Rusz dupę

Rozmowa z Janem Klatą

JACEK CIEŚLAK Kim Pan teraz jest, Panie Klata?

JAN KLATA
Jestem o trzydzieści premier starszy.

CIEŚLAK Nie czuje Pan, że się zmienia?

KLATA Się zmienia! A co, czeka pan na melancholijną refleksję nad przemijaniem?

CIEŚLAK Kiedy rozmawialiśmy w 2005 roku, trochę po debiucie, nosił Pan wojowniczy strój, szynel, irokeza. A dziś?

KLATA No, nie przesadzajmy w smokingach nie chodzę!

CIEŚLAK To prawda. Chociaż dziś nie są potrzebne, żeby swobodnie się poruszać po europejskich salonach.

KLATA Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że słowo "salon" jest niemiłosiernie nadużywane. Ale tak tymczasem kontrolnie macam się po przyodziewku, i proszę: na przykład moja czapeczka jest z second handu! Ktoś mnie przed chwilą zapytał, gdzie ją kupiłem (pewnie z litości), a ja nie potrafiłem odpowiedzieć, który to był lumpeks w Nowej Hucie. Ale, oczywiście, od chwili mojego debiutu upłynęło trochę czasu. Odmierzam go sobie nie tyle szałowymi ciuchami, co przyjściem na świat córek. Janeczka dziś nam towarzysząca urodziła się w grudniu 2002, 48 godzin po premierze mojego debiutanckiego Uśmiechu grejpruta. To jest powód do namysłu na zadany temat: "Skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy" itp.

CIEŚLAK Ale zdarzają się w życiu momenty zwrotne, kiedy mamy świadomość, że się zmieniamy, zmieniamy nasze poglądy na świat. Pan nie?

KLATA Ja mogę na takie pytania odpowiadać spektaklami. Jedna rzecz jest na pewno wspólna dla lat, o których teraz rozmawiamy zgadzam się z encykliką Jana Pawła II: człowiek jest stworzony do pracy jak ptak do lotu. Jako James Brown polskiego teatru staram się tego trzymać.

CIEŚLAK Myślę, że na początku był Pan bardziej konserwatywny. Bez bigoterii akcentował Pan w spektaklach chrześcijaństwo. W Lochach Watykanu newsem wyświetlanym na elektronicznym pasku była dobra nowina o zmartwychwstaniu Chrystusa. Poczynając od Ziemi obiecanej w 2009 r., zajął się Pan tematyką feministyczną. Głównym bohaterem Pana teatru stała się kobieta. Podobnie jest w Utworze o Matce i Ojczyźnie. Został Pan feministą?

KLATA Ależ oczywiście. A jeśli chodzi o zarysowaną przez Pana ewolucję tematyczną... Och, gdybyż to było takie proste. Ale nie jest. Na przykład może warto sobie przypomnieć, że w Ziemi obiecanej Bum Bum taszczy ogromny nadpalony krzyż dla Borowieckiego. Ale jeśli Pan chce raczej o kobietach, to ja chętnie. Otóż bardzo długo na temat kobiet w teatrze milczano, a szkoda, choćby dlatego, że moim zdaniem w Polsce jest bardzo wiele utalentowanych aktorek, które nie mają co grać. Jaki jest ich los? Najpierw, i to najlepsze, grają Julię, księżniczki, a potem, gdy miną dekady matrony. Mówię o tym przekornie, ale te przykłady świadczą o dojmującej niedoobecności kobiet w literaturze dramatycznej. W przeszłości było jeszcze gorzej przecież nawet Klitejmestra i Lady Makbet były grane przez mężczyzn. A teraz powiem coś jako mąż i ojciec trzech córek: jeśli panie zauważają, że czas na rekonkwistę w teatrze, a nawet szerzej w kulturze i obyczajach, to mają rację, niezależnie od tego, czy takie hasła stały się modne czy nie. Patrząc na świat oczami córek, widzę, czego im się nie proponuje. I zastanawiam się, czy naprawdę muszą się dostosowywać do rzeczywistości zdominowanej, sformatowanej przez mężczyzn.

