"Romeo i Julia" Viestursa Kairissa

"Romeo i Julia" - film. w reż. Viestursa Kairissa na III Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Dialog-Wrocław. Pisze Agnieszka Kołodyńska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Szekspirowscy kochankowie to tylko pretekst dla łotewskiego reżysera Viestursa Kairissa. Kręci on teatralny film, który nie jest w ogóle ekranizacją ani adaptacją sztuki elżbietańskiego dramaturga.

Tytuł to raczej nawiązanie do losów tragicznych kochanków. Na ekranie oglądamy ryskie "West Side Story". Muzyka Leonarda Bernsteina prowadzi nas przez wszystkie sceny. Dialogów właściwie nie ma - od czasu do czasu w kadrze pojawia się reżyser i instruuje swoich aktorów. I tu zaskoczenie - główne role grają głuchoniemi, nieprofesjonalni aktorzy. Śpiewają partie Tony\'ego i Marii całym ciałem. Język migowy staje się przejmującym i poruszającym baletem - naturalną, ekspresyjną choreografią. W którymś momencie filmu słychać prawdziwy głos, a właściwie piski i świsty głuchoniemej śpiewaczki. Brzmią przerażająco dla słyszącego człowieka.

Bohaterami "West Side Story" są amerykańskie nastolatki, grani przez ich ryskich rówieśników. Na początku rola kochanków ich krępuje, trochę bawi, wydają się sobie śmieszni. Z ujęcia na ujęcie (reżyser czasem powtarza jedną scenę kilka razy) podchodzą do granej historii coraz poważniej. Zaczynają wczuwać się w role, zamieniają się na chwilę w Marię i Tony\'ego. Oglądamy pofabryczną, zniszczoną Rygę, puste hale z rosyjskimi napisami zabraniającymi palenia, gdzieś w tle przepływają wielkie promy wyruszające lub wracające ze Skandynawii. Na tym tle musicalowe szlagiery "I feel pretty" czy "Somewhere" mogłyby brzmieć śmiesznie, ale nie brzmią. Tę opowieść tworzy umowność. To rzecz o tym, jak życie można zmienić w teatr, mimo że bohaterowie bronią się przed swoimi rolami. Do tej gry udaje się wciągnąć też robotników-gapiów. Oni wezmą udział w walce gangów. Po kolejnym powtórzeniu ujęcia walka wygląda na prawdziwą. Oni też w przejmującym kondukcie wyniosą ciało martwego Tony\'ego.

Po ryskich "Romeo i Julii" pozostaje pytanie - czy nie ma już prawdziwych bohaterów, których losy można śledzić i przeżywać związane z tym emocje? Czy bohaterem w naszych czasach dzięki ogólnodostępnym multimediom może dziś zostać każdy? Mimo wszystko to piękny i liryczny film, choć chwilami przydługi.



Agnieszka Kołodyńska
Gazeta Wyborcza Wrocław
16 października 2005