Puk Puk, czyli nieudany humor w udanej oprawie

Dramaty i tragedie Szekspira nigdy nie wychodzą z mody i teatrów. Nic dziwnego - nieodmiennie zachwycają swoją uniwersalnością, wciągającą fabułą, wielowymiarowymi bohaterami i językiem, brzmiącym jak zbiór złotych myśli, sentencji i leksykalnych łamigłówek. Tylko czy dotyczy to również komedii? Z pewnością nie "Snu nocy letniej"...

Mimo, iż ta bardzo specyficzna sztuka nie do każdego przemówi, inscenizacji i reżyserii Magdaleny Piekorz nie można niczego zarzucić. Aktorzy świetnie rozumieją swoje postacie. Najbardziej zapada w pamięć rola Puka w wykonaniu Bartosza Buławy. Ten leśny tancerz bawi, zaskakuje i porusza wyobraźnię. Niezywkle lekko, a za razem precyzyjnie wykonuje bogate kompilacje swoich elfio-zwierzęcych ruchów. Jego postać migocze na scenie, nadając całemu spektaklowi baśniowej dynamiki. Bardzo barwną i żywą bohaterkę wykreowała również Beata Śliwińska w roli Heleny. Mimo nieszczęśliwej miłości, młoda kobieta ma w sobie mnóstwo zapału i wdzięku. Zaskakujące jest, jak zręcznie aktorka unika pretensjonalności, która wiąże się z jej postacią. Wzbudza szczerą sympatię i zaciekawienie, choć nie brak w niej rozchwianych emocji i przerysowanych reakcji.

Scenografia Katarzyny Sobańskiej i Marcela Sławińskiego imponuje rozmachem. Widz zostaje przeniesiony do baśniowego lasu, pełnego złotych poświat, ocienionych zakamarków, paprotnych zarośli, starych drzew i elfich czarów. Ekrany, wykorzystane jako tło, ukazujące zmienne krajobrazy, nadają głębi scenerii i dobrze oddają rozległość i różnorodność przedstawionego świata.

Kostiumy autorstwa Lidii Kanclerz budzą mieszane uczucia. Zachwycają pomysłowością, bogactwem i starannością wykonania i o ile stroje mitycznych stworzeń są cudnie bajkowe i trafione, o tyle ubiory pozostałych bohaterów wprowadzają małe zamieszanie. Bowiem akcja komedii dzieje się w starożytnych Atenach, co wynika z wypowiedzi i imion postaci, natomiast ich kostiumy w jasny sposób nawiązują do XVI-wiecznej Anglii. Być może twórcy zakładali, iż widz, wybierając się na sztukę Szekspira, intuicyjnie będzie oczekiwał kryz, rajstop i siatek na włosach. Jednak ostatecznie wprowadza to chyba tylko więcej zamieszanie w i tak zagmatwanej sztuce. Na uwagę zasługuje również charakteryzacja w wykonaniu Marianny Bartnickiej, Barbary Paski i Mateusza Stępniaka. Postać Puka wygląda jakby wyszła z narniowej szafy, a elfy i duszki rozczulają, bawią i zachwycają swoją barwnością i rozmaitością.

Nie sposób zaprzeczyć, iż realizacja tej znanej sztuki udała się Teatrowi Polskiemu imponująco. Na pewno nie zawiedziemy się dopracowaną scenografią, kostiumami, rozwiązaniami technicznymi, muzyką, choreografią, ruchem scenicznym ani aktorstwem. Aż żal, że taki potencjał został zainwestowany w tę męczącą i rozczarowującą humorem i motywacjami bohaterów komedię. Stanowi ona chyba najtrudniejszy dla twórców gatunek literacki, bo o ile akcja dramatów i tragedii budowana jest głównie na ponadczasowych wartościach takich jak miłość, prawda, sprawiedliwość, wiara, nadzieja, przyjaźń i kryzysach z nimi związanych, to komedie opierają się na konkretnych typach humoru, które do jednych trafią, do innych nie. Humor jest zdecydowanie mniej odporny na zmiany kulturowe i epokowe. Zatem trudno, by sztuka z renesansu bawiła obecnie tak samo, jak pięć stuleci temu. Z jakiegoś powodu jednak do dziś gra się ją w teatrach na całym świecie i prawdopodobnie nie wynika to jedynie ze sławy autora.

Pomimo opisanych wyżej wad, "Sen nocy letniej" ma w sobie niezwykły czar mitów i skąpanego w blasku świetlików i księżyca, onirycznego, tajemniczego lasu. Jeśli skupimy się na tym aspekcie, uda nam się miło spędzić czas na widowni.



Urszula Laszczyńska
Dziennik Teatralny Warszawa
9 marca 2024
Spektakle
Sen nocy letniej