CIEŚLAK Jako mąż i ojciec wręcz Pan nie może! Ale jako reżyser musi Pan dbać o to, żeby nie powielać nurtów lansowanych przed media i celebrytów.

KLATA Utwór o Matce i Ojczyźnie Bożeny Keff to wspaniała, przewrotna literatura, skrząca się mnóstwem odniesień kulturowych przeniesienie na scenę poematu było dla mnie ekscytującym wyzwaniem. Poza tym pokazuje, że kobiety padają nie tylko ofiarą opresji mężczyzn czasami ją reprodukują w kobiecych relacjach.

CIEŚLAK Czyli rola epigona feminizmu Panu nie grozi?


KLATA Nie grozi mi rola epigona czegokolwiek. Zresztą Sebastian Majewski dba o to, aby nie wychodzić naprzeciw oczekiwaniom. Kiedy w Trylogii doszliśmy w dekonstruowaniu mitu narodowego do ściany zmieniliśmy kierunek działania.

CIEŚLAK Na przykład?

KLATA Gdy pracowaliśmy nad Weselem hrabiego Orgaza w Starym Teatrze, odbywała się ceremonia pogrzebowa Lecha Kaczyńskiego na Wawelu i nie było nic łatwiejszego niż zainscenizować cały rozdział powieści Romana Jaworskiego o uroczystościach pogrzebowych. Pisał w nim o rozpisaniu pogrzebowego konkursu... w locie powolnym. Samoloty z trumnami dwunastki dzieci geniusza tańca Podrygajłowa leciały tak, aby zadziwić świat. Jaworski, zapoznany geniusz, przyjaciel Witkacego, opisał obyczaje, które Polacy bezrefleksyjnie, a może jeszcze bardziej groteskowo niż w przeszłości, kopiują. Wszystko to wyrzuciliśmy, żeby nie tworzyć politycznych aluzji na powierzchownym, karykaturalnym poziomie. Akurat nie wtedy.

CIEŚLAK A zastanawia się Pan nad stadnością głoszenia pewnych poglądów?

Poszedłby Pan na Manifę albo na paradę dumy gejowskiej, zdając sobie sprawę, że niektórzy politycy i artyści zbijają na tym kapitał, przez lata w tej sprawie nic nie robiąc?

KLATA Nie wiem, czy te demonstracje są już tylko wyrazem mody. Ja generalnie jestem za demonstracjami. Powinno się więcej wychodzić na ulice, demonstrować. Powinno być więcej Masy Krytycznej albo pochodów 11 listopada. Jeśli nam się coś nie podoba, powinniśmy się gromadzić, konfrontować, stowarzyszać. Niech lecą petardy. Niech ludzie mówią, co myślą. I pięknie jest, i dobrze bardzo jest.

CIEŚLAK Mówi Pan jak demagog.

KLATA Dlaczego? Największym zagrożeniem dla polskiego społeczeństwa jest bierność, koncentrowanie się Polaków na swoim wycinku życia. Króluje hasło: "Rodzina na swoim".

CIEŚLAK Paweł Śpiewak po zwycięstwie PO inaczej to ujął: "Polacy pojechali na grilla".

KLATA I to jest kiepskie. Dlatego wszystko, co skłania do zajęcia stanowiska, zaangażowania się w demokrację, nie tylko w dniu wyborów, jest godne polecenia. Byłem bardzo dumny z postawy polskiej młodzieży (do której, jak wiadomo, należy następne tysiąc lat) w sprawie ACTA. Lepsze to niż nic. Na Zachodzie ciągle demonstrują, i to jest dobre. To jest branie odpowiedzialności, a nie uchylanie się od niej. Oczywiście społeczeństwa zachodnie są syte, protestują w intencjach wielce, wydałoby się, egzotycznych: protestują w sprawie Birmy, złego traktowania kmieci w stanie Chiapas. Jednak my też mamy swoich kmieci. A nawet bywamy kmieciami. Więc wyjdźmy z naszych ujutnych wigwamów i protestujmy, choć, oczywiście, klimat jest zwykle przeciwko nam. Zawsze się jednak można jakość ogacić.

