Premiera w Dramatycznym
Policja, więzienie, strzelanina i kaftany bezpieczeństwa. A wszystko to w sobotę i niedzielę o godz. 19 będzie można obejrzeć na dużej scenie Teatru DramatycznegoRzecz się dzieje w domu wariatów - mówi Andrzej Zaorski, reżyser spektaklu "Co widział kamerdyner" Joe Ortona. - A największym wariatem jest kierownik.
Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy dr. Prentice, psychoanalityk, przeprowadza rozmowę wstępną ze swoją przyszłą sekretarką i każe jej się rozebrać, by zbadać jej kwalifikacje zawodowe. Zaraz potem następuje lawina wydarzeń, nieszczęśliwych przypadków, zbiegów okoliczności i obłędnej logiki. Bohaterowie tracą zdrowy rozsądek, a czasem również ubranie.
- W latach 70. sam grałem w tej sztuce w Teatrze Kwadrat w Warszawie - mówi reżyser, Andrzej Zaorski. - Autor "Co widział kamerdyner" - Joe Orton jest według mnie prekursorem Monty Pythona. Napisał świetną farsę.
Zaorski dodaje, że jak to w farsie są cztery pary drzwi i wszyscy biegają między nimi. Prowadzi to do wielu niespodziewanych i zaskakujących sytuacji. A widz cały czas nie wie, co go jeszcze spotka.
- Moja postać to doktor Robert Prentice, psychiatra, właściciel szpitala psychiatrycznego - mówi Piotr Dąbrowski. - W tej klinice nie tylko chorzy, ale też lekarze są wariatami. Widzów uprzedzam, że tym razem nie zamierzamy rozmawiać o rzeczach ważnych. Po prostu przez dwie godziny będziemy dla was, żebyście mogli pośmiać się do szaleństwa.
Na spektakl zaprasza też dwójka młodych aktorów teatru: Katarzyna Mikiewicz (w roli Geraldiny Barclay) i Maciej Radziwanowski (Nickolas Beckett). - Bardzo dobrze bawiliśmy się na próbach - zapewnia Kasia Mikiewicz. - Mam nadzieję, że widzowie również będą się dobrze bawić.
- W tej sztuce jest wiele absurdu, angielskiego humoru - dodaje aktor. - Jest też parę scen rozbieranych do bielizny i przebieranki. Panowie przeobrażą się w panie i odwrotnie.
Na uwagę widzów zasługuje świetna scenografia Jerzego Rudzkiego. Opracowanie muzyczne zawdzięczamy, nieżyjącemu już, Piotrowi Hertelowi, a choreografię Zofii Rudnickiej.
Urszula Krutul
Kurier Poranny
17 grudnia 2011