Prócz spokojnych dni skrzydła dajcie mi
Najnowsza produkcja Teatru Komedii Valldal premierowana była w Gdańsku na dwa dni przed tragicznym zdarzeniem, które zostało przez media zaklasyfikowane jako efekt mowy nienawiści. Jej źródeł upatrywano w nasyconych przemocą komunikatach politycznych serwowanych przez różne opcje. Na bardzo krótką chwilę po tym zdarzeniu (kiedy spory starano się uciszać), można było uwierzyć, że jest możliwe niwelowanie sytuacji patologicznych i konfliktowych z użyciem mowy nienawiści. A o niej właśnie, w innym wymiarze publicznym, traktuje spektakl w reżyserii Tomasza Valldal-Czarneckiego.Spółka scenariuszowa Czarnecki&Jachimek Szymon wykonała swoją pracę sumiennie, serwując widzom rozbudowaną historię szkolną, w roli głównej z Leą - dziewczynką o wielu talentach, i mniej lub bardziej rozgarniętym zespołem ludzkim w Szkole im. Lepszych od Reszty. Główna bohaterka zdaje sie być jedyną osobą w spektaklu, która samodzielnie i krytycznie patrzy na świat oraz siebie, jest empatyczna, zaradna, stanowi przeciwwagę zarówno dla dorosłych, jak i rówieśników. Jest znakomitą motywatorką, negocjatorką i animatorką. Umie odnaleźć się w sytuacjach stresowych, dyskomfortowych, czerpać radość z małych rzeczy, przyjmować słowa uznania. Jako jedyna odcina się wyraźnie od wszelkich przejawów przemocy - tyczy się to także sytuacji rodzinnej, kiedy dowiaduje się o ukrytych intencjach własnych rodziców przy przeniesieniu do innej szkoły, co można odczytać w ich wydaniu jako nieuzasadnione działanie przemocowe wobec własnej córki. Świat przedstawiony w stylistyce show w wykonaniu Tiger Lilies (po raz kolejny przez reżysera) wymaga natychmiastowych reform, chociaż parcie na wynik i celebracja przeciętności wydają się uparcie wieść prym w szkole. Demonem i hegemonem jest dyrektorka, wtóruje jej większość nauczycieli, pozbawionych nie tylko rozumu, ale także osobowości. Kompetencje pedagiczne nie zostają ujawnione, a skala tolerancji na działania kompromitujące choćby tylko zdrowy rozsądek - wyraźnie i karykaturalnie wyolbrzymiona.
Mowa nienawiści w wydaniu niektórych postaci wyraźnie przekracza normy. W przypadku dorosłych - to publiczne dyskredytowanie i poniżanie uczniów oraz siebie wzajemnie (kuriozalna wywiadówka), w przypadku rówieśników - przede wszystkim hejt, zaraz potem dyskryminacja ze względu na odmienność. Scenarzyści nie oszczedzają widzów - poprzez chór zamaskowanych hejterów - doprowadzają kilkukrotnie do sytuacji kontrowersyjnej. Jedna z postaci nawołuje (cytuje, jak sądzę) - "weź się zabij". I pewnie w teatrze dla młodzieży jest miejsce na bolesną dosłowność werbalną, jednak w tym spektaklu w żaden sposób nie zostało to skontrowane. Niestety, w finale przedstawienia nie dochodzi do ustawienia relacji i czytelnej oceny hejtu jako takiego. Doprowadzenie do bezbolesnego ujawnienia hejtujących bez nałożenia na nich ograniczeń (kar, dyscyplinujących ocen, wydalenia ze szkoły, konfrontacji z wymiarem sprawiedliwości) daje pole do niewłaściwej oceny przez widzów. Tak czytelne, negatywne zachowania ujmowane w klamrę czarnego humoru a serwowane młodemu odbiorcy nie powinny być banalizowane. Stawia to również w wątpliwość wymiar konwencji. Szkoła Lepszych od Reszty się nie rozpada, trwa nadal, na straży ocen zaliczeniowych i umownej moralności.
W tym kontekście duża ilość plusów tego spektaklu zdaje się blednąć. A jest co pochwalić. Monika IKA Wójcik odpowiedzialna za kostiumy i scenografię po raz kolejny pokazała swoje umiejętności. Pomysłowo i ze smakiem zbudowała wizję szkoły dla wyjątkowych (pod każdym względem) uczniów. Kapelusze, fryzury, makijaż (w tym pobielone twarze z atrybutami upiorności), maski, różnorodność kostiumów charakteryzująca poszczególne społeczności i cechy postaci - złożyły się na bogactwo wizualne tego musicalu. Urokliwie wyglądała czterosobowa grupa filozoficzno-eschatologiczna (z zadęciem mormońskim lub od amiszów), przemieszczająca się zabawnie i cyklicznie w przestrzeni scenicznej (dając róznież popis indywidualnych możliwości ruchowych). Do nauczycieli przypisany był styl zgodnie z ich oceną rzeczywistości i wykładanym przedmiotem. Na pochwałę zasługują liczne, pomysłowe, rozbudowane układy choreograficzne autorstwa Vilde Valldal-Johannessen. Muzyka przygotowana przez Artura Guzę oddawała dynamikę szkolnego survivalu, dla którego najlepszym rozwiązaniem okazał się rock. Śpiewne, dobrze napisane piosenki, są silnym atutem tego przedstawienia. Zamiast tubalnego śmiechu - jest gorzki uśmiech - kiedy przywoływane są realia polskiej szkoły - szczegolnie z perspektywy nauczycieli.
Ogromnym atutem "Hejt Shool Musical" jest wyjątkowe zaangażowanie całego zepołu dziecięco-młodzieżowego. Dzięki wysiłkowi realizatorów u młodych aktorów nie widać stresu i kłopotliwej nieśmiałości. Premierowo na szczególną pochwałę zasługuje Pola Król jako Lea. Pomysłowa, dynamiczna, sprawna scenicznie i wokalnie wyśmienicie pasuje do tej roli. Machina wieloobsadowego spektaklu działa znakomicie i płynnie. Widać, że Tomasz Valldal-Czarnecki uprawia taki rodzaj teatru, który się sprawdza w formule całorocznych przygotowań w formie warsztatów z finalnym pokazem (niezapomniani "Wikingowie" czy "Księga dżungli"). Tym bardziej rozrywka, jaka w zamierzeniu ma stać się udziałem wszystkich (jak głosi ideolo teatru) - powinna być w tak trudnej kwestii, jaką jest mowa nienawiści - odpowiedzialnie sprowadzona na właściwe tory.
Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska online
12 marca 2019