CIEŚLAK Andrzej Wajda kręci film o Lechu Wałęsie. Nie zastanawiał się Pan nad inscenizacją książki Danuty Wałęsowej, która wyznała po latach, jak cierpiała w cieniu męża-symbolu?

KLATA W teatrze liczy się również forma. Bywa, że ją znaleźć najtrudniej. Mieliśmy z Sebastianem Majewskim pomysł, żeby wystawić w Starym Teatrze autobiografię Jacka Kuronia, ale wszystko się rozsypało. A Danuta Wałęsowa to fascynujący temat, włącznie z tym, jak się odnosi do jej książki Lech Wałęsa.

CIEŚLAK Jego życie straciło sens, bo wywodzi się z wiejskiej tradycji: brał sobie żonę w innej koncepcji, a teraz nie ma mu kto herbaty zrobić! Nie trzeba być feministą, żeby się oburzyć!

KLATA Zamienili się rolami. On nagle się znalazł na trzecim planie, a przecież to było jej zadanie. To się zdarzyło w modelowej polskiej rodzinie.

CIEŚLAK Spektakl o Danucie Wałęsowej byłby ciekawym suplementem do Pana Hamleta, granego na zgliszczach Stoczni Gdańskiej o upadku Solidarności i wyprzedaży jej ideałów.

KLATA Pokazaliśmy koniec idei, która nie została zrealizowana. Na tle pomnika krzyży upamiętniających stoczniowców i całego opustoszałego narodowego sanktuarium.

Została stalkerowska Zona w sercu miasta. Czasem wpadnie Jarre albo asystenci Boba Wilsona. Aby uczcić. I zainkasować.

CIEŚLAK Może o tym będzie film Andrzeja Wajdy?

KLATA Nie mam pojęcia, o czym będzie. Obsada jest świetna. Robert Więckiewicz to znakomity aktor. Choć moim faworytem do tej roli był Michał Majnicz. W ogóle Wałęsów mogłoby być dwóch. Bliźniacy. Jeden na czas walki, drugi wręcz przeciwnie. 

CIEŚLAK Czyli z Solidarności zostały tylko dorzynające się watahy?

KLATA A czy nie jest tak, że obie strony, nie tylko komuniści, powinny wyprowadzić sztandar? Jako urodzony w 1973 roku nie mogę pamiętać wzniosłości pierwszej Solidarności. Rykoszetem docierają do mnie jedynie różne historie rodzinne. Osobiście załapałem się na kompletną degrengoladę PRL w drugiej połowie lat 80. Uważam, że nie ma dziedzictwa Solidarności wszystko zostało rozebrane. Mam wrażenie, że duży wpływ na to miały turbokapitalistyczne zmiany, które wszystko, co związane ze wspólnotą i myśleniem o wspólnotowości, powiązały z poprzednim systemem. Negatywnie! A kapitalizm poszedł w klanowość, ujutność grillowania.

CIEŚLAK Oczywiście, jeśli ktoś nie chce być singlem.

KLATA Sytuacje związane z singlami to jakby potwierdzenie, że nikt się nie chcę stowarzyszać nawet w skali mikro!

CIEŚLAK Porozmawiajmy o skali makro. Kiedy stowarzyszaliśmy się z Unią Europejską, zafundowaliśmy sobie, co pokazał Pan w Janulce, córce Fizdejki rolę kombatantów. W wałbrzyskim spektaklu Polacy wchodzący do UE nosili pasiaki więźniów obozów koncentracyjnych.

