Prowokacja w Teatrze Miejskim
Ten spektakl wzbudzi na pewno gorące emocje, jednych oburzy innych zaskoczy. Ale czy zachwyci? Nie wiem. Na pewno reżyser Agnieszka Olsten miała arcytrudne zadanie.Sztuka Mateusza Pakuły "Miki mister DJ" to drapieżny, prowokacyjny i nieco surrealistyczny tekst. Na scenie pojawia się bowiem osobnik, który mówi, że jest pedofilem, że powinniśmy zerwać wszystkie więzi i pozostać sami ze sobą i własnym onanizmem. Osobnik, który próbuje siebie wykreować. Krytycy pisali, gdy tekst ukazał się drukiem, że "jest to dramat z nieznanej półki". Nie ma w nim bowiem psychologicznej konstrukcji postaci, a szalony okrutny świat stanął na głowie.
Nieokiełznana wyobraźnia Mateusza Pakuły co i rusz nas zaskakuje. Dla tego autora nie ma świętości, wyrzuca nas bezpardonowo z foteli i każe...myśleć.
Agnieszka Olsten postanowiła podjąć wyzwanie i zdecydowała, że aktorzy zaśpiewają dramat. Była to karkołomna decyzja, gdyż nie są to piosenki i nie ma refrenów. Zabieg odważny, ale niestety, zgubił się sens sztuki, a słowa nie docierają do widza.
Towarzyszącą akcji i budującą ją muzykę skomponował Wojtek Orszewski. Forma spektaklu jest nowatorska i interesująca, ale sztuka nieczytelna.
Najbardziej zdegustowani byli młodzi ludzie, którzy wcześniej w kółku teatralnym wystawili dramat Mateusza Pakuły "Miki mister DJ". Podobno ich przedstawienie było wierne autorowi. Gorąco dyskutowali i zarzucali pani reżyser, że wyrzuciła jakieś wątki, że w szkolnym spektaklu zagrano didaskalia, przez co przesłanie autora było bardziej czytelne.
Nie zachwyciły ich też zdjęcia wyświetlane po bokach sceny. Zapewniali, że w migocących światłach i ostrej muzyce gubiło się słowo. Trudno oceniać, czy mieli rację - nie widziałam ich przedstawienia.
Mister DJ znaczyć może didżeja lub Don Juana (osiedlowego) w tę postać wcielił się m.Bunio.s lider zespołu Dick4Dick (gościnnie). Poradził sobie z rolą, choć na pewno, zapamiętamy przede wszystkim Macieja Wiznera jako Casanowę, kumpla Mikiego i Jezusa, Dorotę Lulkę jako Matkę i Monikę Babicką. Aktorzy zagrali po kilka ról.
Znakomity Maciej Wizner i Bunio
Pamiętam jak przed laty Agnieszka Olsten wyreżyserowała w teatrze Wybrzeże (znakomicie) "Solo" i "Tlen". To reżyser niezwykle wyczulona na współczesność. Ma swój własny, niepowtarzalny styl. Tym razem jednak bawiąc się formą, chyba pogubiła się. Nie wiem, czy zaszkodziła czy też pomogła dramatowi Mateusza Pakuły? A może jednak mylę się.
Pewne jest, że Mateusz Pakuła, zasłużenie uważany za jednego z najciekawszych dramatopisarzy swojego pokolenia, triumfalnie kroczy przez polskie sceny.
Realizatorzy sztuki starali się, aby ich przedstawienie nie było archaiczne i korespondowało z treścią. Więc może jesteśmy świadkami narodzin nowej estetyki teatralnej. Szalenie ciekawi mnie jak przyjmą to przedstawienie młodzi ludzie. Czy gdyński spektakl okaże się dla nich zrozumiały. Dla mnie, przyznaję, nie był. Jestem przekonana, że jeśli ktoś nie przeczytał wcześniej tekstu dramatu Mateusza Pakuły nie zrozumie sztuki. Podobała mi się muzyka i scenografia Joanny Kaczyńskiej, dzięki której scena Teatru Miejskiego zogromniała, akcja odbywa się na kilku planach.
Grażyna Antoniewicz
POLSKA Dziennik Bałtycki
16 października 2012