"Pan Tadeusz" twardo stąpa po ziemi

- Poemat Mickiewicza to trzeźwe spojrzenie na nasz kraj i mechanizmy, które są w nas. Czasem prześmiewcze, a czasem bardzo poważne - mówi Joanna Szczepkowska, która wystąpi we własnej inscenizacji dzieła wieszcza na Dużej Scenie Wrocławskiego Teatru Lalek.

Katarzyna Kamińska: "Poezja romantyczna była moją karmą" - tak pisze Pani o sobie. "Pan Tadeusz" też był przeznaczeniem? Joanna Szczepkowska*: Jako dziecko uczyłam się liter nie przy pomocy alfabetu, ale wiersza „Pani Twardowska” Mickiewicza, czytał mi go mój ojciec. Pierwszą literą było więc nie „a”, ale „j”, bo wiersz zaczyna fraza „Jedzą, piją, lulki palą”. „Pan Tadeusz” nie był dla mnie tak ważny, przytłaczał mnie fakt, że to szkolna lektura. Pierwszy raz przeczytałam go właśnie w szkole i - jak dla większości - była to męka. Jeśli utwór jest zadany, z góry uznany za arcydzieło - przy takim natłoku wydarzeń, nazwisk, bitew - śmiertelnie nudzi. Jak każdy nastolatek miałam w sobie taki element buntu i zmęczenia szkołą. „Litwo, Ojczyzno moja...” nic mi nie mówiło, bo Litwa nie była moją ojczyzną. Nie mogłam się tym przejąć. Wróciłam do niego przy innej okazji, kiedy nie było już żadnego przymusu i wtedy mnie zachwycił. Tam jesteśmy fantastycznie sportretowani - nasza polska porywczość, biesiadowanie, te wieczne polemiki polityczne bez umiejętności słuchania przeciwnika - to jest satyra na Polaków, napisana prosto, pogodnie i z poczuciem humoru. Czesław Miłosz podkreślał metafizykę zawartą w "Panu Tadeuszu". Pani też ją w nim odnajduje? - Wręcz odwrotnie. "Pan Tadeusz" to trzeźwe spojrzenie na nasz kraj i na mechanizmy, które są w nas. Spojrzenie czasem prześmiewcze, czasem bardzo serio. Te nasze kłótnie polityczne, zawsze takie same, bez próby zrozumienia przeciwnika Poza tym to jest tak niesamowicie zmysłowy utwór - czuje się wilgotny mrok puszczy, zapach delikatnych roślin i pudru Telimeny Podjęłam się tego czytanego spektaklu m.in., żeby sprawdzić, czy "Pan Tadeusz" może być interesujący dla pokolenia dzisiejszych 20-30-latków. A raczej po to, żeby był interesujący sam w sobie, żeby zmazać nudę lektury, a jednocześnie sposobów szukać w samym wierszu. Okroiłam go tak, żeby dynamicznie opowiedzieć całą historię. Wykonawcami są aktorzy Teatru Lalek, co dodaje uroku całej sprawie - są wspaniali. Oprócz bitew, mów patriotycznych znajdziemy tam uniwersalne prawdy o życiu, miłości czy choćby flircie. Telimena była mistrzynią w tej materii. - Może nawet trochę za bardzo i przegrywa na tym mistrzostwie. Mickiewicz zdaje się dobrze znał kobiety, więc tutaj się sprawdził i jako praktyk, i jako poeta. Trochę się zemścił na jakiejś kochance, portretując Telimenę - takie przynajmniej mam wrażenie. Miłość Zosi i Tadeusza jest przesłodzona jak lukrowany tort, ale młode pary w literaturze XIX-wiecznej zawsze takie są. Romantyzm ma w sobie wiele idealizmu, ale to jest ludzkie i nawet my z komórkami przy uchu bywamy sentymentalni w literaturze SMS-owej. Niech mnie pani tylko nie pyta, jaki to będzie spektakl, bo jeszcze nie wiem - będzie żywy i spontaniczny jak nieznana nam twarz "Pana Tadeusza". Ten festiwal to nie tylko kolejny powrót do dzieła Mickiewicza. Wraca Pani także na teatralne deski. Stęskniła się Pani za widzami? - Bardzo. Wracam do teatru, gram w adaptacji "Lulu na moście" w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Rzeczywiście, kilkakrotnie zrywałam z teatrem - potrzeba ciszy po prostu. Z pisaniem jest inaczej. Tu jestem reżyserem, aktorem i scenografem. Poezja i proza to jest mój teatr. Występują w nim postaci z ulicy, ludzie na pograniczu upadku, których nazywam ludźmi "na murku". Artyści Pani nie interesują? Nie inspirują? - Nie. Teatr to tworzenie iluzji, ciągła praca nad czymś, co nie jest prawdziwe. Mnie strasznie to czasem męczy i często mam poczucie, że umyka mi prawdziwe życie. Dla mnie anonimowość jest wartością. Pani jest anonimowa? - Teoretycznie nie, ale żyję jak człowiek anonimowy, normalnie. Chodzę po mieście, spaceruję z psem po parku, nie mam zegarka, więc pytam ludzi, która jest godzina. Nie prowokuję ich do tego, żeby patrzyli na mnie jak na gwiazdę. Urodziłam się wśród znanych ludzi, widziałam, jak sława ich wichrowała, i wiem, że mnie ona nie jest potrzebna. Jestem częścią ulicy - nie chodzę w ciemnych okularach, nie stawiam kołnierza, nie przemykam ukradkiem. Spektakl "Pan Tadeusz" zobaczymy w sobotę 10 maja o godz. 19 (premiera) i w niedzielę 11 maja o godz. 12 i 15 na Dużej Scenie Wrocławskiego Teatru Lalek. Bilety (z makietą teatru papierowego) kosztują 30 i 40 zł. * Joanna Szczepkowska - aktorka teatralna i filmowa. Znana m.in. z roli w "Dekalogu III", "Kronice wypadków miłosnych" czy "Bożej podszewce". Jest także publicystką, stałą felietonistką "Wysokich Obcasów", autorką zbioru opowiadań "Fragmenty z życia lustra", dramatu "Goła baba" czy tomu wierszy "Ludzie ulicy i inne owoce miłości". Wkrótce ukaże się jej pierwsza powieść.

Katarzyna Kamińska
Gazeta Wyborcza Wrocław
6 maja 2008