Przez Pasje życia: ku radości Zmartwychwstania
Ponadto, proponowano mi wpis do Księgi rekordów Guinnessa za pokaźną liczbę spektakli Pasji, ale odmówiłem. Od świadków/uczestników Misteriów Męki Pańskiej otrzymałem ok. 5 tys. listów z całego świata, w których pisali o swoich życiu i o tym jak przeżyte Pasje wpłynęły na ich nawrócenie. Prowadziłem Złotą Księgę dokumentującą moją działalność artystyczną. To były owoce Pasji, a dla mnie największa radość i nagroda.Z reżyserem i aktorem Tadeuszem Różyckim w Paryżu – rozmawia Joanna Okarma z Dziennika Teatralnego.
Joanna Okarma: Jest Pan teologiem, reżyserem, aktorem, publicystą, fotoreporterem. Chyba niczego nie pominęłam...? To wiele zajęć. Czy te role odgrywał Pan kolejno czy jednocześnie?
Tadeusz Różycki: Faktycznie, ma Pani rację. To zależało od sytuacji i okoliczności..., stopniowo pojawiały się nowe aktywności.
JO: Jak to się zaczęło?
TR: Studiowałam teologię. W Lublinie zetknąłem się z Leszkiem Mądzikiem i pod jego kierownictwem wystawialiśmy sztuki. Tam zafascynowałem się Starym i Nowym Testamentem. Już wówczas wiedziałem, że SiNT mnie inspiruje i do niego wrócę. Najpierw samodzielnie wyreżyserowałem film: „Radość i Braterstwo" o św. Franciszku i św. Klarze. W latach 70.-tych XX w. film był wyświetlany w kościołach w Polsce, bowiem wówczas nie mógł być wyemitowany w telewizji publicznej. Takie były czasy i moje początki... Doszedłem jednak do wniosku, że teatr - bardziej niż film - angażuje aktorów, widzów i spróbowałem tej formy wyrazu.
JO: Dalej był tylko teatr. Czy od razu zaczął Pan reżyserować teatralne Misteria Męki Pańskiej?
TR: Pasje robili Zefirelli, Pasolini, Mel Gibson. W Polsce Misteria Męki Pańskiej odbywają się w Kalwarii Zebrzydowskiej, Górce Klasztornej, Gdańsku, odbywają się w plenerach czy też w salach różnych miejscowości. Nasze Pasje charakteryzowały się tym, że były przedstawione w sposób tak bardzo sugestywny, coś w stylu Mela Gibsona - oczywiście w adaptacji teatralnej a nie filmowej. Dzięki Duchowi św., Łasce Bożej i modlitwom owoce były takie, że ludzie się nawracali.
Pier Paolo Pasolini – włoski reżyser – brał ludzi z ulicy, a Maryję grała jego mama. Franco Zeffirelli zrobił film 2 cz. Chrystus był bardzo subtelny, miał niebieskie oczy. Natomiast arcydzieło mistyczne zrobił Mel Gibson. To było niesamowite. Żydzi się buntowali, chcieli film wycofać, bowiem scenę kupców w Świątyni zrobił bardzo sugestywnie.
Robert Hossein w Paryżu, który był aktorem i reżyserem na miarę Hollywood i reżyserował na wielkich scenach Paryskich, np. męża bohaterki w Angelika wśród piratów, zrobił piękny film o Janie Pawle II – na skalę światową, o Napoleonie. Zrobił cudowne Pasje ze Zmartwychwstaniem. Także niesamowite talenty. Nie ma już teraz takich talentów mistycznych w Paryżu. Są spektakle, np. w największym kościele Saint-Sulpice (dłuższy 5 m od Katedry Notre-Dame, otoczony fontannami – obok którego mieszka Catherine Deneuve) w krypcie są wystawiane sztuki o św. Teresie z Avilla, o św. Teresie od Dzieciątka Jezus. Przepiękne spektakle! Nawet o Rewolucji Francuskiej przedstawiono Anną Antoninę jak była zamknięta w murach Les Tuileries przed udaniem się na szafot.
Wyczuwam błyskawicznie ducha reżyserów, w jakim piszą akcencie.
