Równość to feministyczna mrzonka

Najnowsza premiera łódzkiego Teatru V6 to zaskakujący monodram musicalowy, którym na deskach teatralnych zadebiutowała Emilia Kudra. Młodej wokalistce przy pracy nad "Zatrudnię milionera" pomagał sztab doświadczonych, utalentowanych twórców, dzięki którym udało się stworzyć ciekawe widowisko. Libretto do pomysłu Tomasza Filipiaka napisała Bogusława Krajewska, muzykę skomponował Jakub Krzewiński, natomiast reżyserską opiekę nad spektaklem sprawował aktor Teatru Powszechnego w Łodzi Marek Ślosarski

Bohaterką przedstawienia jest młoda dziewczyna, która postanawia odmienić swoje życie zamieszczając w gazecie lakoniczne, lecz treściwe ogłoszenie: „zatrudnię milionera”. Jak można przypuszczać w odpowiedzi na nie u jej drzwi błyskawicznie zjawi się tajemniczy sponsor, który czeka na możliwość zapewnienia sobie towarzystwa młodej, pięknej dziewczyny - oczywiście za odpowiednią opłatą. Wszystko toczyłoby się według planu, gdyby nie jeden drobny szczególik - bohaterka, jak każda kobieta, wbrew temu, co niejednokrotnie deklaruje, w rzeczywistości poszukuje prawdziwego uczucia, miłości, w którą w głębi duszy niezbicie wierzy. Owa wiara jest konsekwencją wychowania - od dzieciństwa dziewczynki karmione są bajkami o księżniczkach i rycerzach, szarmanckich książętach i uwięzionych w wieżach dziewicach. Skutek? Rozczarowanie, które staje się nieodłącznym towarzyszem każdej kobiety. Rozgoryczona bohaterka dostrzega absurd opowieści z dzieciństwa, kiedy to kazano nam podziwiać „młokosa z wielkim mieczem wyrzynającego zabytkową faunę”. Kobieta miota się między wnioskami, jakie płyną z jej doświadczeń, a marzeniami, z których nie jest w stanie zrezygnować. W jej dążeniach dostrzegamy coraz większy rozdźwięk prowadzący do ostatecznego wniosku wyśpiewanego przez bohaterkę - za sprawą różnic między męskim i kobiecym światem „komunikacyjną męką miłość bywa”. Szczególnie w momencie, kiedy uczucie pozostaje nieodwzajemnione. 

Na łóżku z baldachimem leży młoda dziewczyna oczekująca na telefon od tego jedynego - milionera, który zaczaruje jej świat. Z lewej strony sceny widzimy parawan i wieszak pełen pięknych wieczorowych kreacji oraz toaletkę z wielkim lustrem - wszystko, co niezbędne kobiecie, by mogła zadbać o wyeksponowanie atutów swojej płci. Z prawej strony znajduje się kanapa i niewielki stoliczek, przy którym bohaterka je śniadanie, pije kawę lub sączy drinka - w zależności od pory dnia i nastroju. Centralne miejsce pomieszczenia zajmuje jednak łóżko, w którym rodzi się większość marzeń bohaterki. Do wystroju wnętrza wykorzystano jedynie trzy kolory - biel, czerwień i czerń. Baśń o Królewnie Śnieżce, której cera była biała jak śnieg, usta czerwone jak krew, a włosy czarne jak heban w życiu dorosłej kobiety przybiera nowe kształty. Z lewej strony sceny znajduje się grająca na żywo orkiestra, dzięki której każdy z prezentowanych utworów charakteryzuje niezwykła dynamika. Monodram musicalowy w wykonaniu Emilii Kudry pod względem formalnym jest czymś pomiędzy klasycznym monodramem, a koncertem układającym się w opowieść o kobiecie walczącej o spełnienie marzeń. Piosenki przeplatają się z monologami bohaterki, która niemalże w każdej scenie zmienia kostium - widzimy ją w kuszącej bieliźnie, satynowym szlafroczku, szykownej sukience oraz tradycyjnym eleganckim czarnym żakiecie i dopasowanych spodniach. Zmianie nie ulega jednak myślenie dziewczyny, która wierzy, że pewnego dnia milioner przestanie traktować ją jak czarującą zabawkę wydzierającą drogocenne minuty z jego przerwy na kawę i obdarzy młodą kobietę prawdziwym uczuciem.

Na żywiołowy odbiór przedstawienia złożył się szereg czynników zapewniających publiczności dobrą zabawę; pełne humoru libretto (co kobieta może powiedzieć mężczyźnie rano? „Dziś nieczynne - dzieło sztuki w konserwacji”), dynamiczna, wpadająca w ucho muzyka oraz energia, którą emanowała Emilia Kudra sprawiły, że niełatwe problemy współczesnej kobiety przedstawione zostały w przystępny sposób. Choć żartobliwe zakończenie opowieści jest próbą ukazania faktu, że mężczyźni także niejednokrotnie padają ofiarami kobiecych sztuczek, wydźwięk spektaklu nie jest pozbawiony goryczy. Życie to proces stopniowej utraty złudzeń, z którymi niełatwo się pożegnać. Pod słowem „kocham” często kryją się intencje dalekie od wzniosłych uczuć. Jak mawiał bohater jednego z opowiadań Iwaszkiewicza: „Kobieta się męczy? A niech się męczy. Taki jest los kobiet, a losu nie ujdzie człowiek”. Równouprawnienie jest kolejną fikcją, którą stworzył współczesny człowiek, by udowodnić, że kultura może wygrać z naturą. Życie pokazuje, że jest zupełnie inaczej.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
12 listopada 2010