Ręka rynku dusi

"Ziemia obiecana" w wersji Jana Klaty? Można ją zamknąć w haśle: Greed is good (Chciwość jest dobra) - właśnie ono w formie neonu błyszczy nad głowami aktorów w pierwszej premierze tego sezonu w Teatrze Polskim

Spektakl oparty na powieści Władysława Reymonta jest koprodukcją Teatru Polskiego, łódzkiego Festiwalu Dialogu Czterech Kultur i berlińskiego teatru Hebbel am Ufer. "Ziemia obiecana" po raz pierwszy prezentowana była w Łodzi 10 września, wrocławska premiera odbyła się w piątek w postindustrialnej przestrzeni pompowni Świątniki. Kolejne spektakle w sobotę i niedzielę.

Reymonta do napisania opowieści o spółce Polaka Karola Borowieckiego, Niemca Maksa Bauma i Żyda Moryca Welta zainspirowała XIX-wieczna Łódź. I chodzi tu nie tylko o dynamiczne przemiany społeczne i mentalnościowe, jakie zachodziły w przemysłowym molochu, ale także o miasto jako organizm. Dla tych, którzy do niego wówczas trafiali, równocześnie wciągający i niszczący. Autor "Chłopów" otwarcie krytykował odbierający wszelkie skrupuły kapitalizm i ślepe dążenie do bogactwa.

"Ziemia obiecana" w adaptacji Jana Klaty i Sebastiana Majewskiego to spektakl, w którym nie występuje nawet jedna cegła łódzkiej kamienicy, kwestia narodowości bohaterów także zostaje tu pominięta. Jednego z najważniejszych reżyserów młodego pokolenia najbardziej interesuje mechanizm współczesnej gry na wolnym rynku i sposób myślenia tych, którzy w niej uczestniczą. 

- Poker - taka jest natura współczesnego kapitalizmu. To są gracze giełdowi - nie inwestorzy. Nie ma to nic wspólnego z tym, że w coś się inwestuje, zasiewa, podlewa, a potem to rośnie i przynosi profity. Chodzi tylko o to, że ja mogę wygrać, jeżeli ten naprzeciwko przegra - mówił reżyser w wywiadzie dla Anny R. Burzyńskiej z "Tygodnika Powszechnego". 

Jego bohaterowie to dzisiejsi biznesmeni. Ubrani są w drogie garnitury, swój czas dzielą pomiędzy spotkania biznesowe a wpatrywanie się w ekrany monitorów, liczy się dla nich tylko zysk. Co ważne, nie ma mowy tu o namacalnych korzyściach - wszystko, co zdobywają, jest wirtualne, funkcjonujące gdzieś w komputerowej sieci. Wartości takie jak szczerość, miłość czy przyjaźń istnieją w tym świecie jedynie w słownikach - jeśli związek, to podszyty pożądaniem, które niesie za sobą korzyści, jeśli przyjaźń, to tylko tak długo, jak się to opłaca. Kobiety są tańczącymi na rurach obiektami, nie partnerkami wspólnego życia. 

Klata i jego zespół (od lat współpracuje m.in. ze scenografami Justyną Łagowską i Mirkiem Kaczmarkiem, a także choreografem Maćkiem Pruskiem) znani są z zamiłowania do żonglowania motywami zaczerpniętymi z popkultury: znanych filmów, utworów z list przebojów, postaci z pierwszych stron kolorowych gazet. Nie inaczej będzie tym razem - postaci nielinearnego spektaklu bez żadnych ustępstw mogłyby wejść w rzeczywistość "Wall Street" - filmu Olivera Stone\'a. 

- "Ziemia obiecana" to rodzaj utopijnej rzeczywistości, której mieszkańcy coraz bardziej tracą kontakt z realnością, coraz mocniej zapętlają się w chciwości i targających nimi pragnieniach. Ponoszą tego konsekwencje - tłumaczył Burzyńskiej Klata.

Wrocławska premiera "Ziemi obiecanej" odbyła się wczoraj w pompowni Świątniki. Kolejne prezentacje spektaklu dziś i jutro o godz. 19. Bilety kosztują 35 i 45 zł.



Katarzyna Kamińska
Gazeta Wyborcza Wrocław
26 września 2009
Spektakle
Ziemia obiecana