Przeprowadzka i nowe otwarcie Cricoteki

Ka­no­ni­cza 5. To było jedno z naj­waż­niej­szych i bar­dziej ka­me­ral­nych miejsc w Kra­ko­wie. W la­tach 80. i wcze­snych la­tach 90., kiedy na­zwi­sko Ta­de­usza Kan­to­ra żywe było nie tylko w mię­dzy­na­ro­do­wych śro­do­wi­skach ar­ty­stycz­nych i aka­de­mic­kich, ale wśród czy­tel­ni­ków po­pu­lar­nych gazet, przy­pro­wa­dza­ło się tu (przy­naj­mniej pod drzwi, w akcie ja­kie­goś kultu) za­gra­nicz­nych gości. W grud­niu 1990 r., gdy po Kra­ko­wie ro­ze­szła się wieść o nie­ocze­ki­wa­nej śmier­ci ar­ty­sty, miesz­kań­cy za­pa­la­li tu zni­cze. Potem utarł się zwy­czaj, że w ko­lej­ne jej rocz­ni­ce przed wej­ściem usta­wia­ły się żywe po­mni­ki w wy­ko­na­niu Jana Książ­ka oraz braci Le­sła­wa i Wa­cła­wa Ja­nic­kich (trud­no za­po­mnieć Wiecz­ne­go Wę­drow­ca i Cha­sy­dów z deską ostat­nie­go ra­tun­ku).

Ist­nie­ją­cy od 1980 r. Ośro­dek Do­ku­men­ta­cji Sztu­ki Ta­de­usza Kan­to­ra Cri­co­te­ka był jego wła­snym dzie­łem, przy czym cho­dzi­ło mu nie tylko o stwo­rze­nie pod­staw in­sty­tu­cjo­nal­nych uła­twia­ją­cych dzia­łal­ność Te­atru Cri­cot 2, ale o za­cho­wa­nie jego ar­ty­stycz­nych idei "nie w mar­twym sys­te­mie bi­blio­te­kar­skim, lecz w umy­słach i wy­obraź­ni na­stęp­nych po­ko­leń". Jak miał w zwy­cza­ju, Kan­tor nie chciał wy­kła­dać, chciał za­ra­żać sztu­ką. Dla­te­go po­sta­no­wił stwo­rzyć in­sty­tu­cję pod­ów­czas bez pre­ce­den­su, łą­czą­cą, jak pisał, "w swoim kształ­cie i funk­cji sferę wi­zu­al­ną (eks­po­zy­cja, ko­lek­cja, re­kon­struk­cje sy­tu­acji sce­nicz­nych), na­uko­wo-ar­chi­wal­ną (ar­chi­wum, czy­tel­nia), dy­dak­tycz­ną (od­czy­ty, prace stu­dyj­ne, ate­lier­do­świad­czal­ne), po­zo­sta­wia­jąc rów­no­cze­śnie miej­sce na żywe wy­da­rze­nia ar­ty­stycz­ne".

Ar­chi­wum wiecz­nie żywe

Cri­co­te­ka nie zmie­ni­ła cha­rak­te­ru po śmier­ci Ta­de­usza Kan­to­ra: zgro­ma­dzo­ne tu zbio­ry obiek­tów i ko­stiu­mów uży­wa­nych w spek­ta­klach, ry­sun­ki, pro­jek­ty, tek­sty teo­re­tycz­ne, re­je­stra­cje wideo, fo­to­gra­fie i re­cen­zje nie słu­ży­ły wy­łącz­nie upa­mięt­nia­niu, ale były dys­ku­to­wa­ne, prze­pra­co­wy­wa­ne, "od­na­wia­ne", uak­tu­al­nia­ne. Świad­czą o tym licz­ne wy­sta­wy (cał­kiem nie­daw­no w Lille, Wil­nie i Tal­li­nie), se­mi­na­ria, a przede wszyst­kim nie­zli­czo­na licz­ba pu­bli­ka­cji (na szcze­gól­ną uwagę za­słu­gu­ją wni­kli­we ka­len­da­ria, w któ­rych po­szcze­gól­ne wy­da­rze­nia pod­da­wa­ne są kry­tycz­nej ana­li­zie i re­de­fi­ni­cji na pod­sta­wie no­wych źró­deł).

24 lata po śmier­ci Kan­to­ra Cri­co­te­ka otrzy­mu­je nową, im­po­nu­ją­cą sie­dzi­bę - tuż przy bul­wa­rach wi­śla­nych, w sta­rej czę­ści nie­gdyś pro­win­cjo­nal­ne­go, za­po­mnia­ne­go Pod­gó­rza - sie­dzi­bę, któ­rej no­wo­cze­sna ar­chi­tek­tu­ra "wchła­nia" in­te­gral­nie za­byt­ko­wy bu­dy­nek tu­tej­szej elek­trow­ni. Kil­ka­dzie­siąt me­trów od placu Bo­ha­te­rów Getta, kil­ka­set - od Fa­bry­ki Schin­dle­ra, gdzie po­ka­zy­wa­na jest hi­sto­ria Kra­ko­wa w la­tach 1939-45, oraz od MO­CAK-u, mu­zeum sztu­ki no­wo­cze­snej. To miej­sce jakby wy­ję­te z wy­obraź­ni "in­no­wa­to­ra głę­bo­ko osa­dzo­ne­go w tra­dy­cji", au­to­ra "Umar­łej Klasy" i "Wie­lo­po­la", który po­przez kon­cep­cję Re­al­no­ści Naj­niż­szej Rangi mówił o śmier­ci, prze­mi­ja­niu, pa­mię­ci.

