Przepełnieni strachem
Będą się działy rzeczy straszne – taka informację dostajemy na samym początku. Opowiedziana słowem, bez zbędnych efektów wizualnych, skupiona na ludziach i relacjach między nimi historia napawa strachem przed tym, do czego zdolny jest człowiek.Kolejny dzień festiwalu to spektakl Teatru Wybrzeże „Ciemności kryją ziemię" , który wyreżyserował Tomasz Fryzeł.
Adaptacja opublikowanej w 1957 roku powieści Jerzego Andrzejewskiego to nie tyle historia o inkwizycji, ile opowieść o codziennym lęku, konformizmie, odwadze, pokusie władzy i buncie.
Reżyser postawił skupia cała uwagę widza na aktorach, którzy prowadzą dialogi realne oraz te, które toczą się w ich głowach. Słyszymy ich myśli, ich rozmowy i opisy tego, co niewidoczne dla oczu. Słowo staje się najważniejsze, bo słowo, jak się okazuje, ma niezwykłą siłę rażenia. Może oskarżyć, skazać i zabić.
„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz" – mówi Tomás de Torquemada, Wielki Inkwizytor, który sieje postrach beznamiętnie skazując ludzi na śmierć za nawet drobne podejrzenie herezji w XV-wiecznej Hiszpanii.
Torquemada jest nie tylko Wielkim Inkwizytorem, ale również Wielkim Manipulatorem, które umiejętnie operując słowem rządzi duszami innych. Swojego największego wroga czyni swoją prawą ręką, a swojego przyjaciela zabija. Całą swoją władzę buduje na strachu innych, jak każdy dyktator, który chce utrzymać władzę. Wyrzuty sumienia przychodzą tuż przed śmiercią, ale wtedy jest już za późno, jego asystent okazuje się pojętnym uczniem.
Oglądając spektakl rozpoznajemy mechanizmy, które nic nie straciły na aktualności. Widzimy je wokół siebie, dlatego ten kameralny spektakl, zanurzony w ciemności i dymie, jawi nam się niczym najgorszy horror, ale tym razem nie wyłączymy telewizora, ani nie wyjdziemy z kina, bo w tym tkwimy, jesteśmy kolejnymi ofiarami.
- To, co jest dla mnie najbardziej fascynujące w powieści Andrzejewskiego, to słowa, które składają się na potężne pojedynki między ludźmi – mówi Tomasz Fryzeł, reżyser. – Ludzie cały czas mówią, cały czas myślą, cały czas funkcjonują na poziomie pewnych pojęć, za którymi stoją potężne rzeczywistości, które determinują nasze działania. Uważam, że za pomocą słów można dotykać spraw egzystencjalnych, które dotyczą nie tyle zdarzeń, które nazywamy politycznymi, ile świata naszego sumienia. Opowieść o złu, które wkracza w ludzką społeczność, jest zawsze w pewnym sensie sytuacją polityczną.
Główną rolę, która stanowi oś spektaklu, gra Mirosław Baka, który idealnie pokazuje człowieka poświęconego idei, do tego stopnia, że uznaje tylko własne argumenty. Argumenty, które ma na usprawiedliwienie każdego swojego działania. Jak wytrawny polityki potrafi przekonać do każdej swojej idei, każdej myśli. Rozgrywa ludzi wokół siebie jak pionki na szachownicy. Wprawia w ruch zło, które roznosi się niczym zaraza na cała społeczność. Wyzwala w ludziach strach, którego następstwem jest służalczość, zdrada, donosicielstwo i wszelkie podłe postępki, na które ludzie się decydują, żeby przetrwać lub osiągnąć określone korzyści. Ale okazuje się tylko człowiekiem, czy może aż człowiekiem, i dlatego w końcu nadchodzi moment zwątpienia.
- Strach jest jednym z narzędzi, którymi się posługuje moja postać – mówi Mirosław Baka, aktor. – Czasami jest to strach, czasami jest to uspokojenie, czasami jest to łagodność. Dla mojej postaci ważne jest to, jaki ma cel rozmawiając z konkretnym bohaterem sztuki.
Finałowa przemiana bohatera staje się źródłem nadziei, że każde zło ma swój koniec.
Ten spektakl, praktycznie pozbawiony scenografii, efektów wizualnych, skupiony na doskonałej zespołowej grze aktorów, nie pozostawia widza obojętnym, ponieważ przybliża prawdy o nas i naszych słabościach.
Nigdy nie wiemy, jak się zachowamy w obliczu zła.
Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Zachodniopomorskie
25 czerwca 2025