Przez style i epoki

Pierwszy recital w Teatrze Muzycznym z nowego cyklu Kameralnych Spotkań z Gwiazdą wypadł bardzo udanie. Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak przeprowadziła słuchaczy przez style i epoki, od baroku po XX wiek.

Teatr Muzyczny w Lublinie rozpoczął rok 2010 nowym cyklem koncertów. Kameralne Spotkania z Gwiazdą są propozycją dla miłośników belcanta, których w Lublinie jest naprawdę sporo, o czym świadczy choćby niezapomniana premiera megawidowiska, jakim była "Traviata" wystawiona przez teatr w listopadzie 2008 roku w hali Globus. 

W ciągu dwóch dni, podczas dwóch spektakli operę obejrzało 8 tysięcy melomanów! Ponieważ brak finansów na razie nie pozwala na kolejne przedsięwzięcie artystyczne tego typu, teatr proponuje widzom operę "w pigułce", czyli najpiękniejsze arie w wykonaniu swoich solistów. Sądząc po reakcji publiczności pierwszego wieczoru - pomysł jest strzałem w dziesiątkę.

Cykl zainaugurowała w piątek Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak. Artystka przygotowała recital złożony z arii oratoryjnych i operowych oraz pieśni, tak dobierając utwory, by stanowiły logiczną całość. Towarzyszyła jej pianistka Karolina Hordyjewicz - bardzo sprawna technicznie, wrażliwa muzycznie, świetnie współpracująca z solistką, współkreująca interpretacje w sposób, o którym wielu śpiewaków może jedynie pomarzyć.

W pierwszej części publiczność wysłuchała arii "Jubilate o amaeni Chori" z kantaty "Introduzione e Gloria" Antonia Vivaldiego, arii "Buss und Reu" z Pasji według św. Mateusza Jana Sebastiana Bacha, dwóch pieśni: "Precz z moich oczu" Fryderyka Chopina i "Mów do mnie jeszcze" Mieczysława Karłowicza, Segidilli z I aktu opery "Carmen" Georgesa Bizeta i arii Dalili "Mon coeur s\'ouvre a ta voix" z II aktu opery "Samson i Dalia" Camille\'a Saint-Saënsa.

Obdarzona pięknym mezzosopranem o ciemnej, głębokiej barwie artystka postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko, przeprowadzając słuchaczy przez style i epoki od baroku po XX wiek: od błyskotliwej koloratury Vivaldiego po rozbudowane, typowe dla włoskiego belcanta frazy Donizettiego.

Dla śpiewaczki, która na co dzień kreuje role bohaterek oper romantycznych, powrót do surowej dyscypliny Vivaldiego jest przeskokiem tyleż trudnym co kuszącym. Kompletna zmiana sposobu traktowania głosu (dla Vivaldiego to po prostu jeszcze jeden instrument), a co za tym idzie, oddechu i posługiwania się dynamiką (nagłe zmiany piano-forte), wreszcie wspomniana koloratura, która dodaje wykonaniu blasku - wszystko to jest wyzwaniem dla artysty specjalizującego się w zupełnie innej stylistyce. I tu przychodzi z pomocą technika, którą Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak na szczęście w trakcie kształcenia głosu posiadła.

Podobnie instrumentalnie traktowany jest głos u Bacha, przy czym aria Buss und Reu - jedna z najpiękniejszych w Pasji Mateuszowej, stawia śpiewakowi za zadanie stworzenie nastroju smutku, a nawet naśladowanie łkania i kropel krwi spadających z boku Ukrzyżowanego. Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak priorytetowo potraktowała tu uzyskanie odpowiedniego wolumenu głosu, co w konsekwencji dało znakomity efekt emocjonalny.

Bardzo dobrze wypadły pieśni - z czytelnie podanym tekstem i bogactwem romantycznych emocji, z logicznie prowadzonymi frazami i bogatą dynamiką.

Wielkie brawa otrzymała artystka za Segidillę - publiczność lubelska doskonale pamięta kreację Elżbiety Kaczmarzyk-Janczak w roli Carmen.

Prawdziwa burza oklasków nastąpiła jednak po arii Dalili. Genialne legato, płynność prowadzenia długich fraz, imponujący wolumen głosu o pięknej, ciemnej barwie, a także konsekwentne budowanie dramatycznego nastroju z umiejętnie stosowanymi przez śpiewaczkę kulminacjami pozwoliło słuchaczom na bogate przeżycia natury estetycznej, a mówiąc wprost - wywołało dreszcze. Brawo!

Drugą część recitalu wypełniły: aria Izabeli "Cruda sorte" z opery "Włoszka w Algierze" Gioacchina Rossiniego, pieśni Franciszka Schuberta "Die junge Nonne" i Manuela de Falli "El pano moruno", aria Azuceny z II aktu opery "Trubadur" Giuseppe\'a Verdiego, pieśń Ryszarda Straussa "Zueignung" oraz aria "O mio Fernando" z opery "Faworyta" Gaetana Donizettiego.

Słuchacze ponownie mieli możliwość rozkoszowania się błyskotliwą koloraturą, aczkolwiek tym razem w ujęciu romantycznym mistrza Rossiniego, i ponownie wysłuchać pieśni - ale jakże innych w sposobie interpretacji (nagromadzenie emocji u Schuberta i rozładowanie ich u de Falli). Punkt ciężkości w drugiej części recitalu stanowiła aria Azuceny - jedna z najbardziej dramatycznych i najtrudniejszych w całej literaturze operowej. Pokazując rozpacz na granicy obłędu oszalałej z bólu po stracie dziecka Azuceny, Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak udowodniła swój profesjonalny warsztat nie tylko wokalny, ale i dramatyczny. Kończącą recital arię Leonory z III aktu "Faworyty", będącą efektownym powrotem do włoskiego belcanta poprzedziła pieśń Straussa - bogata w środki wyrazowe, dająca śpiewaczce kolejną możliwość ciekawej interpretacji.

Na koniec publiczność miała okazję porozmawiania z solistką, która chętnie odpowiadała na pytania dotyczące między innymi jej występu u boku Placido Domingo.

W koncercie wzięły udział także solistki orkiestry Teatru Muzycznego: Agnieszka Tyrawska-Kopeć - flet i Elżbieta Pazur-Modrzejewska - harfa. W pierwszej części wieczoru wykonały "Entr\'acte" Jacquesa Iberta, III część Sonaty g-moll Carla Philippa Emanuela Bacha oraz Intermezzo z III aktu opery Carmen Georgesa Bizeta, w drugiej zaś Wariacje na temat "Non piu mesta" Fryderyka Chopina i "Medytacje" z opery Thais Julesa Masseneta. Młode artystki pokazały wysoki kunszt i wzbudziły duże zainteresowanie wśród publiczności.

Kolejne Kameralne Spotkanie z Gwiazdami Teatru Muzycznego już 7 lutego. Będzie to "Miłosny wieczór z Mozartem". Wystąpią Karolina Gorgol-Zaborniak, Dorota Laskowiecka, Andrzej Witlewski i Patrycjusz Sokołowski.



Dorota Gonet, Radio Lublin
Gazeta Wyborcza Lublin
18 stycznia 2010
Portrety
Marek Koterski