W Polsce obracałem się w świecie artystów, teatrów, sztuki. Poznałem Kantora, Grotowskiego i ich wartości. Blaski i cienie zawodu artysty. Niekoniecznie znajdowałam swoje miejsce wśród homoseksualistów w tym zawodzie. W l. 70.-tych robiliśmy już wielokrotnie spektakle religijne na dużą skalę, co się ówczesnym władzom nie podobało. Z tego powodu byłem notowany przez Milicję Obywatelską. To stało się przyczyną przed 1980 r., iż kilkukrotnie nie udzielono mi pozwolenia na wyjazd za granicę i wydania paszportu powołując się na odpowiednie paragrafy i moje (rzekome) śląskie pochodzenie. Dzięki pomocy Clive'a Harris'a w Katowicach uzyskałem paszport, wizę miesięczną i tuż przed wybuchem stanu wojennego w Polsce wyjechałem z teatrem do Paryża, ale już nie mogłem wrócić. Społeczność lokalna w Paryżu przyjęła mnie, zadomowiłem się, reżyserowałem "Pasje" w Polskiej Misji Katolickiej, występowałem w teatrach i już zostałem. Po 1,5 roku, bez żadnej łapówki, sprowadziłem rodzinę.
JO: Jaki był przez te lata Wielki Post w Pana życiu paryskim?
TR: Do spektakli Misteriów Męki Pańskiej przygotowywałem się duchowo poprzez modlitwę i post. Do przedstawień Pasji angażowałem społeczność lokalną, ludzi w różnym wieku i doświadczeniem życiowym, nie wyłączając osób w czasie kryzysu. Spośród wielu obchodów często wspominam Wielki Czwartek 1992 r. w Paryżu.
Do Ostatniej Wieczerzy przygotowaliśmy chleb, dzban z 5 litrami wina. Cała społeczność zaangażowała się w przygotowanie. Był to spektakl, który angażował nie tylko zmysły, ale niejako przymuszał widzów do rozważań, głębszej refleksji, dotykał wnętrza człowieka. Powstała symbioza życzliwości, kiedy dzieliliśmy wielki bochen chleba pomiędzy zebranych.
Na drugi dzień, w Wielki Piątek odprawialiśmy Drogę Krzyżową w plenerze - to były głębokie przeżycia. Ludzie kolejno dźwigali krzyż po dzielnicach miasta, ubogich, nierzadko zaniedbanych, po wzgórzach, na Montmartre, aż do bazyliki Sacré-Coeur. Krzyż niósł także ówczesny abp Paryża, ks. abp Jean-Marie Lustiger. Pamiętam, że wielu mieszkańców Paryża włączyło się w Drogę Krzyżową.
Tamtego roku poproszono nas o przygotowanie Misterium Męki Pańskiej. Odbyło się ono na ogrodzonym placu u podnóża Sacré-Coeur. Policja nas asekurowała, temp. powietrza sięgała 0°C, wieczorem na minusie, nawet padał śnieg. Krocząc po paryskim bruku, po drodze spotykali nas obcokrajowcy, muzułmanie i widać było, że zaintrygował ich nasz spektakl, bowiem przystawali i obserwowali nas. Zainteresowanie było kiedy niosłem krzyż. Akcja trwała 1,5 godz. Kiedy były upadki Chrystusa-aktora obcokrajowcy pytali dlaczego żołnierze-aktorzy tak bardzo biją niosącego belkę. Gdy odbywało się krzyżowanie – pamiętam - że wiał silny, mroźny wiatr, który przeszywał moje ciało aż do trzewi. Byłem rozebrany, postępowałem boso, a widzowie w futerkach i byli pewni, że zachoruję. Ich obawy nie spełniły się. Na placu u podnóża Bazyliki Sacré-Coeur Pasję wystawiliśmy 1 raz.
JO: Czy Pan jako aktor obserwował widzów i aktorów?
TR: Chrystus dobrowolnie zgodził się dokonał kenozy, czyli samowyniszczenia, samounicestwienia. Stał się grzechem – wg słów św. Pawła (por. 2 Kor 5, 21) – Człowiek bez grzechu. Uczestnicy Misterium Męki Pańskiej zastanawiali się nad tym: jaki musi być ciężar grzechu, skoro Chrystus podjął tę mękę. Aktorzy, jak i uczestnicy doznawali wewnętrznej przemiany, która wpłynęła na dalsze ich życie. Ludzie doświadczali nawrócenia trwałego – to były owoce Pasji. Nota bene, nawet Judasz, miał bardzo odpowiedzialną rolę, bez której Pasja nie mogłaby się odbyć, później nie brał 30 srebrników.
