaki sposób przygotowywała się pani do tej roli?
Gram pracownicę ośrodka pomocy społecznej, więc przede wszystkim starałam się dowiedzieć, jak wygląda taka praca. Poza tym podczas prób i spotkań z reżyserką Magdą Łazarkiewicz budowałam postać mojej bohaterki, Kaliny, która bardzo kocha ludzi i chce im pomagać, ale sama nie radzi sobie z własnym życiem.
Przed panią nowy serial, nowa postać. Kogo tym razem pani zagra?
W serialu "Ja to mam szczęście" jestem wojującą feministką, która każe synowi mówić do siebie po imieniu. Szalona i pokręcona pani psycholog.
Na dużych ekranach możemy zobaczyć dwa filmy, w których pani gra. Jakie postaci?
Moją bohaterkę z "Wymyku", Violę, darzę szczególnym sentymentem. Po raz kolejny po "Londyńczykach" spotkałam się na planie z Robertem Więckiewiczem i znów zagraliśmy małżeństwo w reżyserii mojego męża Grega Zglińskiego. Za tę rolę dostałam też nagrodę w Gdyni. Viola to kobieta, która żyje ze swoim mężem Alfredem w iluzji rodzinnego szczęścia i dopiero pewne ekstremalne zdarzenie budzi ją z letargu i uruchamia do . podjęcia ważnej decyzji. W komedii "Nie ten człowiek", złożonej z epizodów, jako żona dyrektora firmy wygłaszam długi i pozornie beztroski monolog o wiosennych pracach w ogródku, który jest tak naprawdę skargą niekochanej i podejrzliwej żony.
Powiedziała pani, że aktorstwo jest dla pani spotkaniem z własną prawdą. To na jej wydobyciu polega jego istota?
Tak, ponieważ prawda czyni każdą postać wiarygodną. Nawet jeśli to rola w formalnej czy abstrakcyjnej sztuce, ona też musi mieć swoją prawdę. Ale łatwiej ją odnaleźć, jeśli rola jest świetnie napisana, a sztuka czy film mają dobrego reżysera.
Nie obawia się pani najbardziej ekstremalnych zadań?
Nie obawiam się, jeżeli są częścią ciekawego projektu i jeśli to ekstremum ma sens.
Bohdan Gadomski
Express Ilustrowany
28 grudnia 2011