Przewrotnie i magicznie

Karol Suszka gra ze zrozumieniem, bez wymuszenia, zbędnej pozy, ale za to z miejscami ciepłą spontanicznością, fot. mat.pras.
- Dycki trzeba mieć taki miejsce, synku, w kierym se możesz pomówić ze starzikym, z tatóm, mamulkóm, ze wszystkimi, co już downo łodeszli, ale przeca fórt tu sóm - mówi główny bohater najnowszego przedstawienia na Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego, „Rajska jabłonka", które miało swoją prapremierę w minioną sobotę 24 września.


Ostatnimi czasy na Śląsku powstało co najmniej kilka ważnych przedstawień teatralnych próbujących odnieść się do tożsamości mieszkańców tego zróżnicowanego regionu. Sosnowiecki „Korzeniec" (2012) Remigiusza Brzyka, spektakle katowickie „Piątra strona świata" (2013) Roberta Talarczyka i „Czarny ogród" (2015) Jacka Głomba - wymieniam tu moim zdaniem najistotniejsze pod tym względem premiery ostatnich lat. Prapremierowa inscenizacja „Rajskiej jabłonki" (wrzesień 2016) Bogdana Kokotka może być swoistą odpowiedzią Śląska Cieszyńskiego na wyżej wspomniane tożsamościowe przedstawienia Górnego Śląska.

Powyższe przedstawienia podejmują jednostkowe historie, ale umiejscawiają je w kontekście Wielkiej Historii. Gdzieś tam stoi dom, a w tym domu żyje sobie spokojnie bohater, ze swoimi smutkami, radościami, ze swoją robotą, codziennym znojem, pasjami i troskami. I nagle nadciąga zawierucha niespokojnych czasów, nieposkromiony żywioł zagarnia wszystko i wszystkich. Wtedy nieważne jest, czy ten bohater żyje w przemysłowej dzielnicy Sosnowca, katowickim familoku czy góralskiej chałupie wtopionej w wiślański beskidzki las, bowiem z taką samą siłą będzie musiał przyjąć to, co nieuchronne i zmierzyć się z Historią. Przede wszystkim jednak największym wyzwaniem będzie dla niego, by w zawierusze dziejów nie zapomnieć, kim jest, z czego się wywodzi i gdzie stoi jego rodzinny dom. Gdzie zapuściła korzenie jego osobista jabłonka...

Czarna podłoga, czarne ściany, a na ich tle jasno-żółty podest zwężający się ku głębi sceny, u którego kresu wyrasta symboliczne drzewo także w jednolitym jasno-żółtym kolorze. Z przodu na pierwszym planie drewniana ławeczka, na której raz po raz przysiadają sceniczne postaci „Rajskiej jabłonki". Oto minimalistyczna, umowna scenografia (Agata Kokotek) najnowszego przedstawienia Sceny Polskiej. Minimalizm scenograficzny na tej scenie jest rozwiązaniem stosowanym dość często, ale tu jak rzadko idealnie pasującym do wielowymiarowej symboliki zawartej w sztuce teatralnej Andrzeja Niedoby. „Jabłonka jako symbol wiecznego trwania i miejsca, gdzie doznaje się oczyszczenia i łączności z sacrum - pisze profesor Daniel Kadłubiec w programie przedstawienia. I dalej: - Chodzi więc o najpewniejszy punkt oparcia, o miejsce spajające pokolenia, o alfę i omegę istnienia. A zatem drzewo kosmiczne, drzewo pamięci i trwania. Stąd wyfruwają Niedobowie w świat, gnani wichrem historii (...)".

Napisana w 1986 roku cieszyńską gwarą „Rajska jabłonka" - rzecz o poplątanych losach Niedobów, jednego z największych cieszyńskich rodów - opowiada też o tym, że wyfruwający spod gałęzi dobrotliwej jabłonki mieszkańcy tej ziemi prędzej czy później też do niej wrócą. Czy to z bitwy nad Pijawą, czy to z amerykańskich wojaży, czy to z „koncentraka w Dachau", czy z pokoju przesłuchań czy partyjnych salek pełnych politycznych karierowiczów. Wszyscy prędzej czy później wrócą tam, „skónd sie człowiek wziył". Niedoba napisał sztukę tyleż niesamowitą i magiczną, co opartą na faktach i prawdziwych zdarzeniach swego rodu. Gdzie przebiega granica między tym, co prawdziwe, a tym co zmyślone? Odbiorcy trudno się tego domyślić, i to jest duży walor tej sztuki.

Reżyser i aktorzy Sceny Polskiej podążyli tropem dramaturgicznych wskazówek Niedoby, niektóre sceny zmieniając, a jeszcze inne skracając. Na szczególne uznanie zasługują dwie role pierwszoplanowe tego przedstawienia: młodego Francka (Tomasz Kłaptocz) i starego Francka (Karol Suszka), który dodatkowo pełni funkcję narratora scenicznej historii. Senior zespołu aktorskiego Sceny Polskiej, Karol Suszka gra ze zrozumieniem, bez wymuszenia, zbędnej pozy, ale za to z miejscami ciepłą spontanicznością. Władysław Niedoba, któremu autor zadedykował „Rajską jabłonkę", był jednym z założycieli Sceny Polskiej, a zarazem nauczycielem Karola Suszki. Trudno więc nie zawyrokować, że jeśli ta rola nie jest dla Suszki jego rolą życia, to z pewnością jest dla niego jednym z ważniejszych aktorskich wyzwań. Z kolei partnerujący Karolowi Suszcze Tomasz Kłaptocz wszedł w rolę w sposób przekonujący, charyzmatyczny, a miejscami i wzruszający.

„Rajska jabłonka" to dobre przedstawienie, zagrane ze zrozumieniem i oddaniem aktorów w oparciu o ciekawą i miejscami przewrotną oraz magiczną sztukę. Walorem przedstawienia jest wreszcie warstwa dźwiękowa w postaci muzyki na żywo w wykonaniu regionalnej Kapeli Lipka z Jabłonkowa, która ujęła ten spektakl w jedyny i słuszny nawias muzyczny rozpoczynający się od słów: Szumi jawor, szumi, i szumi osika / Nigdy nie zaginie góralsko muzyka, / Góralsko muzyka i góralskie grani, / Nigdy nie zaginie w Beskidach śpiewani...

Dobrze, że Scena Polska sięgnęła do korzeni. Oby więcej takich prób na deskach tego teatru.



Małgorzata Bryl-Sikorska
gazetacodzienna.pl
1 października 2016
Spektakle
Rajska jabłonka
Portrety
Bogdan Kokotek