Przewrotność losu według Racine'a

Konflikt władzy w miłosnym wydaniu, lojalność kontra polityka i gęsty od emocji, stonowany dramat inspirowany tragedią antyczną - tak najkrócej podsumować można nową premierę Teatru Wybrzeże. "Fedra" dzięki świetnej grze aktorskiej większości zespołu, z Katarzyną Figurą w tytułowej roli na czele, trafić powinna do przekonania nie tylko koneserom teatralnych pojedynków na racje.

Jean Racine, sięgając po znany z mitologii greckiej wątek zakazanej miłości Fedry do swojego pasierba, Hipolita, uczynił z niego opowieść o miłości, prawości, lojalności, zdradzie i wiarołomstwie, jednocześnie łącząc go z motywem walki o sukcesję po zmarłym królu Tezeuszu, mężu Fedry. Zmiany, jakie zachodzą w akcji sztuki Racine'a - szczególnie w kontekście plotki o rzekomej śmierci Tezeusza, a następnie jego powrocie do Trojzeny, w której cała rzecz się dzieje - są jak zmiana układu w kalejdoskopie i całkowicie odmieniają kontekst sytuacji.

Trójkąt miłosny (kochany przez Fedrę Hipolit zakochany jest w uwięzionej przez jego ojca Arycji) staje się też trójkątem politycznym, gdy pretendentami do korony stają się właśnie Hipolit, Arycja oraz przywoływany tylko, ale nieobecny w sztuce i na scenie syn Fedry i Tezeusza.

Tak zawiła, a przy tym klarowna intryga, w której bez trudu orientujemy się, kto kogo darzy uczuciem i na czyje względy pozostaje obojętny, to prawdziwe teatralne prawidło, z którym zmierzył się Grzegorz Wiśniewski, reżyser spektaklu w Teatrze Wybrzeże. Wiśniewski zachowuje wszystkie najważniejsze postaci dramatu Racine'a, dokonując jedynie przewrotnej zmiany tożsamości piastunki Fedry, Enony, która w interpretacji reżysera staje się przyjacielem, doradcą i pomagierem królowej - Enonem. Ich bezpośrednia komitywa podkreślona zostaje identycznymi butami na szpilkach, jakie nosi ekscentryczny (i w jakiś sposób sztuczny) Enon oraz Fedra, prezentująca się w sukni 'a la szata grecka.

Autorem efektownych kostiumów, jak i scenografii, jest Mirek Kaczmarek, który "Fedrę" Teatru Wybrzeże zamyka w bunkrze czy też rzeźni, w którym pokryte rdzą (a może zeschłą krwią?) ściany wzmacniają klaustrofobiczne poczucie potrzasku, w jakim znajdują się bohaterowie. Elementy nawiązujące do rzeźniczego fartucha znajdziemy także w kostiumach Tezeusza czy Panope. W centralnym punkcie niemal pustej sceny znajduje się miejsce największej ekspresji bohaterów, przełamujące chłód i ascezę scenografii. W wykrojonym okręgu na scenie umieszczono wieszak pełen noży rzeźniczych oraz perkusję. To tutaj swój bunt i sprzeciw wobec postawy ojca grą na perkusji wyraża Hipolit i w tym miejscu Fedra szaleje z zazdrości o Hipolita.

Samo wprowadzenie na scenę Arycji nawiązuje do rzeźniczego pomysłu na "Fedrę". Grająca tę bohaterkę Katarzyna Dałek wchodzi na scenę półnaga, opiera się o ścianę, wypinając pośladki i eksponując nogi, potem z wyuzdaną i karykaturalnie przesadną atencją ubierane przez jej służkę Ismenę (Agata Woźnicka). Cały ten przedłużony rytuał zakładania kolejnych części garderoby przywodzi na myśl obrabianie mięsa - Arycja, jak sugeruje nam reżyser od pierwszej chwili - jest towarem. Sama doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego położenia i stara się wykorzystać korzystną koniunkturę, choć Katarzyna Dałek prowadzi swoją bohaterkę tak, że wymyka się łatwym klasyfikacjom. Wyrachowanie Arycji idzie w parze z trzeźwą oceną sytuacji.

Budowane na niuansach role dają aktorom wielką przestrzeń do popisu. Skwapliwie korzysta z tego między innymi Marek Tynda, który w roli Tezeusza miota się jako król spętany własną bezradnością, wynikającą z niewiedzy - Tezeusz nie panuje nad tym, co dzieje się w jego królestwie. Jest wściekły i zaślepiony własną niemocą. Na drugim biegunie znajduje się Enon Krzysztofa Matuszewskiego, intrygant, przyjaciel i powiernik sekretów królowej. Matuszewski kreuje go na postać dwulicową i do szpiku kości merkantylną, a przy tym na swój sposób szczerą i niepozbawioną ludzkiego pierwiastka.

Wszyscy oni grają jednak wobec Fedry - kolejnej mistrzowskiej roli Katarzyny Figury. Fedra Katarzyny Figury jest brudna od własnych myśli, bezradna obezwładniającą ją siłą uczuć do pasierba, lekkomyślna i naiwna, gdy wierzy w szczęśliwe zakończenie lub gdy bez zahamowań zwierza się innym. Rzuca na szalę wszystko, co ma, poświęcając własną godność, królewski majestat i dobre imię.

Fedra to kobieta pełna namiętności, a przy tym kobieta świadoma swojej słabości, która jest w stanie oddać wszystko za miłość, a po odrzuceniu przez Hipolita czuje się osobą pohańbioną i wściekle zazdrosną o tę, która zawładnęła jego sercem. Prawie do samego końca pozostanie kobietą zniewoloną, spętaną własnymi uczuciami, kłamstwami i matactwami w imię wyimaginowanego szczęścia. Chociaż cała uwaga skupiona jest na tej postaci, Katarzyna Figura przez cały czas unosi ten ciężar, nie tracąc na wiarygodności i sile aktorskiego wyrazu. Chociaż ma całą serię monologów, najlepszy jest ten ostatni, na którym spektakl się kończy.

Niestety, roli Hipolita nie udźwignął Jakub Nosiadek, który wielkim emocjom Fedry przeciwstawia jedną pozę i jeden jedyny płaczliwy wyraz twarzy. Poza imponującą sylwetką, Nosiadek na tle tak dobrze dysponowanych kolegów zagrał postać przezroczystą i nijaką. Ponadto poważne problemy z dykcją tego aktora podkreślone zostały przez użycie mikroportu - to jeden z mniej udanych pomysłów reżysera, który wszystkich aktorów zupełnie niepotrzebnie wyposażył w mikroporty.

Spektakl długimi momentami rozgrywa się w ciszy, czasem przerwanej pojedynczymi dźwiękami lub charakterystycznym odgłosem noży. Bardzo świadomie przestrzeń dźwiękową przedstawienia zbudowała Agnieszka Stulgińska, czasem porażając dźwiękiem basów lub perkusji. Grzegorz Wiśniewski większość scen łączy na zasadzie kontrastu - ostrą zmianą świateł, kierunku i sposoby gry. Zresztą, sposób prowadzenia przez niego świateł imponuje nie mniej niż to, jak poprowadził główne role. Także dlatego "Fedra" zawiera w sobie uniwersalną i zrozumiałą dla każdego, gorzką lekcję destrukcyjnego wpływu nieodwzajemnionych uczuć.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
6 maja 2019
Spektakle
Fedra