Zmia­na ad­re­su daje in­sty­tu­cji (naj­więk­szej tego typu w Pol­sce) nowy im­puls. Na stro­nie in­ter­ne­to­wej znaj­dzie­my jasno okre­ślo­ny pro­gram: "In­spi­ru­jąc się po­sta­wą ar­ty­stycz­ną Ta­de­usza Kan­to­ra, two­rzy­my kon­cep­cję pro­gra­mo­wą Cri­co­te­ki na ko­lej­ne lata, sta­ra­jąc się spoj­rzeć na zgro­ma­dzo­ną ko­lek­cję z per­spek­ty­wy współ­cze­snych dys­kur­sów sztu­ki i no­wych me­to­do­lo­gii jej ba­da­nia. W polu na­szych za­in­te­re­so­wań znaj­du­ją się mię­dzy in­ny­mi takie zja­wi­ska i te­ma­ty jak: in­ter­dy­scy­pli­nar­ność, per­for­ma­ty­ka, re-per­for­man­ce, ar­chi­wum i an­tro­po­lo­gia ko­lek­cji czy sztu­ka za­po­ży­cze­nia".

Nowe stare pro­jek­ty

Dla­te­go wła­śnie, na długo przed otwar­ciem nowej sie­dzi­by, Cri­co­te­ka re­ali­zo­wa­ła pro­jek­ty łą­czą­ce Kan­to­ra z twór­czo­ścią ar­ty­stów mło­de­go po­ko­le­nia. By przy­po­mnieć tylko jeden z wielu: nie­daw­ną "Ma­szy­nę cho­re­ogra­ficz­ną", kiedy to - pa­mię­ta­jąc o Kan­to­row­skiej kon­cep­cji ciała ak­to­ra jako two­rzy­wa ar­ty­stycz­ne­go - za­pro­szo­no do Kra­ko­wa mło­dych pol­skich cho­re­ogra­fów i tan­ce­rzy (To­ma­sza Ba­za­na, Ka­ro­la Ty­miń­skie­go, Jo­an­nę Le­śnie­row­ską i Ja­nu­sza Or­li­ka) trak­tu­ją­cych ciało jako lu­stro swo­ich emo­cji albo za­in­te­re­so­wa­nych jego roz­pa­dem. Po pro­jek­cie po­zo­sta­ła nie tylko do­ku­men­ta­cja, ale ważna i ory­gi­nal­na pu­bli­ka­cja Anny Kró­li­cy "Po­ko­le­nie solo" - zapis 25 roz­mów z mło­dy­mi pol­ski­mi cho­re­ogra­fa­mi, ukła­da­ją­cy się w spój­ny prze­gląd pol­skiej sceny ta­necz­nej ostat­niej de­ka­dy.

Stąd pro­sta droga do mu­zy­ki: w ra­mach pro­gra­mu "Po­li­fo­nie" Anna Szwaj­gier za­pro­si­ła mło­dych mu­zy­ków, tan­ce­rzy i per­for­me­rów czer­pią­cych z awan­gar­do­wych tra­dy­cji mu­zycz­nych Kra­ko­wa...

Tak ma być i teraz - w nowym bu­dyn­ku przy ul. Nad­wi­slań­skiej. Na otwar­cie przy­go­to­wy­wa­na jest nie tylko stała eks­po­zy­cja, ale i je­dy­na w swoim ro­dza­ju "per­for­ma­tyw­na" wy­sta­wa cza­so­wa pt. "Nic 2 razy" au­tor­stwa Jo­an­ny Zie­liń­skiej. Ma ona mieć pa­ra­dok­sal­ny cha­rak­ter, sku­pia­jąc się m.in. na ma­te­rial­no­ści cze­goś tak ulot­ne­go, jak per­for­man­ce, na te­atral­no­ści prze­strze­ni wy­sta­wien­ni­czej, na roli przed­mio­tu te­atral­ne­go...

Pro­wa­dzi do niej Kan­to­row­ska Ma­szy­na ane­an­ty­za­cyj­na z przed­sta­wie­nia "Wa­riat i za­kon­ni­ca" (1963). A potem już: Paweł Al­tha­mer i Grupa No­wo­li­pie, Jaap Blonk, Ulla von Bran­den­burg, Ma­rvin Gaye Che­twynd, Guy de Co­in­tet, Oskar Da­wic­ki, Nick Hal­lett, Shana Mo­ul­ton, Pau­li­na Ołow­ska, Teatr Opera Buffa, Quay Bro­thers, Mi­cha­el Por­t­noy, Jim Shaw, Ca­the­ri­ne Sul­li­van, Jo­an­ne Ta­tham i Tom O'Sul­li­van.

To nie tak, że Cri­co­te­ka emi­gru­je za Wisłę. Na lewym brze­gu, tuż przy Rynku, pod ad­re­sem Sien­na 7/5, po­zo­sta­je ostat­nia pra­cow­nia Ta­de­usza Kan­to­ra, na mocy jego te­sta­men­tu udo­stęp­nio­na pu­blicz­no­ści. Przed od­wie­dzi­na­mi Nowej Cri­co­te­ki warto od­wie­dzić tę su­ro­wą, nie­wiel­ką prze­strzeń.



Natalia Zarzecka
Tygodnik Powszechny
13 września 2014