Premiera "Borysa Godunowa"
Opera Wrocławska pękała w sobotni wieczór w szwach. Jak pszczoły do miodu przyciągnęła wielbicieli dobrej muzyki premiera "Borysa Godunowa" - zjawiskowego przedstawienia w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego (zasłużenie nagrodzone owacjami na stojąco, a publiczność trzy razy wymuszała podnoszenie kurtyny).Goście przyjechali z całej Europy (zabrakło gwiazd z warszawskich salonów, ale cóż, ich strata). Panie paradowały w wytwornych kreacjach (głównie w długich, czarnych sukniach, zakrywających mocno dekolty, choć zdarzały się wyjątki). Niektóre panie ubrały się na sportowo, w trampeczki i bluzy z kapturem - może chciały się wczuć w rolę zakapturzonych mnichów występujących na scenie? Panowie - klasycznie: eleganckie garnitury i krawaty, choć zdarzały się dżinsy i koszulki polo.
Wśród pań wyróżniała się, nie tylko pięknym, czerwonym strojem i czarnym kwiatem wpiętym w klapę marynarki, Wanda Ziembicka, wrocławska radna miejska i dziennikarka TVP, która namawiała znajomych do... zbierania plastikowych nakrętek od butelek.
- Bo ja zbieram na wózek inwalidzki dla takiego pana z Wrocławia. Proszę więc nie wyrzucać nakrętek, mnie oddawać - tłumaczyła. "Borysem Godunowem" była zauroczona: - Piękne sceny, oglądało się je jak obrazy. I cudowny śpiew po rosyjsku... - dodawała.
Pod urokiem "Godunowa" był też marszałek województwa dolnośląskiego - Marek Łapiński: - Zachwyciły mnie przepiękne głosy. Scena wrocławska z pewnością została zdobyta. Teraz czas wyruszyć na podbój Petersburga i Moskwy.
Wśród gości zauważyliśmy też ludzi biznesu, kultury i nauki, m.in. komendanta wojskowego szpitala - Grzegorza Stoińskiego i profesora Ludwika Turkę (fizyka z Uniwersytetu Wrocławskiego). - Świetny "Borys", świetny. Zwłaszcza męskie, silne głosy - chwalił profesor.
Po premierze najbardziej oblegany przez publiczność był genialny w roli "Borysa Godunowa" Janusz Monarcha (karierę rozpoczynał w Operze Wrocławskiej, a od wielu lat jest gwiazdą w Wiedniu). Mistrz (cóż za głos - oprócz żyrandola drżały też kobiece serca) nie mógł nic przełknąć na bankiecie, bo co chwilę ktoś podchodził do niego z gratulacjami. Wśród pań najwięcej pochwał zebrała Anna Bernacka za rolę Maryny Mniszchówny (fenomenalny głos prawdziwej gwiazdy. Należą się jej wielkie brawa).
Robert Migdał
Gazeta Wrocławska
26 kwietnia 2010