Przybyszewska i jej Gasztowt

W zeszłym roku pod redakcją Dagmary Binkowskiej ukazała się staraniem Fundacji Terytoria Książki dotąd nie publikowana powieść Stanisławy Przybyszewskiej pt. „Twórczość Gerarda Gasztowta". To już trzeci tom w serii „Przybyszewska", poprzedzony zbiorem „Cyrograf na własnej skórze i inne opowiadania" oraz powieścią „Asymptoty".

Stanisława Przybyszewska była córką Anieli Pająkówny i Stanisława Przybyszewskiego, pisarza oraz obyczajowego skandalisty. Wychowywała ją jednak tylko matka a po jej śmierci w 1912 roku - Wacław i Zofia Moraczewscy oraz wujostwo Helena i Marcin Barlińscy, dzięki którym Przybyszewska uzyskała bardzo staranne wykształcenie. Helena Barlińska była zresztą wsparciem dla Przybyszewskiej przez cały okres jej życia. Pomoc materialną po śmierci Anieli Pająkówny okazywali także Pawlikowscy. Przybyszewska w roku 1923 poślubiła malarza Jana Panieńskiego i wraz z mężem zamieszkała w Gdańsku, gdzie był nauczycielem rysunków w Gimnazjum Polskim. Pod koniec 1925r. Jan Panieński wyjechał na studia artystyczne do Paryża, gdzie nagle zmarł. Przybyszewska odtąd poświęciła się przede wszystkim twórczości literackiej, utrzymując się z prywatnych lekcji języków obcych i mieszkając w służbowym mieszkaniu Panieńskiego, które władze gimnazjum pozwoliły jej nieodpłatnie użytkować. W tym też czasie pisze „Twórczość Gerarda Gasztowta", którą ukończyła pod koniec 1928 roku oraz „Sprawę Dantona" (1929).

Przybyszewska poza niedużymi kwotami za lekcje, których udzielała i które były podstawą jej utrzymania po śmierci męża, dostawała w latach 1929-1933 także zasiłki i stypendia Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz pomoc finansową od ciotki Heleny Barlińskiej i przyrodniej siostry Iwy, córki Przybyszewskiego i  Dagny Juel-Przybyszewskiej. Datki te nie pozwalały jednak na godne życie, tym bardziej, że Przybyszewska cierpiała na reumatyzm i była uzależniona od morfiny. Żyła w ubóstwie, ale nie chciała wracać do Warszawy, by korzystać z gościny w domu Barlińskich. Przybyszewska zmarła 15 sierpnia 1935 z wycieńczenia i biedy, nie doczekawszy uznania jej współczesnych ani publikacji swoich tekstów, których pozostawiła całkiem sporo.

„Twórczość Gerarda Gasztowta" opowiada o losach stojącego u progu kariery malarza, który pewnego dnia idzie na wystawę swoich obrazów. To szczególne wydarzenie, bowiem jest to pierwsza wystawa, w której bierze udział a ponieważ jest to wystawa zbiorowa, jego dzieła zostaną skonfrontowane z innymi. A tego najwyraźniej obawia się. Jest jednak pełen nadziei - kilka dni wcześniej ktoś zakupił dwa jego obrazy za całkiem niezłe pieniądze, spłacił długi i poczynił konieczne zakupy osobiste. Na wystawie poznaje intrygującego mężczyznę, który jest wyraźne zainteresowany jego malarstwem i - jak później okazuje się - znacząco wpływa na dalsze losy malarza. Tego samego dnia Gasztowt spotyka Tamarę, którą później, po wyjściu z galerii, ratuje z topieli. Niedoszła samobójczyni od początku fascynuje Gasztowta nieprzeciętną inteligencją i przemijającą, ale wciąż szlachetną urodą. Proponuje jej nocleg w swoim mieszkaniu, ale kiedy rankiem budzi się, kobiety już nie ma. Gasztowt postanawia ją odnaleźć.

I tu ma swój początek jego wędrówka mroczniejącymi ulicami miasta w poszukiwaniu niezwykłej Tamary. Wątki powieści zaczynają zaskakująco krzyżować się, atmosfera staje się gęsta i nie wiadomo, czy to, co opisuje autorka to rzeczywistość czy jedynie imaginacja głównego bohatera. Gasztowt błądzi ciemnymi zaułkachi miasta, które staje się coraz bardziej wrogie, niebezpieczne, jakby wsysające w niedookreślone przestrzenie i sytuacje. Podczas tychże poszukiwań Gasztowt ponownie spotyka mężczyznę z galerii. Wędrują dalej już razem - nie bardzo wiadomo dokąd. Ostatecznie nasz bohater trafia do mieszkania owego mężczyzny, który stara się mu uświadomić, kim naprawdę jest.

Ale Gasztowt wreszcie odnajduje mieszkanie Tamary i ją samą - trudno jednak ocenić, czy znajduje ją dzięki własnym staraniom, czy za sprawą tajemniczego mężczyzny. Gasztowt opowiada kobiecie o swojej przedziwnej wędrówce, choć obawia się jej reakcji. Tamara co prawda podejrzewa bliskie niebezpieczeństwo, ale przystaje na propozycję Gasztowta, by przenieść się do jego mieszkania i zacząć wspólne życie. Gasztowt jest dziwnie pewien tego, że teraz będzie go stać na dostatnie życie i utrzymanie rodziny. Jeszcze tego samego wieczora (nocą?) Tamara przeprowadza się i resztę nocy wraz z Gasztowtem spędzają na rozmowie o filozofii, jego twórczości i wspólnej przyszłości. Rankiem Gasztowt wraca do malowania. Na swoje obrazy patrzy inaczej niż dzień wcześniej, zagłębia się całkowicie w procesie tworzenia - ponownie traci kontakt z rzeczywistością choć jest świadomy obecności Tamary w pokoju obok.

