Projekcja umysłu
Premiera "Króla Leara" w Teatrze Współczesnym. Arcydzieło Szekspira reżyseruje Litwin Cezaris Graužinis. - Znam metody, jak zrobić miły, ładny spektakl. Teraz chcę łamać zasady, chcę być "nieprofesjonalny" - mówi reżyser.Katarzyna Kamińska:"Król Lear" Szekspira jest Pana zdaniem groteskowy, absurdalny czy tragiczny?
Cezaris Graužinis: - Nie można tego rozdzielić. Życie jest tragiczne, bo jest groteskowe i pełne absurdu. Ta sztuka jest ironiczna. Ironiczna w bardzo gniewny sposób.
Jaki to rodzaj gniewu?
- Można to porównać do sytuacji, w której dajemy dziecku w prezencie jakiś piękny, kruchy przedmiot, oczekując, że ono będzie się nim cieszyć i znajdzie w nim piękno. Ale ono chce eksperymentować, rzuca przedmiotem, rozbija go i on przestaje istnieć. Bohaterowie żyją w taki sposób, by zobaczyć, jak wszystko się psuje i rozpada. To wolność, ale napełniona gniewem.
Żeby było jasne: nie jestem zainteresowany szczególnie głęboką analizą, nie mam ambicji, by przeczytać Szekspira w najlepszy z możliwych sposobów. Chcę to zrobić w swój własny, prywatny sposób
Co jest Pana kluczem do tej historii?
- "Król Lear" ma dla mnie szczególną, dziwną cechę - od początku przeczuwam, że ta opowieść nie mogła potoczyć się inaczej, wszystko wydaje się być przepowiedziane. To rzecz o przeznaczeniu jako zjawisku - jest ono jak trucizna, ale równocześnie to dość zabawna historia.
Cała opowieść na scenie toczy się zgodnie z Szekspirowską chronologią, a w moim "Learze" król i inni bohaterowie nie są żywymi postaciami. Ich tragedia rozgrywa się jako projekcja czyjegoś umysłu. Nie chcę tu za dużo tłumaczyć, niech widz sam znajdzie sobie właściwą perspektywę.
Ale to też historia o aktorach i procesie powstawania spektaklu?
- Tak, choć to oczywiście nie chodzi o nas prywatnie. Zaczynając pracę nad tym spektaklem, nie miałem wizji wymyślonej w domu. Podszedłem do tego z otwartością, improwizowałem. Gdy jestem sam, myślę o sztuce inaczej; gdy jestem z kimś - jeszcze inaczej. A zupełnie innej jakości tekst nabiera, gdy jestem z zespołem aktorów, scenografem, kompozytorem. Inspirujemy siebie nawzajem, dzięki temu tak historia ma dokładnie taki, a nie inny kształt. Często mówię, że spektakl to rodzaj dokumentu - jest zapisem otwartego, szczerego procesu, zupełnie nieprofesjonalnego.
W jakim sensie nieprofesjonalnego?
- W ciągu dwudziestu lat mojej pracy w teatrze, nauczyłem się różnych metod i recept na to, jak zrobić miły, ładny spektakl. Teraz chcę łamać zasady, chcę być "nieprofesjonalny", oczywiście z zachowaniem efektu, podobnego do tego, stworzonego przez "profesjonalistę". To nie tak, że mam coś, czym chcę się dzielić z publicznością. Kocham sam proces tworzenia i ten proces chcę im pokazywać. To moja filozofia robienia teatru.
"Król Lear" wciąż wystawiany jest na teatralnych deskach, doczekał się wielu ekranizacji, w tym w wersji bollywoodzkiej. W czym tkwi aktualność tej historii?
- Nie zastanawiałem się nad tym - nie szukam aktualnych tekstów, nie wierzę, że istnieją aktualne teksty. Jeśli ze szczerością podejdziemy do kwestii życia, śmierci, narodzin, miłości, tekst zawsze jest wartościowy. Nie mam ochoty odnosić się do problemów społecznych, nie lubię teatru społecznego czy politycznego. Tymi sprawami zajmują się media i nudzi mnie, kiedy także teatr się za nie zabiera. Kiedy siedzę w ciemności, na widowni, chcę śnić i medytować o życiu, które jest krótkie i kruche. Chcę być inspirowany do tego, żeby obudzić się następnego ranka szczęśliwym i bardziej głodnym życia. Nie wierzę, że teatr może powiedzieć coś nowego. Gdy historia na scenie wymaga naszego współczucia, sztuka się kończy, a my dostajemy kopa, by iść dalej.
* Cezaris Graužinis - litewski reżyser średniego pokolenia, pedagog. Ukończył moskiewski Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej, uczył się także treningu aktorskiego Tadashiego Suzukiego. Kieruje swoją formacją teatralną Cezaris Group. Reżyserował m.in. na Litwie, w Finlandii, Szwecji i Grecji.
(ml)
Katarzyna Kamińska
Gazeta Wyborcza Wrocław
6 czerwca 2009