KLATA Taka rzeczywistość! I miałem appendix do tego spektaklu, kiedy zagraliśmy go w Berlinie. Jeszcze na próbie, po frazie: "Teraz, Panie von Plasewitz, pora wypuścić pańskie gazy" okazało się, że nie możemy ich wykorzystać, bo nie mają niemieckich atestów. Dano nam gaz niemiecki. Kiedy go użyliśmy podczas przedstawienia, okazało się, że jest o wiele skuteczniejszy od naszego. Tak skuteczny, że przez całą resztę wieczoru widownia obserwowało tylko kłęby dymu. Przesłoniły nawet napisy z tłumaczeniem dialogów. Z chmury gazów przebijały się tylko niewyraźne polskie głosy. Kiedy powiedziałem na spotkaniu z publicznością, że najwidoczniej niemiecki gaz jest znacznie skuteczniejszy od polskiego zapadła głucha cisza. Na stronie wytłumaczono mi, że pewnych fraz w tym "niemiecki gaz" nie powinno się używać.

CIEŚLAK A teraz jak się Pan czuje, pracując w Berlinie?

KLATA Świetnie, w mojej dzielnicy większość ludzi, odbierając telefon, mówi: "Salam alejkum!". To urocze. Ale poważnie: mimo że trochę jestem zokcydentalizowany, chodząc po Berlinie, wciąż się czuję, jakbym nosił mentalny pasiak. A kiedy jestem w Polsce czuję się umundurowany zdecydowanie inaczej, a la Hans Kloss: chciałoby się prostych chodników i w pełni przelotowych autostrad. Żyję w mentalnym rozkroku. Pogłębił się po innym zdarzeniu związanym z pokazem Janulki w Berlinie. Tym razem ważną rolę grała sekwencja o tym, że bywamy traktowani na Zachodzie jak dzicy, wąsaci litewscy bojarzy. W spektaklu bojarów grali bezrobotni z Wałbrzycha. Kiedy wyjeżdżaliśmy, okazało się, że z ich hotelowych pokoi, zginęły wszystkie ręczniki.

CIEŚLAK Złodzieje mercedesów?

KLATA Obsługa hotelu, nie najgorszego zresztą, powiedziała, że nas nie wypuści, dopóki nie sprawdzi naszych bagaży. Zaprotestowałem. Wezwałem organizatorów. Skończyło się na wyrywkowej na kontroli, która wykazała, że ręczniki znajdują się w torbach naszych "bezrobotnych bojarów". Niestety, rzeczywistość przekroczyła nawet stereotypy. Nie ukradliśmy samochodu ukradliśmy ręczniki frotte. Białe.

CIEŚLAK Kradniemy, bo nic nie mamy, czy dlatego że taka jest polska mentalność? 

KLATA Polska mentalność jest bohaterska. Co to jest Polska? Kawałek błotnistej równiny między Niemcami a Rosją! Niestety, kiedy Napoleon idzie z nami na Rosję, to pada, a kiedy Hitler jeździ po nas czołgami, to mają słoneczko, suchutko i gładziutko. Parszywiutkie okoliczności przyrody jak na Blitzkrieg.

CIEŚLAK Na razie działają tu światowe koncerny, mamy polskie firmy, ale kiedy się okaże, że jesteśmy za drodzy, przeniosą się hen daleko. Co wtedy zostanie?

KLATA Na pewno nie wydaje mi się, żebyśmy jako społeczeństwo byli mniej pracowici niż inne.

CIEŚLAK Może to nas jeszcze ratuje.

KLATA Myślę też, że nasi naukowcy nie są głupsi od swoich zagranicznych kolegów. Może dlatego emigrują? Podobnie jak lekarze. Nie mają czasu czekać. Jadą tam, gdzie wszystko jest lepiej zorganizowane poczynając od szkół, a kończąc na sporcie. Po czym poznać prowincjusza? Po tym, że powtarza rozwiązania w innych krajach już nieaktualne. Oczywiście, w szczytnym celu bo chce nadgonić.

