R@Port staje do raportu

Główną nagrodę na zakończonym w piątek 8 Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port zdobył warszawski Teatr Studio, który przyjechał na gdyński festiwal z "Dwoma biednymi Rumunami, mówiącymi po polsku" Doroty Masłowskiej. Pod werdyktem jury wypada mi się tylko podpisać. Wyreżyserowane przez Agnieszkę Glińską przedstawienie także i mnie, z mojej skromnej perspektywy widza, wydało się najlepszą inscenizacją zaproszoną na tegoroczny R@Port.

Oburącz podpisałbym się też pod wyrażonym przez jurorów żalem, że przyszło im w tym roku wybierać z tak ograniczonego zestawu zaledwie pięciu przedstawień. (...) Od siebie dopisałbym jeszcze i to ubolewanie, że repertuar ósmego festiwalu R@Port cechowała niejaka mizeria nie tylko w dziedzinie liczby, ale także jakości zaproszonych inscenizacji.

Wykluczeńcy

"Dwoje biednych Rumunów, mówiących po polsku" to, przypomnijmy, sztuka napisana przez Masłowską w 2006 r., zatem nienowa, wystawiana już przez kilka teatrów. Agnieszce Glińskiej tej mocno zakręconej historii, "Dzikości serca" made in Poland, udało się nadać formę, dzięki której szalona autostopowa podróż cudacznej pary przebierańców, zamiast się gmatwać, staje się coraz bardziej czytelna, układając się, ale jakby mimochodem, w metaforą polskiej rzeczywistości. Zwłaszcza los świetnie zagranej przez Agnieszkę Pawełkiewicz Dżiny, wzruszająco nieporadnej, staje się tu - w dotykający widza sposób - pytaniem o los wszystkich tego rodzaju "wykluczonych".

Z resztą przedstawień R@Portu było już gorzej. "Upadek pierwszych ludzi" Teatru im. Horzycy, sztuka Antoniego Ferency, wyreżyserowana przez Iwonę Kępę, to także historia dwojga "wykluczeńców", ale tak wprost, tak ilustracyjnie oparta na biblijnej opowieści o grzechu pierworodnym, że w tej dosłowności gubiła się możliwa dramaturgia. Wyświetlono nawet odpowiednie freski z Kaplicy Sykstyńskiej, tak aby widz nie miał wątpliwości, o co w tym wszystkim chodzi...

"Kokolobolo, czyli opowieść o przypadkach Ślepego Maksa i Szai Magnata" [na zdjęciu] Teatru Nowego z Łodzi (tekst Roberta Urbańskiego, reżyseria Jacek Głomb) okazała się nieudaną teatralną balladą o dziejach żydowskiej społeczności w Łodzi. Jedynie wojenny rozdział, dramat łódzkich Żydów, żyjących złudzeniem, że bycie przydatnymi dla nazistów ocali im życie, mógł poruszyć i zastanowić, reszta została podana w konwencji staroświeckiego scenicznego realizmu, dziwnie odstającego od innych przedstawień R@Portu.

Teatr Wierszalin w swoim przedstawieniu "Zabłudowski cud" Piotra Tomaszuka stawiał pytania o polską duchowość i religijność. To pytania niemal (niestety) nieobecne w polskiej współczesnej dramaturgii, "Zabłudowski cud" mógłby więc być ciekawym poszerzeniem festiwalowego spectrum, gdyby nie to, że nie mógł się jakby zdecydować, czy bardziej interesuje go mistyka, czy polityka, spleciona z polsko-żydowskimi powojennymi wątkami.

Cieszy, że na festiwalu dobrze wypadła gdyńska produkcja "Joanna Szalona; Królowa" Teatru Miejskiego. Sztuka odnosząca się do historii, ale bez historycznego kostiumu, raczej rozważająca uniwersalne problemy ciała, płci, relacji rodzinnych. Mogły w tej sztuce przeszkadzać niektóre zbyt ograne reżyserskie chwyty, choćby zamierzone wypadanie aktorów z ról, ale w całym przedstawieniu widziało się konsekwentną reżyserską myśl Waldemara Raźniaka.

Festiwal bez smaku

Na koniec R@Portu pokazano poza konkursem "Bitwę warszawską 1920" Teatru Starego z Krakowa. Gdyby "Bitwę" wstawiono do konkursu, pewnie okazałaby się ona dla jej autora, Pawła Demirskiego, zwycięska. Po raz kolejny na R@Porcie... Choć po ósmej edycji festiwalu stanęło przede mną pytanie, czy to Demirski jest tak znakomitym autorem, czy też w kręgu, dość ciasnym przecież, współczesnych polskich dramaturgów nie dorobił się po prostu konkurencji.

W "Bitwie warszawskiej 1920" Demirski po swojemu nicuje i historyczne, i współczesne polskie mity. Tak mit bitwy warszawskiej, jak i mit III RP przedstawiane są jako jednakowo skłamane, pozorne, a przez to - wysysające z nas naszą narodową czy też społeczną energię. Co prawda to rozpoznanie mnie nie przekonało, a forma teatralna, przy wszystkich różnicach, wydała mi się mutacją innych sztuk duetu Paweł Demirski/Monika Strzępka, ale na bezrybiu tegorocznego R@Portu "Bitwa warszawska" stała się rybą.



Jarosław Zalesiński
Polska Dziennik Bałtcyki
26 listopada 2013