Role jak w życiu
Trener drugiej klasy wyśpiewujący w "Misiu" do szafy: "Łubu, dubu...." i listonosz Józef z telenoweli "Złotopolscy". Dzięki tym rolom JERZY TUREK na długo zostanie w pamięci widzówNiepozorny, sympatyczny człowiek. Głównie w takich postaciach go obsadzano. Role, wydawałoby się, banalne, bez fajerwerków, a mimo to nadawał im niepowtarzalny rys. Ciepły, przyjazny, swojski.
Trudno sobie wyobrazić telenowelowe Złotopolice bez listonosza Józefa. Trochę zahukanego, jakby w drugiej linii, a jednak - dzięki wykonywanej profesji - znakomicie poinformowanego.
Kiedy rok temu Jerzy Turek przeszedł udar mózgu i gdy coraz mocniej niedomagało jego serce, sekundowały mu rzesze fanów. Słali listy, życzyli zdrowia.
Nie udało się. Jerzy Turek dołączył do kochanych przez widzów kolegów z planu: Henryka Machalicy, ekranowego seniora rodu Złotopolskich - Dionizego, który odszedł najwcześniej; Eugeniusza Priwieziencewa (organisty Pereszczaki) i Leona Niemczyka (jankeskiego Emila Gilewskiego).
Był czwartym wyrazistym ogniwem tego dopełniającego się czworokąta złotopolskich męskich charakterów. Zmarł w niedzielę. Miał 76 lat.
Swój chłopak na ekranie
Zdecydowanie nie fizjonomia amanta wprowadziła go do filmowej i teatralnej gry. Urodził się 17 stycznia 1934 roku w Tchórzowej. Miał dobre ludowe pochodzenie i wolę grania. W 1958 roku ukończył warszawską PWST.
Na dużym ekranie zadebiutował epizodem w słynnej "Eroice" Andrzeja Munka. W czołówce jego nazwisko nie występuje, ale uważny widz dostrzeże postać powstańca-wartownika o rozpoznawalnych, niezmiennie budzących sympatię rysach.
Potem los zetknął go z Kazimierzem Kutzem. W debiutanckim "Krzyżu Walecznych" tego reżysera Turek zagrał postać dramatyczną, szeregowca Franka Sochę, który wykazawszy się bohaterstwem, otrzymuje tytułowe odznaczenie i wiąże z nim nadzieję na poprawę pozycji w rodzinnej wsi. Przeżywa jednak szok, bo zastaje tylko zgliszcza.
Naiwnym poczciwiną, ale w wersji komediowej, był za to bohater filmu Tadeusza Chmielewskiego "Gdzie jest generał?". Turek zagrał rozbrajająco fajtłapowatego frontowego amanta Armii Ludowej . Jako szeregowiec Wacław Orzeszko partnerował popularnej wówczas Elżbiecie Czyżewskiej. W mundurze wystąpił także w serialu "Czterej pancerni i pies" Konrada Nałęckiego. Tu też był prostolinijnym swojskim chłopakiem Józkiem Szawełłą.
Mocny bit i pean od szafą
Komediowe talenty Jerzego Turka zaczęli wykorzystywać i inni reżyserzy. Jerzy Passendorfer w "Mocnym uderzeniu" dał mu podwójne zadanie - u boku Magdaleny Zawadzkiej zagrał łudząco do siebie podobnych młodych mężczyzn: stającego na ślubnym kobiercu Kubę oraz bigbitowego gitarzystę Johnny\'ego Tomalę. W telewizyjnym cyklu " Opowieści niezwykłe" - filmie "Ja gorę!" Janusza Majewskiego - wcielił się w ducha nieszczęsnego szlachcica Pogorzelskiego herbu "Krzywda".
Tadeusz Chmielewski w "Nie lubię poniedziałku" zaproponował mu rolę zaopatrzeniowca Bączyka z Sulęcic. A Sylwester Chęciński w "Nie ma mocnych" zobaczył w nim milicjanta Frania. W końcu Jerzy Turek trafił do Stanisława Barei i w "Misiu" wcielił się w trenera II klasy Wacława Jarząbka.
Wygłosił tam pamiętne przemówienie do szafy: "Czasem, aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza dla naszego klubu prezes Ochódzki Ryszard, naszego klubu Tęcza. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie - to wilki! To mówiłem ja, Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. Niech żyje nam prezes sto lat!".
Pytany o postać Jarząbka mówił: "Kiedy dostałem tę rolę, pomyślałem: głupi Stasiek, wymyślił jakiegoś idiotę śpiewającego do szafy. Ale prawdą jest, że w życiu takich ludzi spotyka się mnóstwo".
Scena przeszła do historii kina, a postać Jarząbka powróciła na ekran m.in. w "Rozmowach kontrolowanych" Chęcińskiego i w "Rysiu" Stanisława Tyma.
U Barei Jerzy Turek zagrał jeszcze w "Alternatywach 4".
Scena to profesjonalizm
Niewątpliwie to filmowe role zapewniły mu sympatię widzów, ale on sam wyżej cenił teatr. Mówił, że "film to lipa", nawet amator może w nim wystąpić, ale zagrać 200 przedstawień tak samo, to jest profesjonalizm. Na scenie zadebiutował w 1958 roku. Zagrał Teodora Rousseau w sztuce "Lato w Nohant" według Jarosława Iwaszkiewicza. Spektakl wystawiono w Teatrze Ziemi Opolskiej w Opolu.
Grał też w stołecznych teatrach: Polskim, Narodowym, Rozmaitości i Kwadracie. I, co z rozrzewnieniem wspominają wielbiciele estradowych point, był związany z warszawskim kabaretem Owca, założonym w połowie lat 60. przez Jerzego Dobrowolskiego.
Jolanta Gajda-Zadworna
Zycie Warszawy
17 lutego 2010