Prokurator sprawdza pieniądze spalone na scenie

Marcin Wierzchowski, reżyser spektaklu "Przedostatnie kuszenie Billa Drummonda" w Teatrze Horzycy, publicznie zniszczył pieniądze. Toruńska prokuratura bada, czy nie złamał prawa

"Przedostatnie kuszenie Billa Drummonda" to teatralna wariacja na temat głośnego performance\'u brytyjskich artystów z acid house\'owej grupy KLF. Bill Drummond i James Cauty 15 lat temu spalili milion funtów zarobionych w branży muzycznej. Reżyser Marcin Wierzchowski w spektaklu przedstawia wszechstronną interpretację tego aktu.

Jak wyglądał jego performance, który odbył się zaraz po premierze? Wierzchowski jest w oszklonym boksie, który stanowił najważniejszą część scenografii. Siedzi tyłem do widzów. Goli głowę. Przed rzędem boksów aktorzy: jedni głośno liczą pieniądze zebrane od publiczności za wstęp na ten performance, inni rejestrują zdarzenie na wideo.

Aktorzy odczytują protokół z tej zbiórki. Tymczasem Wierzchowski wychodzi z boksu i w szczypce łapie zwitek banknotów. Zapala go. Ogień dopiero po chwili obejmuje papier. Czasami przygasa, czasami rozpala się niebieskawym płomieniem. Większość widzów siedzi w milczeniu, ktoś śmieje się w głos, komuś akcja się nie podoba. Wierzchowski rzuca zwęglony zwitek na scenę, rozsmarowuje go butem po deskach. Nie wszystko spłonęło doszczętnie. Oklaski.

Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód zajęła się performancem Wierzchowskiego dopiero kilka tygodni po premierze, która odbyła się 3 października na małej scenie Teatru Horzycy. - Sprawą zainteresował nas dziennikarz jednego z lokalnych mediów - potwierdza Artur Krause z prokuratury. - Toczą się czynności sprawdzające przed wszczęciem śledztwa: rozpoznajemy temat, analizujemy materiały źródłowe, badając, jak się ma to do prawa karnego.

Publiczność zobaczyła performance pięć razy. Czterokrotnie wykonał go reżyser - za każdym spalono równowartość kwoty zebranej od widowni. Na premierze było to 580 zł, na pozostałych spektaklach - po ok. 200 zł. Wierzchowski, jak dowiadujemy się w Teatrze Horzycy, zniszczył własne pieniądze.

Dyrekcja toruńskiej sceny konsultowała ze swoimi prawnikami, czy reżyser może spalić prawdziwe banknoty. Orzekli, że to nie naruszy prawa. - Nie dziwię się że ten gest wywołuje tak burzliwe reakcje - opowiada Iwona Kempa, dyrektor artystyczny toruńskiej sceny. - Symboliczne powtórzenie gestu Drummonda było świadomą prowokacją reżysera. Jeżeli artysta chce wygłosić taki komentarz do przedstawienia, jeżeli taka jest jego wola artystyczna, to dyrekcja nie ma prawa mu tego zabronić. Teatr musi być przestrzenią do wolnej wypowiedzi tak długo, dopóki nie narusza wolności widza, jego prywatności, cielesności i godności osobistej.

Małgorzata Ściegienna, zastępca dyrektora oddziału okręgowego Narodowego Banku Polskiego w Bydgoszczy, uważa, że Wierzchowski nie złamał prawa. - Właścicielem banknotów nie jest emitent, czyli NBP, tylko ten, który je w danym momencie posiada. On ma też prawo dowolnie nimi dysponować - tłumaczy.

Kierownictwo bydgoskiego NBP na wszelki wypadek poradziło się w tej sprawie swoich prawników. Ich opinia wydaje się jednoznaczna: - Spalanie pieniędzy (własnych aktora, teatru czy reżysera) na spektaklu teatralnym, o ile czynność ta nie stanowi zagrożenia pożarowego, nie narusza prawa - czytamy w dokumencie. - Dotychczas nie uregulowano zasad palenia pieniędzy na scenie teatralnej, w związku z czym nie można mówić, że czynność ta jest niezgodna z prawem.

Z Marcinem Wierzchowskim nie udało nam się skontaktować. Miał wyłączony telefon.



Grzegorz Giedrys
Gazeta Wyborcza Toruń
3 listopada 2009