Przymiarki do ciała

Ciało fascynuje niemal tak samo mocno, jak odrzuca i budzi wstręt. Zagadka tego, co moje i nie-moje zarazem, co stanowi integralną część z duchem, jednocześnie będąc czymś obok, niepoznawalnym i nieodkrywalnym, od zarania dziejów intryguje i budzi sprzeciw

Składowisko rzeczy niepotrzebnych i zapomnianych, plac zabaw w stanie rozkładu, najczulszy z przyjaciół i najpodlejszy z wrogów – takie ciało zainspirowało rumuńską choreografkę i tancerkę Vavę Stefanescu do stworzenia sztuki „After All”, drażniącej, niepokornej miniatury o lęku i pożądaniu własnej cielesności.

Kocham cię, ciało

Ciało lubi przeglądać się w lustrze. Jest plastyczne, gładkie i wciąż młode. Robi dobre wrażenie na sobie samym. Można oglądać podeszwy stóp i palce, rozmazywać krew, która cieknie strużką wzdłuż nogi. Ciało można przebierać, rozbierać i ubierać. I znów. I od nowa. Ciało jest nasze, należy do nas. Dlatego je kochamy.

Tancerka (a może raczej performerka?) Carmen Coaofana też przegląda się w lustrze. Próbuje tańczyć. Usiłuje poznawać świat poprzez swoje ciało – dotykowo, zmysłowo, trzymając w palcach rozrzucone rzeczy, tupiąc, krzycząc, wyjąc. Fizyczność pozwala poczuć smak prawdziwego życia.

Nienawidzę cię, ciało

Ciało jest odrażające, szczególnie wtedy, gdy boleśnie przypomina nam o swoich ograniczeniach. O tym, że posiada granice elastyczności, wytrzymałości, giętkości, których nawet najbardziej zdeterminowana osoba nie może przekroczyć.

W „After All” ciało określa wszystko i aby pozbyć się wytyczonych przez nie granic, trzeba je całkowicie zmienić. Nowe ciało oznacza całkowicie nową tożsamość. Sztuka Stefanescu jest właśnie taką ekspedycją w głąb luster w poszukiwaniu nowej siebie. Bohaterka zmęczona własnym ciałem poszukuje drugiej tożsamości – przebiera sukienki, zmienia buty, kłóci się ze zwierciadłem, płacze. Nie potrafi odnaleźć spokoju dopóty, dopóki nie odnajdzie właściwego sobie ciała, które w pełni zaakceptuje. Przymierza się sama do siebie, odrysowując obce sobie kształty na czarnej tablicy i upodobniając się do rachitycznej Vavy uwiecznionej na wyświetlanych filmach. Zaś taniec jest jedynie rytuałem, odpędzającym złe ciało i przywołującym nowe, lepsze, pozwalającym na przejście poza granicę liminalności i przepoczwarzenie się w nową osobę.

Od-rzeczowienie

„After All” to krzyk o podmiotowość i próba zerwania z urzeczowieniem człowieka. Nie bez przyczyny na scenie obserwujemy rozpaczliwe zabiegi bohaterki, by uporządkować porozrzucane przedmioty, by je ukryć, zamknąć; by zniknęły: „Gdy wszystko będzie gotowe, dodaj akcesoria do nowego ciała. Jeżeli zostaną odrzucone, nie martw się – to normalna reakcja, ciało przyzwyczai się do niektórych z nich i je zachowa, podczas gdy inne staną się niewidzialne.” Sztuka Stefanescu, zatańczona oszczędnie, niemal nieruchomo, afirmuje cielesność, wnika w ciało i oddaje mu hołd, jako kluczowi do ludzkiej tożsamości. „Ludzie, nie rzeczy” – zdaje się mówić bezładnie pląsające ciało tancerki.

Chociaż „After All” w dużej mierze bardziej przypominało ekscentryczny performance niż spektakl teatru tańca, trudno odmówić rumuńskiej artystce wybitnego konceptu poruszającego jeden z najistotniejszych problemów nurtujących współczesną sztukę - problemu cielesności i zwielokrotnionej tożsamości. A o tym, zawsze i pod każdą postacią, warto rozmawiać.

Vava Stefanescu (Rumunia) After all



Katarzyna Bojić
Dziennik Teatralny Katowice
30 czerwca 2011