W bieżącym roku uczestniczyłem w Pasji wystawianej przez Francuzów w Paryżu. Pasja była wg 1 z 4 Ewangelii, ale niestety, nie miała Rezurekcji, czyli Zmartwychwstania - najważniejszego akcentu. Ten fakt mnie zasmucił.
JO: Czy w przeżywaniu Pasji istotne były wewnętrzne poruszenia aktorów i uczestników? Czy to doświadczenie sztuki (sakralnej) – obecnie powiedzielibyśmy teatru ulicy, performance – na tym się kończy, także dla osoby (nie)wierzącej?
TR: Prosta s. Faustyna Kowalska, nazwana przez Chrystusa Jego sekretarką, przez swoją pokorę umiała odczytywać Jego misję do świata. S. Faustyna przekazywała światu, że największy grzesznik może doznać Jego Łaski. Chrystus powiedział do s. Faustyny: „Niech pokładają nadzieję w miłosierdziu Moim najwięksi grzesznicy. Oni mają prawo przed innymi do ufności w przepaść miłosierdzia Mojego. Córko Moja, pisz o Moim miłosierdziu dla dusz znękanych. Rozkosz sprawiają Mi dusze, które się odwołują do Mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do Mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim" (Dz 1146). To Boskie Miłosierdzie winno się rozszerzać w kolejnym wieku egoizmu, hedonizmu, wojen, nawet wobec osób (nie)wierzących. Dlatego sztuką sakralną powinni zajmować się osoby o wielkiej pokorze.
JO: Czy w Paryżu wystawiał Pan inne sztuki?
TR: Przez 12 lat w Kościele Polskim na Concorde przedstawialiśmy Misteria Męki Pańskiej i s. Faustynę. Graliśmy także: Przed sklepem jubilera, Brat naszego Boga (fragm.), Znak Krzyża. Następnie przeniosłem Pasje do innych krajów, m.in.: Litwa, Białoruś, Ukraina, Irkuck w Rosji... gdzie tego typu Misteria Męki Pańskiej i spektakle o s. Faustynie Kowalskiej odbywały się 1 raz w historii danego kościoła lokalnego. Pasje (we fragmentach) były wystawiane w kościołach w Indiach i Chinach. Ostatni, 801 raz, zagrałem na Wyspie Mauritius. Niektóre z nich udało się zarejestrować na taśmie VHS - taka wówczas była technika - a dzisiaj można je obejrzeć na YT.
JO: Chce Pan powiedzieć, że 801 razy zagrał Pan Chrystusa w reżyserowanych przez siebie Pasjach?
TR: Tak, czas szybko płynie i nie wiem kiedy to się odbyło, aż tyle razy!? Inni też to zauważyli. Nagrodę odebrałem za 40 lat działalności od Ojca św. Jana Pawła II z rąk ks. kard. Andrzeja M. Deskura, poruszającego się już na wózku inwalidzkim. Odznaczony zostałem Krzyżem kawalerskim Papieskiego Orderu św. Grzegorza Wielkiego za działalność i zasługi w Kościele katolickim.
Ponadto, proponowano mi wpis do Księgi rekordów Guinnessa za pokaźną liczbę spektakli Pasji, ale odmówiłem. Od świadków/uczestników Misteriów Męki Pańskiej otrzymałem ok. 5 tys. listów z całego świata, w których pisali o swoich życiu i o tym jak przeżyte Pasje wpłynęły na ich nawrócenie. Prowadziłem Złotą Księgę dokumentującą moją działalność artystyczną. To były owoce Pasji, a dla mnie największa radość i nagroda.
JO: Czy Pan nadal ma plany teatralne?
TR: Otrzymałem wiele zaproszeń do wystawienia Misterium Męki Pańskiej, m.in. z Guadelupe w Meksyku. Z chęcią jeszcze bym zrobił Pasję, ale obawiam się, że przyszłe przedsięwzięcia przekraczają moje możliwości, przede wszystkim czasowe. To nie znaczy, że nie mam zdolności. W tych Pasjach przedstawiłbym przyszłość apokaliptyczną. Wyciągnąłbym passusy z Objawień św. Jana i nie tylko, żeby ludzie wyszli, jedni się nawrócili, inni zastrzelili, a jeszcze inni by pętle zakładali i się powiesili, inni byliby uzdrowieni... Takie dzisiaj trzeba robić Pasje, a nie jakieś widowiska! - Aaa... ładne było. - Nie!, muszą się włosy jeżyć. Tak jak było z tsunami, tak dzisiaj trzeba działać w teatrze!