CIEŚLAK Kiedy doszło do kryzysu, Niemcy i Francuzi otoczyli protekcją swoje koncerny. To jak jest z tym liberalizmem? Na świecie jest narodowy, a u nas liberalny?

KLATA Włosi wskazują, że narodowy: zdecydowali się wszak przenieść jedną z najlepiej prosperujących fabryk Fiata z Bielska-Białej do Neapolu. Zgrabnym, szerokim łukiem omijając ekonomiczne imponderabilia. Co na to Balcerowicz?

CIEŚLAK To może personel przysyłany z metropolii do Polski nie jest najwyższej klasy?

KLATA Powiedzmy sobie szczerze, że Polska, na przykład u Francuzów, nigdy nie cieszyła się dużą popularnością. Jak się czyta pamiętniki Talleyranda (gubernatora Warszawy!), można się przekonać, do jakiego stopnia brzydził się Polską w desperację wprawiał go głównie stan dróg, a raczej obfitość błota. "Po kiego licha brać się za dyplomację w takim strasznym, pieskim kraju!". Dostał od naszych patriotycznych magnatów 4 miliony florenów za reprezentowanie polskich interesów w Tylży, ale chociaż łapówkami się bynajmniej nie brzydził oddał całą kwotę! A przecież mógł, jak w wielu innych przypadkach, wziąć kasę i nie kiwnąć palcem. Takim Polskę i Polaków darzył wstrętem, że nie chciał nawet naszych pieniędzy! Zainteresowanie Francuzów Polską kończyło się na pani Walewskiej i innych damach, które Talleyrand, jak to się dowcipnie wyraził, "hurtem przedstawiał cesarzowi, a następnie uruchamiał".

CIEŚLAK Dodałbym sumy bajońskie. Ale teraz też, jakkolwiek by to zabrzmiało, największym powodzeniem cieszą się Polki.

KLATA Syndrom Janulki, jak u Witkacego. Bo polscy mężczyźni za mało o siebie dbają, jednak. Wystarczy się przejść po wiosennej ulicy. Duży kontrast.

CIEŚLAK Co robić?

KLATA Zaintrygował mnie przykład Zagłębia Ruhry, gdzie ostatnio sporo przebywam, a które swego czasu stało się gospodarczą potęgą. Na pewno grynderzy byli niewiarygodnie pracowici, ale mieli też nieprawdopodobnego nosa, żeby kraść nowe wzorce i technologie. Uczyli się u najlepszych. Kiedy w pierwszej połowie XIX wieku liderem innowacyjności w przemyśle była Anglia, Alfred Krupp pod przybranym nazwiskiem udawał klienta, żeby w stalowniach Liverpoolu i Sheffield podpatrzyć najlepsze rozwiązania u konkurencji. Szybciutko zastosował je w Essen.

CIEŚLAK Radzi Pan kraść technologie, a nie ręczniki frotte?

KLATA Zaraz tam kradzież! Chodzi o to, żeby przeanalizować i naśladować model najlepiej zorganizowanych państw i koncernów. Czynić to desperacko, ale wytrwale i długofalowo, co w naszym porwanym na kadencje kraju jest chyba niemożliwe. Bezwład wszystkich partii, które powstały i rządzą Polską po 1989 roku, jest przerażający. Na razie realizujemy ideę, którą chcą nam dać.

CIEŚLAK Raczej nie bezinteresownie.

KLATA Raczej nie. Ta wędka może być zatruta.

CIEŚLAK Sprawy zagraniczne mamy obgadane. Wróćmy więc do wewnętrznych: czy nie czas już, żeby wszyscy się zapisali do Ruchu Palikota, pomimo że nam pewnie by odmówił, nie chcąc upadku obecnej koalicji i wcześniejszych wyborów, po których musiałby wziąć współodpowiedzialność za rządzenie?

