Rodzina na swoim

Pomysły Teatru Czwarte Miasto na spektakle dla dzieci ujmują prostotą, dbałością o detale i profesjonalizmem wykonawców, nie zawsze będących dyplomowanymi aktorami. Receptą na sukces "Księcia Papusza i jego przyjaciół", zagranych premierowo w Teatrze na Plaży, są kolorowe pacynki oraz dowcip trafiający do młodych i starszych widzów.

Bajka Martyny Janczewskiej (grającej w spektaklu kilka różnych ról) rozpoczyna się typowo. Dwie dziewczynki zastanawiają się w co się bawić. Najfajniejszą zabawą okazuje się opowiadanie bajek. I właśnie z ust narratorek - Zosi (Dorota Sadowska) i Tosi (Martyna Janczewska) - usłyszymy bajkę o losach Papusza.

Jest to książę mieszkający na zamku (jego mury stanowią parawan, za którym skrywają się aktorzy) w dalekiej Rumunii, w otoczeniu przyjaciół i Ciotki Klary. Doskwiera mu samotność i przekonanie, że jest na świecie całkiem sam. Jednak znaleziony przypadkiem album rodzinny oraz zapytana o to Ciotka Klara utwierdzają go w przekonaniu, że to nieprawda.

Papusz poznaje historię rodu wielkich Papuszów, zbiegłych z rodzimego zamku w obawie przez straszliwym pająkiem Rodegardem. Krążą plotki, że rodzice uciekli z Rumunii do Polski, a ściślej rzecz ujmując nad Morze Bałtyckie. Dzielny Papusz postanawia wyruszyć w świat, by dotrzeć do bliskich, bo takich potworków jak on to w okolicy ze świecą szukać.

W niebezpieczną misję odnalezienia rodziny nie wyruszy samotnie. Tchórz Ed wprawdzie mocno wzdycha do swojej Edwinki, ale poratuje przyjaciela w potrzebie i godzi się towarzyszyć Papuszowi. I tak poczciwy stworek w towarzystwie przyjaciela wyrusza w świat, w którym - jak się okazuje - wcale niełatwo odnaleźć Polskę i Morze Bałtyckie. Pomóc w tym ma mu mapa, choć trzy ślepe krety wykonały krecią robotę, by Papusz zniechęcił się i szybko powrócił na swój rumuński zamek. Na drodze do Polski znajdą się i Chiny z uprzejmymi Chińczykami nie rozumiejącymi po naszemu, i Australia pełna dzikich zwierząt oraz Węgry.

Do udziału w klasycznym lalkowym spektaklu drogi reżyser Dariusz Majchrzak zaprosił czworo aktorów animujących kilkadziesiąt lalek. To przede wszystkim kolorowe, dowcipne pacynki uszyte przez autorkę scenografii Magdalenę Kurek (w drugiej obsadzie animuje kilka lalek), które uzupełniono kukłami i jawajkami. Muzykę do spektaklu opracowała Hanna Łubieńska, także występująca w przedstawieniu (animuje wielu bohaterów epizodycznych, między innymi australijskiego węża, oraz wciela się w węgierskiego Pana Ślimaka).

Bardzo dobrze z zadań aktorskich wywiązuje się wspomniana na początku Dorota Sadowska (na co dzień menedżerka i producentka Teatru Czwarte Miasto, która z wyczuciem animuje lalkę Ciotki Klary, ujawniając przy okazji duże zdolności dubbingowe). Z kolei Tchórz Ed w rękach Martyny Janczewskiej staje się świetnym kompanem Papusza (za jego animację odpowiada Jakub Piprowski). Inteligentne teksty piosenek przygotowała Dorota Kaźmierczak.

Wszystko zgrabnie poukładał Dariusz Majchrzak, dbając o niezbędną w teatrze dla młodego widza różnorodność i dynamikę. Nie brakuje też interakcji: to mali widzowie wraz ze swoimi opiekunami ożywiają Księcia Papusza na początku bajki, niekiedy aktorzy pytają młodych widzów o radę, a całe przedstawienie kończy wspólna zabawa aktorów z dziećmi, które zapraszane są na scenę. Nim jednak dojdzie do szczęśliwego zakończenia, dzieci dostają dowcipną opowieść pełną udanych epizodów (m.in. z kawą Ciotki Klary czy dmuchanym przez nią piórkiem).

Co ważne, w scenariuszu zadbano również o proste, zrozumiałe dla małych widzów słownictwo i wpadające w ucho piosenki, a prezentowane jako kukły-rysunki uzupełniające opowieści Ciotki Klary lub słowa narratorek zawierają wiele dowcipnych elementów, czytelnych tylko dla dorosłych widzów. Efekt potęgują przesympatyczne i pomysłowe, przypominające pluszaki pacynki głównych bohaterów, z jedną łapką na drucie.

Pomimo niełatwych niekiedy zadań lalkarskich, aktorzy ani przez chwilę nie tracą koncentracji, kreując plastycznych, wiarygodnych dla małego widza bohaterów. Dlatego trwający 50 minut spektakl ogląda się z przyjemnością i śmiało przyjść można na niego z dziećmi w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
18 marca 2019