"Rigoletto" zamknie klamrą 60 lat

"Mefistofeles" rozpoczął sezon Opery Rozmowa. Bogusław Nowak, dyrektor Opery Krakowskiej o obecnym sezonie i jubileuszu jej 60-lecia: - Ostatnie lata, już po wybudowaniu własnej siedziby, jak sądzę, udowodniły, że ten zespół, ci ludzie potrafili wykorzystać szansę.

 

Na 45-lecie Opery, wówczas wciąż niemającej własnej siedziby, Anna Woźniakowska zatytułowała jej dzieje przewrotnie "Czy Kraków zasługuje na Operę?". Obecne, poszerzone wydanie już stwierdza, że "Kraków zasługuje na Operę". Bo wreszcie ją ma!

- Myślę, że nikt nigdy tak naprawdę nie podważał samego zasługiwania przez Kraków na Operę, nie było tylko warunków, a pewnie i determinacji...

Aż nastał dyrektor Bogusław Nowak i ją wybudował.

- Ocenę mojej osoby zostawmy następcom. Zajmijmy się teatrem. Te ostatnie lata, już po wybudowaniu własnej siedziby, jak sądzę, udowodniły, że ten zespół, ci ludzie potrafili wykorzystać szansę. Szkoda że stało się to tak późno.

Poczytamy o tym we wspomnianej książce?

- Dla mnie ważniejsze jest to, że red. Woźniakowska nie tylko poszerzyła opis naszej historii o ostatnie 15 lat, ale i uzupełniła kalendarium półwiecza o podanie obsad premierowych. To ogromnie ważne dla wszystkich zajmujących się naszym teatrem naukowo, jak i dla tych, co obecnie i przed laty byli z nim związani.

60-lecie przyniesie kilka zdarzeń, z których jesteś najbardziej dumny?

- Wcale nie wyłącznie z imprez, które razem zorganizujemy. Cieszę się z artystycznej kondycji zespołu i poczucia wielkiej konsolidacji wewnątrz teatru, począwszy od portiera, skończywszy na tych, co pracują na scenie. To nasz największy atut. Podkreślili to ostatnio widzowie i goście, których zaprosiliśmy do pracy przy międzynarodowej produkcji "Mefistofelesa". A wracając do naszego 60-lecia, bo nie chcemy akcentować słowa jubileusz, mówiliśmy o nim już od naszego Letniego Festiwalu - zarówno przy wystawieniu na Kazimierzu "Skrzypka na dachu", jak i koncertach na Wawelu, i współorganizując krynicki Festiwal im. Jana Kiepury. A ostatnio dając premierę przywołanego wcześniej "Mefistofelesa".

Przed nami pięć dni spotkań, które przypomną, że 13 października 1954 roku Opera zainaugurowała działalność premierą "Rigoletta" Verdiego z Jadwigą Romańską jako Gildą.

- Z tej okazji damy dwa galowe spektakle tej opery, będącej w naszym repertuarze od 10 lat, z gościnnie występującym w roli tytułowej Andrzejem Dobberem, śpiewającym główne verdiowskie partie barytonowe na najważniejszych scenach świata oraz Katarzyną Oleś-Blacha w roli Gildy. Z radością obserwuję, jak ta nasza sopranistka w ciągu 10 lat wysforowała się do czołówki solistów polskiej opery. A można by takich przykładów podać więcej, choćby Tomasza Kuka, Magdaleny Barylak, Stanisława Kufluka czy ostatnio Iwony Sochy i Andrzeja Lamperta - to są soliści zapraszani na salony muzyczne w Polsce. Cieszę się, że na widowni zasiądą dwie wielkie śpiewaczki, które brały udział w tej pierwszej produkcji naszego teatru przed 60 laty - Jadwiga Romańska i Teresa Wesely.

Jak postrzegasz otwieraną 13 X w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego wystawę "Przestrzeń opery, scenografowie polscy XX i XXI wieku"?

- Ta ekspozycja sprawia nam olbrzymią satysfakcję, bo przypomni, jak wybitni artyści z nami współpracowali i mam nadzieję, że podobnie odbiorą ją oglądający. Zaprezentowane zostaną prace takich twórców, jak: Andrzej Stopka, Józef Szajna, Andrzej Majewski, Tadeusz Kantor, Lidia i Jerzy Skarżyńscy, Krystyna Zachwatowicz, Boris Kudlička, Barbara Kędzierska, Paweł Dobrzycki...

Co jeszcze przyniesie kolejny sezon? - W lutym zaprosimy na premierę operetki Offenbacha "Piękna Helena" w reżyserii Rudolfa Zioło, na przełomie maja i czerwca planujemy "Cyganerię" przygotowaną przez Laco Adamika. Mogę już też ogłosić, że 28 czerwca na dziedzińcu wawelskim odbędzie się koncert z udziałem samego Piotra Beczały. Dodam, że jesienią wystawimy "Króla Rogera" z Mariuszem Kwietniem.



Wacław Krupiński
Dziennik Polski
9 października 2014