KLATA Nie rozumiem?

CIEŚLAK Pytam Pana o Ruch Palikota, bo pracuje Pan często w Niemczech, a podobna do niego Partia Piratów może już liczyć na 12 procent głosów.

KLATA W Niemczech głosowałbym na Partię Piratów, a w Polsce cieszę się, że jest Palikot.

CIEŚLAK Nawet wykorzystał Pan lateksowe fallusy w swoim nowym spektaklu Jerry Springer Show!

KLATA Byliśmy wierni przekładowi, gdzie mowa jest o członkach zarządu.

CIEŚLAK Pokazał Pan, co ma oglądalność obsceniczność, groteskowość.

KLATA Palikot wywodzi się poniekąd ze świata teatru. To jest polityk, który znakomicie opanował wszystkie mechanizmy jarmarcznych widowisk i wiele wie o twórczości Witolda Gombrowicza.

CIEŚLAK O pupie i przyprawianiu gęby?

KLATA O polityce, która zajmuje coraz mocniejsze miejsce w świecie widowisk ze szkodą dla obu. Uważam, że wykorzystuje swoją wiedzę w sposób efektywny. Większość jego show góruje nad poziomem pamiętnej konferencji prokuratorów w sprawie spotkania w hotelu Marriott, parodiowanej później na YouTube, m.in. z wykorzystaniem klocków Lego.

CIEŚLAK I nie przeszkadza Panu, że jeszcze kilka lat temu był wydawcą pisma katolickiego? Palikot to gąbka, która zasysa i wykorzystuje wszystko, co daje szansę na władzę.

KLATA Ale czy postwspółczesna postpolityka nie na tym właśnie postpolega? Poza tym, nie wydaje mi się, że Palikot jest popularny tylko dlatego, że macha penisami. Zwraca uwagę na sprawy, które są dojmujące i nas dotykają. Nie można powiedzieć, że nobilituje styl tygodnika "Nie" Jerzego Urbana.

CIEŚLAK Nie rozumiem? 

KLATA Powiem rzecz przykrą wielce, acz niestety niespodzianie oczywistą. Niektóre rewelacje, kojarzone dotąd jednoznacznie z publicystyką "Nie" tą postesbecką, czyli wyciąganiem obyczajowych tajemnic Kościoła jak się okazuje, nie były z brudnego palca wyssane. Mówiły, że Kościół nie potrafi sobie poradzić ze swoimi problemami. Co gorsza, wielu hierarchów zareagowało żenująco fatalnie. Dlatego gdy pewien szalony, temperamentny ormiańskim pochodzeniem ksiądz z diecezji krakowskiej mówił trudne prawdy, w Kościele nazywano go oszołomem.

CIEŚLAK Ksiądz Isakowicz-Zaleski?

KLATA Tak. Palikot zyskał większy odbiór, bo Kościół, który od tysiąca lat współtworzy fundament życia Polski, nie potrafi sobie ze sobą poradzić. Trudno jest to dalej ukrywać. I nie pomagają żadne frazesy o tym, że Kościół znajduje się w kryzysie od dwóch tysięcy lat, a jakoś daje radę.

CIEŚLAK Palikot pójdzie na pewno śladem Partii Piratów. Czego Niemcy od niej oczekują? 

KLATA Niczego. Dlatego na nią głosują. Celem jest robienie huczku. Chodzi też pewnie o to, żeby ich program absorbowały partie starego typu.

CIEŚLAK Piraci i Palikot podzielą los Partii Zielonych wejdą do parlamentu i władza ich skorumpuje? 


