Rockmani kontra deweloperzy
"The Final Countdown", "We Built This City", "I Wanna Rock", "I Want To Know What Love Is" - te przeboje Europe, Poison, Styx, Twisted Sister i innych gwiazd rocka lat 80. stanowią jeden z magnesów premiery Teatru Syrena.- Kilka lat temu widziałem "Rock of Ages" na West Wendzie i było to dla mnie spore przeżycie, a podczas dłuższego pobytu w Londynie obejrzałem wszystko to, co się dało zobaczyć - powiedział "Rz" dyrektor Jacek Mikołajczyk, reżyser premiery - Wcześniej nie byłem zwolennikiem tego rodzaju musicali, które łączyły znane wcześniej przeboje do zilustrowania nowej historii. Wolałem oryginalne produkcje. Ale "Rock of Ages" rzuciło mnie na kolana rockowym szaleństwem, bo też ten musical współtworzą przeboje z początku lat 80., czyli mojego późnego dzieciństwa i wczesnej nastoletniości. Choćby zespół Europe uruchomił wspomnienia z czasów, gdy dzieliliśmy się na fanów "The Final Countdown" albo przebojów Modern Talking.
Kolorowy bunt
Niebanalna jest fabuła, idealnie pasująca do naszych czasów, gdy znaczące w przeszłości budowle ustępują przestrzenią komercyjnym. Oto w Los Angeles, Bourbon Room, kiedyś najsłynniejsza rockowa dziupla i wylęgarnia talentów przy Sunset Strip, ma paść ofiarą deweloperów. Tylko występ wielkiej gwiazdy Stacee Jaxxa i jego grupy Arsenał może uratować legendarną miejscówkę.
- Tak już bywa z popkulturą, że proste historie skrywają głębszy kontekst albo nim z czasem obrastają - mówi Mikołajczyk. - Rock z lat 80., barwny, kolorowy, a dziś powiedzielibyśmy, że nawet kiczowaty, był również odpowiedzią na powrót konserwatyzmu doby Reagana w Ameryce i Thatcher w Wielkiej Brytanii, po wielkiej obyczajowej rewolucji lat 60. i 70. Bunt nastolatków skierowany był przeciwko temu, co było dla nich nie do zniesienia i kojarzyło się z czasami dziadków. Młodzi Amerykanie zjeżdżali się do Los Angeles na Sunset Strip, szukając swojej szansy. To się udawało nielicznym, ale próba wcielenia amerykańskiego marzenia w życie była czymś ożywiającym również dla rockowej kontrkultury. "Rock of Ages" jest właśnie o próbie wyrwania się z dusznej, małomiasteczkowej atmosfery do barwnego, kolorowego świata.
Od czasu objęcia dyrekcji Syreny przez Jacka Mikołajczyka, Warszawa zyskała drugi po Romie teatr, który stawia na światowe hity musicalowe, gdy Buffo proponuje własne premiery.
- Dwa poprzednie sezony Syreny pod moją dyrekcją pokazały, że w Warszawie jest miejsce dla tych trzech muzycznych teatrów. To się zaczęło układać. Roma ma specyficzny sposób grania repertuaru: stawia na jeden tytuł i pokazuje go najczęściej przez dwa sezony, niemal każdego dnia. My jesteśmy teatrem z kilkoma tytułami na afiszu, gramy je wymiennie, co wzbogaca ofertę teatralną Warszawy. Myślę, że widzom brakowało tego, by mogli zobaczyć kilka różnych musicali. Jest już przecież całkiem spora grupa publiczności musicalowej, co zawdzięczamy w dużym stopniu Romie oraz Buffo, choć ten teatr nie grał musicali broadwayowskich. Ale możemy też liczyć na turystów.
Poważne musicale
Syrena też ma ambicję tworzenia prapremier.
- 29 lutego pokażemy spektakl na podstawie "Kapitana Żbika" według scenariusza i w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Mieliśmy dwa musicale w naszym repertuarze. To "Kariera Nikodema Dyzmy" i "Hallo Szpicbródka". Bardzo się cieszę, że współpraca jest kontynuowana, choć tydzień temu zmarł Władysław Krupka, scenarzysta komiksu. Złożyliśmy rodzinie kondolencje, ale byliśmy z autorem w kontakcie przez wiele miesięcy, m.in. po to, by uzyskać zgodę na inscenizację opartą właśnie na motywach serii jego komiksów.
Kapitan Żbik przyciągał uwagę młodych ludzi, ale też jako motyw ocieplający PRL był przez nich wyszydzany. Punkowy Dezerter czytał "Kapitana Żbika" w Jarocinie, parodiując milicjanta.
- Wojciech Kościelniak mówił mi, że czas, kiedy nabijaliśmy się ze Żbika, mamy za sobą. To zjawisko światowe: komiks jest traktowany poważnie jak inne rodzaje sztuki. A kapitan Żbik jest częścią polskiej pop kultury, co wywołuje również nostalgię. Potraktujemy klasyczny polski komiks tak, jak traktuje się komiksy na całym świecie. Nawiążemy do pop-artu, planujemy animacje. Spektakl będzie bogaty w filmowe zapisy samochodowych pościgów po ulicach Warszawy.
Jest już tytuł: "Kapitan Żbik i żółty saturator", a historia będzie oscylowała wokół demona zła, który pojawia się w Warszawie. Również kolejna premiera Syreny będzie komiksowa.
- Na przełomie maja i czerwca planujemy musical dla dzieci oparty na "Kajku i Kokoszu". Podkreślę, że inscenizacje według komiksów to coraz bardziej popularny nurt na Broadwayu. Są sukcesy i klęski. "Spiderman" kosztował 70 mln dol. i tyle też stracili producenci, notując chyba największą katastrofę finansową w historii teatru. A na drugim biegunie jest kameralny musical "Fun Home", grany z kasowym sukcesem i nagrodzony Tony Award, również dlatego że to poważna propozycja na temat tożsamości seksualnej. My też poza "Rodziną Adamsów" gramy musicale dotykające ważnych spraw. "Next To Normal" o chorobie dwubiegunowej przyciąga widzów, budząc w nich inny rodzaj emocji niż te teatr muzyczny do tej pory. Ta różnorodność repertuarowa, którą udaje się osiągnąć, jest dla nas powodem do dumy.
Jacek Cieślak
Rzeczpospolita
10 września 2019