Razem i osobno
Niezwykły spektakl Teatru Korez w Katowicach - "Dwa" przedstawia cały wachlarz możliwych spojrzeń na pojęcie pary. Bycie w związku posiada dwie skrajności: raz bywa zabawnie i intrygująco, a innym razem równie tragicznie i boleśnie.Tutaj przeciętny bar to nie tylko miejsce schadzek, pogaduszek, świętowania i poznawania ludzi, ale również miejsce zalewania smutków, samotności i przemyśleń. Nieoszczędzane przez los małżeństwo barmanów, staje się świadkami przeróżnych historii ludzi, którzy walczą ze stereotypami, a wszystko po to, by choć przez chwilę poczuć się kochanym, ważnym, docenianym.
Akcja przedstawienia toczy się w symbolicznej scenografii – grającej szafy, stołu, krzeseł i szyldu baru. Mimo to, atmosfera w teatrze przesycona była zapachem lanego piwa i papierosowego dymu. Dwójka aktorów – Grażyna Bułka wraz z Mirosławem Neinertem – grająca w spektaklu każdą z par, jednocześnie wprowadzała widzów w intymne zakamarki życia niektórych ze swoich klientów. Natomiast publiczność, w roli niemego świadka, raz śmiała się do rozpuku, po to by za chwilę podejrzeć sytuację na tyle tragiczną, czasami wręcz patologiczną, by się zawstydzić.
„Dwa” niewątpliwie jest zawodowym wyzwaniem dla aktorów, bowiem można w nim pokazać się w wielu wcieleniach i to nie byle jakich. Każda z postaci zdawała się być kunsztownie skrojona, przemyślana i dookreślona scenicznie. Mirosław Neinert, znany w Korezie z różnego rodzaju ról, po raz kolejny pokazał klasę. Również jego partnerka, Grażyna Bułka zaskakiwała publiczność co krok. Aktorka dała fantastyczny pokaz swoich umiejętności. Profesjonalnie pokazała, że ma do siebie dystans i odważnie (jak na aktorkę przystało) wcielała się w role skrajnie różniących się od siebie kobiet.
Trudno wyjść z tego spektaklu obojętnym. Sztuka Jima Cartwrighta jest prowokacją i zarazem dobrą okazją do przemyśleń. Reżyser – Robert Talarczyk nie podał gotowych recept ani prostych odpowiedzi, na to, jak sobie radzić w chwilach, gdy los wystawia na próbę człowieka i to, co może mieć w życiu najcenniejsze – kochaną przez siebie osobę.
Teatr Korez jest swoistym fenomenem. Tutaj w każdym spektaklu publiczność zostaje wciągnięta w tryby sztuki, która mieli jakiś problem. Widz nie jest w stanie obronić się przed natłokiem, czasami skrajnych emocji. W ten sposób każdy może się poczuć istotnym elementem intrygującej gry, jaką jest teatr. Dlatego też trudno jest nie śmiać się z pana Neinerta grającego podrywacza, jak również płakać z historii opowiedzianej przez panią Grażynę Bułkę.
Anna Broniszewska
Dziennik Teatralny Katowice
19 listopada 2009