KLATA Pewnie tak. Wiadomo, że w polityce ludzie robią interesy. Dobijają targu. Szkoda tylko, że Palikot nie zrealizował się w komisji "Przyjazne państwo". Ale zawsze można powiedzieć, że trafił na bezwład, który jest najważniejszą siłą polityczną w Polsce.

Jedna na wpół przejezdna autostrada na ćwierć wieku nic tu nie zmieni. Żal.

CIEŚLAK Łatwiej robić jarmarczną politykę niż budować nowoczesne państwo?

KLATA Cóż, Tren Fortynbrasa Herberta. Wracamy do tego, że powinny być już w Polsce równe chodniki. Nie tylko przed budynkami, które mają w nazwie Plaza, albo przed Pepsi Areną, bo to nie jest przestrzeń publiczna tylko prywatna i korporacyjna. Publiczna wciąż znaczy niczyja.

CIEŚLAK Zbliżył się Pan w pewnym momencie do "Krytyki Politycznej", ale na tle Palikota jej rola będzie chyba maleć. 

KLATA Dlaczego? Palikot na pewno nie będzie krytykował kapitalizmu, bo to byłoby już zbyt śmieszne. 

CIEŚLAK Kto wie! Ciekawe jest to, że "Krytyka" i Palikot spotkali się na płaszczyźnie obyczajowej, która okazuje się najważniejsza dla dwudziestolatków i trzydziestolatków. To jest de facto postszlacheckie: to znaczy, że nie liczy się jakość państwa i rządu, tylko nieograniczona wolność obywateli. Przecież z faktu legalizacji narkotyków i związków homoseksualnych dla państwa nic nie wynika.

KLATA Tak. Polityk, który chciał zabłysnąć w komisji "Przyjazne państwo", skonstatował, że nic w tej sprawie nie może zrobić, i zajął się tym, co może dla Polaków jest ważniejsze.

CIEŚLAK Seks, drugs i lateksowe gadżety?

KLATA Utwardzanie elektoratu. A czy potrząsanie relikwiami smoleńskimi jest czymś innym? Dziwnie się czułem po 10 kwietnia 2010. Moi niemieccy współpracownicy byli pełni współczucia, ale nie mogli zrozumieć, jak to możliwe, że wszyscy dowódcy polskiej armii znaleźli się na pokładzie jednego samolotu. Kto wpadł na taki pomysł? Przecież nie Rosjanie to wymyślili? Gdyby to potraktować złośliwie, mamy do czynienia z groteską w stylu Monty Pythona. Przypomina mi się rycerz, któremu ucięto wszystkie członki, a mimo to dalej chciał walczyć, groził nawet, że chociaż nie ma rąk i nóg opluje wroga. My sobie taki los sami zgotowaliśmy. Może to wspólna cecha Słowian. Zgodziliśmy się działać w warunkach, w jakich rosyjski okręt podwodny "Kursk" poszedł na dno. Rosjanie mają tak od bitwy na Kulikowym Polu. Dosyć długo. Ale nam to po co?

CIEŚLAK To mamy klincz.

KLATA A tak. Jeden będzie pokazywał penisa, a drugi mówił, że był zamach i dwa wybuchy w powietrzu i że pancerna brzoza. To są najprostsze mianowniki polskiej polityki. Tym się ludzie kierują, idąc do urn wyborczych kwestią, czy będą mogli robić co im się podoba z własnym penisem albo czy będą mogli mówić o zamachu. Zastanawiam się, czy jesteśmy normalnym społeczeństwem. Chyba nie. Jak przekonać Polaków, że warto podejmować decyzje na nieco innym poziomie? Czy to nie przerażające, że najniższa frekwencja występuje w wyborach samorządowych, gdzie machanie penisem albo mówienie o Smoleńsku nie może mieć znaczenia, bo liczą się sprawy związane z jakością naszego codziennego życia? Mieszkam w kamienicy na warszawskim Powiślu, gdzie od kilku już lat nie udało się zebrać kworum wspólnoty mieszkańców w sprawie decyzji o remoncie dachu.