Narrację powieści można podzielić na dwie części. Pierwsza, ilustrująca wędrówkę Gasztowta splątanymi ulicami miasta stała się przyczynkiem do rozważań nad kondycją sztuki i sensem tudzież ideą twórczości. Otoczenie, niezbyt przyjazne Gasztowtowi, uwypukla osamotnienie twórcy, uwikłanie się w proces twórczy, inne widzenie rzeczywistości, szukanie natchnienia i... zrozumienia. Doświadczamy zatrzymania czasu, albo co najmniej rozciągnięcia go ponad miarę - wędrówka sprawia wrażenie długotrwałej, tymczasem okazuje się trwać zaledwie kilka wieczornych godzin. Natomiast od momentu ponownego spotkania z Tamarą w jej skromnym pokoju akcja wyraźnie przyspiesza. Nie jest już tak odrealniona jak w pierwszej części, dzieje się dużo i szybko. Gasztowt jest bowiem w gorączce twórczej i popada w szaleństwo. Obserwujemy go w procesie tworzenia, w stanie wyjątkowym, najważniejszym dla twórcy, ważniejszym niż wszystko inne. To oddanie się Gasztowta sztuce Tamara przypłaca życiem a Gasztowt okupuje samotnością i własną duszą.

W tej powieści Przybyszewska jawnie koresponduje z ojcem i jego „Krzykiem". Gasztowt Przybyszewskiego jest jednak tylko schizofrenikiem, u Przybyszewskiej - twórcą zatopionym w procesie, sięgającym wyżyn intelektu i przekraczającym realność świata – osiągającym najwyższy, trzeci stopień rozwoju. Podświadomie szuka natchnienia w istocie życia, a zatem sensu wszelkiej twórczości tam, gdzie kończy się rzeczywistość a zaczyna świat pozazmysłowy. Czy słusznie? Z perspektywy artysty i jego dzieła – tak, ale w perspektywie etyki czy moralności już nie jest to takie oczywiste. Gasztowt dociera w swojej duchowej wędrówce do miejsca, gdzie dobro i zło zlewa się w jedno. Dla sztuki, dzieła, dla doskonałości przedstawienia idei na obrazie podejmuje się wyzwania i oddaje złu swoją twórczość, bo w swoim okrucieństwie jako twórca odnajduje wreszcie pasję tworzenia i istotę doskonałości dzieła.

Obraz wędrówki Gasztwta, będący metaforą jego duchowego rozwoju i przemiany, został przez Przybyszewską przestawiony bardzo plastycznie. Jej narracja przywołuje na myśl niemiecki ekspresjonizm. W aspekcie społeczno-psychologicznym  opowiada bowiem o kłopotach i samotności twórcy: samobójstwo Tamary jest nieuniknione a obłęd, w który wpada Gasztowt w konsekwencji swoich twórczych poszukiwań, prowadzących i tak do tragedii - zapętla czas i determinuje los. Przybyszewska przy tym przejawia pewien brak wiary w człowieka. I chyba takiego też stworzyła Gasztowta jako twórcę – na swoje podobieństwo. Ale jeżeli tak, to czy owym tajemniczym mężczyzną z powieści był jej ojciec? W książce pojawiają się liczne elementy grozy, mgliste i tajemnicze miejsca i sytuacje, które budzą poczucie niepewności i zagrożenia - jest coś, co czyha i może zaatakować w zaułkach przedstawianego miasta, choć nie ma to realnego kształtu. Obłędowi Gasztowta towarzyszą też zjawy, ale które z nich to efekt imaginacji Gasztowta czy też halucynacji a które są żywymi ludźmi? Czytelnik śledzi zatem los nieszczęsnego Gasztowta będąc oplątany pajęczą siecią wrażeń i ekspresji. Podejrzewa, że to nie koniec twórczej męki bohatera. I słusznie. Na koniec zyskuje pewność, że pozorna rzeczywistość kolejnego dnia malarza jest punktem wyjścia do jego następnego szaleństwa i totalnego zatracenia.

„Twórczość Gerarda Gasztowta" czytałam z dużym zainteresowaniem, choć nie ukrywam, że opis poszukiwania Tamary był dla mnie momentami dość nużący. Zastanawiałam się nawet, czy jest on odzwierciedleniem talentu pisarki czy raczej jej doświadczeń jako morfinistki. Doszłam również do wniosku, że nie można czytać Przybyszewskiej w oderwaniu od jej biografii i relacji z ojcem – mając to na uwadze „Twórczość Gerarda Gasztowta" zyskuje wymiar filozoficzny i moralny. Ale i w oderwaniu od nich jest ciekawą, nietypową w dzisiejszych czasach prozą ekspresjonistyczną, wartą – w mojej ocenie - ekranizacji. Może kiedyś ktoś odważy się przenieść „Twórczość Gerarda Gasztowta" na duży ekran lub scenę teatru? Książkę dodatkowo zaopatrzono w przypisy i komentarze redakcyjne oraz w notę edytorską. Czytamy w niej, że podczas redagowania powieści przyjęto zasadę umiarkowanej ingerencji w rękopis Przybyszewskiej, co oznacza, że czytelnik bierze do ręki tekst możliwie najbliższy oryginalnemu a przy tym odzwierciedlający pisarską indywidualność autorki. To bardzo ważne, bowiem dzięki temu zabiegowi jest to książka zarówno dla czytelnika ceniącego po prostu dobrą prozę, jak i dla profesjonalistów - badaczy i twórców.



Agnieszka Kowarska
Dziennik Teatralny Łódź
11 lutego 2020