Jestem przekonany, że „dzieła sztuki mówią o twórcach, pozwalają poznać ich wnętrze i ukazują szczególny wkład każdego z nich w dzieje kultury" (z Listu Jana Pawła II do artystów). Uważam, że każdy artysta powinien z nim się zapoznać, przemyśleć i zastanowić się nad wymiarem i sensem swojej pracy.
JO: W takim razie życzę Panu potrzebnych Łask Bożych i dużo wolnego czasu w realizacji planów teatralnych. Mam nadzieję, że w przyszłości jeszcze będziemy mieli sposobność spotkać się, by porozmawiać o innych Pana aktywnościach. A tymczasem dziękuję za rozmowę.
TR: Dziękuję Pani.
__
© Dla Dziennika Teatralnego z Tadeuszem Różyckim rozmawiała Joanna Okarma
Paryż / Warszawa, dn. 30.03.2025 r.
__
Tadeusz Różycki (ur. 12.01.1947 r. w Jeżowem, woj. podkarpackie) – polski teolog, historyk sztuki (sakralnej), aktor, reżyser, dziennikarz, fotoreporter podróży papieskich: Jana Pawła II, Benedykta XVI, Franciszka, podróżnik, publicysta, członek Polskiego Stowarzyszenia Autorów, Dziennikarzy i Tłumaczy w Europie (APAJTE).
Reżyser filmu „Radość i braterstwo" o św. Franciszku i św. Klarze. Angażował społeczność lokalną w różnych krajach z którą wystawiał Misteria Męki Pańskiej. We wszystkich przedstawieniach, 801 razy, kreował Jezusa Chrystusa. Reżyser spektakli o s. Faustynie Kowalskiej, Przed sklepem jubilera, Brat naszego Boga (fragm.), Znak Krzyża. Chrystusa zagrał w sztuce Gość nieoczekiwany, reż. Tomasz Białkowski. Odznaczony Krzyżem kawalerskim Papieskiego Orderu św. Grzegorza Wielkiego w 2011 r. za 40 lat działalności i zasługi w Kościele katolickim.
Fotoreporter głównie w paryskim „Głosie katolickim", tygodniku kulturalno-oświatowym „Teczka", gazecie warszawskiej „Idziemy".
Odwiedził 150 krajów. Do Parafialnej „Zbiornicy Sztuki Religijnej" w Jeżowem /k Rudnika nad Sanem na ręce proboszcza ks. Ludwika Bielawskiego – również historyka sztuki – Różycki podarował wiele unikalnych cennych pamiątek z podróży, m.in. czaszkę z relikwiami św. Atanazego z III w. przywiezioną z Góry Atos w Grecji, Pietę z XIX w. będącą kopią Matki Bożej Limanowskiej, posążek z Grobu Faraona z Egiptu sprzed 5 tys. lat, Szopkę Bożonarodzeniową z XIX w. z 32 polichromowanymi figurkami, obraz olejny Chrystusa w ogrodzie oliwnym z poł. XVIII w., obraz olejny Chrystus siedzący na tronie o wys. 2 m, figurki miśnieńskie z XIX w., ok. 500 rzeźb Chrystusa frasobliwego, figury Jezusa Frasobliwego z XIX w., ikony, rzeźba św. Marcina na koniu, srebrny kielich, Pieta polichromowana o wys. 1,5 m, odrestaurowana rzeźba św. Mikołaja na blasze. Po latach opublikowano Katalog zbiorów Muzeum Chrystusa Frasobliwego im. ks. Ludwika Bielawskiego w Jeżowem, który Różycki porównał z prywatnym listem sporządzonym przez pierwszego kustosza Zbiornicy – ks. Ludwika Bielawskiego – powołującego się na odręczny katalog zbiorów i – ku swojemu zaskoczeniu i rozczarowaniu – stwierdził, że wiele z podarowanych eksponatów w późniejszym czasie zaginęło. Mieszka w Paryżu.
Joanna Okarma
Dziennik Teatralny Warszawa
5 kwietnia 2025