Reymont, Welchmanowie i moje iluminacje
Spojrzałem na ogromną kulę. Słońce jak z płócien van Gogha wypełniało ekran. Potem pojawiły się Niebo i Ziemia. Cykl stworzenia w telewizyjnym skrócie. Miałem wrażenie, że śnię. Mój własny sen o dolinie, w której zamyka się nasze doczesne życie na tym łez padole. Baśniowy świat, jakby utkany palcami Arachne.Jestem wściekły, na początku jestem wściekły i wrzeszczę, że to wszystko nie po Bożemu, że nawet infantylnie, że nie do końca zgodnie z powieściowym oryginałem, ale zaraz potem daję się uwieść tak jak pijani chłopi, jak Borynowie, ojciec i syn, daję się uwieść temu filmowi tak jak oni Jagnie.
Kto więc za to odpowiada? Za porywający bieg fal, za stukot serca, za ten polny,mysi romantyzm? I gdzie jest granica między prawdziwą sztuką a prawdziwymi kłamstwami? Może to papierowe wycinanki Jagny? Może to i papierowi, płonący wewnętrznym ogniem bohaterowie? Może Bóg jest kobietą, jak Alanis Morrisette w Dogmie Kevina Smitha sto lat temu? Kto to jeszcze pamięta? Sto lat temu Reymont dostał Nobla.
Czy jest jakaś siła, która temu sprosta? Czucie i wiara mocniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko. Tyle Mickiewicz. I to bijące serce Jagny, która w nowym ujęciu bardziej jest Panią Bovary,wrażliwą, nudzącą się duszą pośród masy chłopstwa, to bijące serce Jagny, które jest rajskim ptakiem uwięzionym w klatce, jest właśnie tą siłą, Miłością nieskończoną.
O głowach namalowanych przez pustkę. O obłędzie namiętności. Ale też o nieskończonym,bijącym sercu Wszechświata jest przecież nie tylko opowieść Welchmanów. O tym jest przede wszystkim opowieść Reymonta.
No, nie mogę zapomnieć zwłaszcza rozbieganych oczu Jagny, która jak Lana del Rey ( Mont!) puszcza do mnie perskie oko i zaprasza do udziału w perwersyjnej Video Game.
Powiedziałem, że to wszystko nieuporządkowane pozornie. Jak wieczorna przygoda w gospodzie. Jak wycinane hołubce. Jak wycinanki Jagny.
Brakowało tylko, żeby Jagna zatańczyła z Antkiem jak Uma Thurman z Johnem Travoltą w Pulp Fiction.
Powiedzmy zatem, że życie jest snem, a życie w Lipcach jest snem tej nowej, pokolorowanej Jagny.
Mewy rysują stalowe znaki
ponad bezkresem mórz.
Jagna, trochę jak flaubertowska Emma Bovary, próbuje przedostać się ze świata zapóźnionej wsi do świata, którego istnienie przeczuwa, a który jest nieskończoną namiętnością. Jest miejscem, do którego przynależy jej odwieczna dusza. Dusza rajskiego ptaka przynależy zaś do Edenu. To marzenie o Edenie, o rajskich ptakach, o ptasim mleczku sytuuje Jagnę w kontrze do mas. Buntuje ją wobec władzy ziemskiej świadomość Nieba.
Nie mogę uwierzyć, że tak blisko jest z Ziemi do Nieba. Tę bliskość pokazuje sztuka Welchmanów. Tę bliskość widzę w przepełnionych tęsknotą oczach Jagny. Oczy Jagny są jak oczy cyklonu. Tonią w nich Chłopi. Tonie w nich patriarchat. Są przepełnione nie dającą się zbrukać czystością. To karkołomne odwrócenie Jagny, uczynienie z ladacznicy niemalże świętej dziewicy jest zaiste boskim cudem!
Powiedzmy, że Jagna jaśnieje. W jej oczach odbija się światło boskie. Niebieskie światło.
Oczy Jej piękne jak świece. Czy te oczy mogą kłamać?
Może to jest właśnie umieranie? Jak śpiewa Nick Cave: pamiętaj, że śmierć nie jest końcem. Jak oczy Jagny wpatrzone w Bezkres.
Macondo powiększa wszystko do niewyobrażalnych rozmiarów. Liche Lipce są jak liście na wietrze.
Na dodatek świeci się w nocy jakby był ze złota. Ta błyskotka ze słonecznych promieni. Świat, który wyrasta pod Palcem Bożym. Nóż, który Chłopi zanurzają w Chlebie. Wieczny powrót. Świat jako bezładne kolisko. Trochę Koło Iksjona, a trochę Koło Fortuny.
Krystian Kajewski
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
23 listopada 2023