CIEŚLAK Jaki wniosek?

KLATA Grzyb rośnie. To my sami sobie robimy... bałagan. Nasi naszym zgotowali ten los. Trudno się dziwić, że helikopter spada, samolot spada, skoro mi się niedługo dach na głowę zawali... Kiedy moja wspólnota się zbiera, nikt nie jest w stanie zaproponować sensownego porządku obrad. Część nie przychodzi, część się spóźnia, inni wychodzą szybko, argumentując, że są od dawna umówieni na brydżyka. W mojej kamienicy mam pełny przekrój społeczny. Mam Polskę w pigułce. Mam "polski sejm", jak mawiają Szwedzi. Nasi zachodni sąsiedzi mają powiedzenie na określenie tego, żeby się nie martwić: "Jeszcze Polska nie zginęła!". Coś się psuje, coś się złego dzieje nic to, jakoś to będzie. Chciałem przy okazji nadmienić, że rozmawia Pan z postacią historyczną, pechowo doświadczoną jestem najprawdopodobniej ostatnim kierowcą, który nie mógł przejechać całej trasy Berlin Warszawa autostradą. Od dziś rana podobno już nawet ostatni odcinek jakoś otwarto (noc po rocznicy "nocy teczek" to musi mieć jakieś głębsze znaczenie), ale ja wczoraj w nocy musiałem zjechać w Łowiczu. Nawet ten przedostatni fragment przed Łowiczem był zresztą nocną lynchowską "zagubioną autostradą" przez kilkadziesiąt kilometrów nie widziałem żywej duszy. Tylko ja, ciemność i przejezdność.

CIEŚLAK Pracując w Niemczech, musi się Pan czuć jak uciekinier z tonącego statku, którego załogę się wyśmiewa.

KLATA Nie przesadzajmy, stawiam czoła. A w kwestiach zawodowych rzeczywiście występują różnice kulturowe, bo polska anarchia fantastycznie się sprawdza w sytuacjach artystycznych, twórczych. Tymczasem Niemcy chcą zaplanować premierę w najmniejszych detalach, z półrocznym wyprzedzeniem.

CIEŚLAK Nie może Pan powiedzieć: "Jeszcze Polska nie zginęła"?

KLATA No, nie. Czuję się jak Charlie Chaplin w filmie Dzisiejsze czasy, gdy chciał zjeść jeszcze jedną łyżkę zupy, ale fabryczna taśma poszła w ruch, już wytarli mu usta i było za późno.

CIEŚLAK Dziś mamy nowy hymn: "Nic się nie stało".

KLATA Pisał o tym Andrzej Łapicki, a Marcin Liber świetnie ujął w spektaklu "III Furie". Taki będzie nasz hymn podczas Euro 2012. Nasi trzej janczarzy z Borussii Dortmund pewnie niczym się nie wykażą, gdy wystąpią w kontekście szerszym niż niemiecka liga.

CIEŚLAK Jürgen Klopp by zaprotestował!

KLATA Jürgen Klopp, trener Borussii Dortmund, zapytany, czy uczy się chociaż trochę polskiego, odpowiedział, że wystarczy mu jedno wyrażenie po polsku.

CIEŚLAK Pewnie jakieś brzydkie słowa.

 KLATA Brzydkie, ale sensowne: "Rusz dupę!". Klopp jest świetnym trenerem i znakomitym motywatorem. Jego hasło powinno dać do myślenia polskim piłkarzom i wszystkim Polakom. Mamy się wziąć do pracy. Powiem więcej: gdybyśmy mieli wybrać nowy hymn, który pomoże nam zmienić Polskę w nowoczesne państwo powinien się zaczynać od słów "Rusz dupę!". I przygrywki, bo wtedy podobno łatwiej wejść w tonację.



Jacek Cieslak
Teatr
7 września 2012
Portrety
Jan Klata