Rewers religii

Najnowsza premiera Teatru Dramatycznego w Opolu „Rękopis znaleziony w Saragossie", w reżyserii Pawła Świątka, odbiła się głośnym echem w całym kraju. Sztuka zaliczana do listy najbardziej oczekiwanych i „gorących" wydarzeń teatralnych tego roku, już na wstępie musiała zmierzyć się z wysoko ustawioną poprzeczką miłośników klasyki europejskiej. Inscenizacja przygotowana z myślą o tegorocznych Opolskich Konfrontacjach Teatralnych, ma na celu zderzenie ważnego dzieła literackiego ze współczesnym, nowatorskim spojrzeniem i wyobraźnią młodego twórcy.

Paweł Świątek znany przede wszystkim z entuzjastycznie przyjętej inscenizacji „Pawia królowej" autorstwa Doroty Masłowskiej, zrealizowanej wKrakowskim Starym Teatrze, odwiedza Opolski Teatr dość regularnie. Po jednoaktówkach Becketta i Dżumie, przenosi na scenę XVIII wieczną powieść Jana Potockiego, którą odczytuje jako swoistą prowokację, wydobywając z niej to, co najbardziej uderzające, a także bliskie współczesnym czasom. Wraz z autorem scenariusza - Mateuszem Pakułą, Świątek wyciąga z tekstu zaledwie kilkanaście scen, dobranych według własnego, autorskiego schematu. Całość opiera się na ukazaniu kontaktu z obcym, który wzbudza strach, jednocześnie potęgując żądze. Odnosi się do fascynacji egzotyką, inną kulturą, a także poszukiwaniu odmiennych przestrzeni duchowych. Sztuka zdaje się podważać autorytet religii, teologii, cudów i magii, wskazując na demoniczną stronę człowieka, który kieruje się egoizmem, erotycznym spełnieniem i żądzą władzy. Ze sceny płynie jednoznaczne przesłanie: islam, kabała, voodoo czy chrześcijaństwo  - wszystkie religie to tylko estetyzacja, wynikająca z pewnych potrzeb. Łapczywe sięganie po „duchowe doznania" i „prawdziwe sacrum" są nieustannie aktualnym pragnieniem. Współcześnie, zdaje się, jeszcze bardziej doniosłym i wyrazistym.

Cała opowieść o podróży głównego bohatera Alfonsa Van Wordena, (w tej roli świetny Maciej Namysło) stanowi oniryczną opowieść o drodze Everymana, który nieustannie poddawany jest demonicznym i seksualnym pokusom. Treść utworu stanowi jedynie sztafaż do głębszego przekazu. Potocki w swoim utworze obnaża hipokryzje bogobojnego społeczeństwa, poddającego się, mimo głębokiej wiary, grzechom i zakazom. Na scenie zobaczyć możemy m.in. dwie mauretańskie księżniczki - Eminę (Izabela Gwizdak) i Zibeldę (Karolina Piechota), które emanując erotyką uwodzą Alfonsa. Pojawia się także wątek Paszeki(Adam Ciołek)  i  jego dwóch kochanek - Camilii i jej siostry Inezilii (Arleta Los-Pławszewska, Aleksandra Cwen), obnażający obłudę i całkowity brak granic w dzisiejszych czasach. W finałowej scenie bohaterowi objawiają się dwie przeciwstawne Madonny:pierwsza z pogranicza kiczu i popkultury, ubrana w połyskującą, białą szatę, druga przypominająca figurę katalońskiej LaMorenety, której Alfons wyznaje wiarę, zamykając tym samym cały spektakl.

Bardzo ważnym elementem widowiska jest jego plastyczny rozmach. Scenografia zbudowana przez Marcina Chlanda nie stanowi jedynie tła historii, lecz nadaje jej dodatkowych znaczeń. Przenosi widzów w świat oniryczny. Nawiązuje do nocnej zmory. Kluczowym elementem na scenie jest rozłożyste, industrialne drzewo, rozpięte nad głowami aktorów. Strzeliste gałęzie są nagie, liści nie ma na nich już od dawna. Po ziemi „pełzają" czarne korzenie, które sprawiają wrażenie, jakby za chwilę miały ożyć. Za konstrukcją kryje się oko słońca lub księżyca – mieniące się wizualizacjami. Ściany są stonowane – wszystko jest w czarno białych barwach. Koloru nadają efekty świetlne oraz barwne stroje. Kostiumy są bardzo wyraziste, wyciągnięte wręcz z pop-artowskich obrazów. Mocne, charakterystyczne makijaże i jaskrawe peruki mają charakter surrealistycznych, oderwanych od świata rzeczywistego. Postacie przypominają zjawy, demonicznie przerażające. Całość tworzy obraz, który zapada w pamięci na długo.

Trudno przejść obok spektaklu obojętnie. Pobudza do dyskusji i działa na wyobraźnie. Wielokrotne powtórzenia, pętle, krzyki, monologi, spojrzenia aktorów w głąb publiczności, plastyczność scen, kostiumowo-scenograficzny kalejdoskop – to wszystko ze sobą współgra, nie przekraczając cienkiej linii przesytu. Zabawa kiczem, mitomanią i jaskrawą ironią wychodzi twórcom na dobre. Całość tworzy bardzo ciekawą propozycję.



Katarzyna Majewska
Dziennik Teatralny Opole
24 lutego 2014