Rzecz o niespełnionych marzeniach

Po co ludziom marzenia? Teoretycznie powinny dawać siłę do osiągania wyznaczonych celów. Ale czy tak jest naprawdę? Trzy siostry, bohaterki słynnego dramatu Czechowa, to trzy odrębne światy i namiętności. Łączy je wiele, a jedną z najważniejszych cech wspólnych są ich pragnienia, które, im cenniejsze, tym bardziej stają się niemożliwe do realizacji. O tym właśnie mówi spektakl przedstawiony w miniony weekend na deskach Sceny Polskiej TD w Cieszynie

„Trzy siostry” to dramat, który uważa się za jeden z najtrudniejszych do wystawienia na scenie. Charakterystyczną cechą utworów Czechowa jest brak akcji i pewne zawieszenie bohaterów w próżni. Ciężar spektaklu przerzucony zostaje na długie rozmowy między postaciami, nierzadko przechodzące w monologi, oraz na projekcję ich odczuć i przeżyć. Przeniesienie tego niesamowitego klimatu w przestrzeń teatru nie może być łatwe.

Recenzję cieszyńskiej inscenizacji „Trzech sióstr” należałoby zacząć od końca, a konkretnie od sceny finalnej. To ona bowiem najlepiej chyba odzwierciedla styl rosyjskiego dramaturga. O ile bowiem w akcie drugim i trzecim uwagę widza zajmują (może nawet za bardzo) różnorakie perypetie postaci, o tyle w scenie finałowej może on skoncentrować się na przeżyciach wewnętrznych bohaterów, ich refleksjach i tej szczególnej wizji świata, która wyłania się z lektury „Trzech sióstr”.
A nie jest to wizja optymistyczna. Życie Olgi, Maszy i Iriny koncentruje się wokół złudzeń i marzeń, które trudno jest urzeczywistnić. Bohaterki te są w pewien sposób bezwładne – niewiele czynią, by odmienić swoje życie, niewiele też, na dobrą sprawę, mogą zmienić. Moskwa, do której pragną wyjechać, staje się dla nich miejscem niemal mitycznym, przestrzenią, w której mogłyby się urzeczywistnić wszelkie plany. Porównania z nią nie może, oczywiście, znieść prowincja, na której przyszło im żyć. Zwłaszcza odkąd w rodzinie znalazła się również chciwa i egoistyczna Natasza. Poczucie stagnacji, braku nadziei na przemianę i niemożliwość realizacji swoich pragnień to chyba najważniejsze problemy poruszane przez Czechowa.

Ich ukazaniu sprzyja sposób „zagospodarowania” przestrzeni scenicznej. Nie chodzi tu jedynie o wygląd ascetycznych dekoracji, ale o sposób organizacji ruchu na scenie czy usytuowanie aktorów. Wielopłaszczyznowość scenografii pozwala wyodrębnić kilka różnych przestrzeni, w które wpisane są działania postaci. Na zdecydowaną pochwałę zasługuje również pomysł z „zapętleniem” podkładu muzycznego. Dzięki temu, ciągłemu nawracaniu ulegają nie tylko motywy muzyczne, lecz również historie i pragnienia bohaterów.

Spośród aktorów, poza tytułowymi trzema siostrami (Lena Pesak, Joanna Litwin-Widera, Joanna Gruszka), należy wyróżnić także Ryszarda Pochronia, odtwórcę roli lekarza –  drugoplanowej, lecz niezmiernie wyrazistej i dobrze zagranej. Można się jednak zastanawiać, czy niektóre z pozostałych postaci nie zostały zarysowane zbyt grubą kreską. Interesujące jest wprowadzenie na scenę Maszkarników (tylko czy na pewno w duchu autora?), którzy, niczym siły nieczyste, przypieczętowują swoim tańcem stopniowe rozwiewanie się marzeń głównych bohaterek.

Trudno jest zamknąć w dwugodzinnym spektaklu wszystkie pytania, jakie pojawiają się w tekście „Trzech sióstr” (dotyczą one wszak spraw najtrudniejszych – tajemnic ludzkiego bytu). Jeszcze trudniej jest tego dokonać, inscenizując te dramaty, które wymagają rozłożenia akcji w czasie, pozostawienia widzowi pewnej przestrzeni do namysłu. „Trzy siostry” zawierają w sobie przecież więcej znaczeń, niż prosta historia kobiet i ich relacji z bratową. Wszystkie te warstwy zlewają się w jedno, tworząc niepokojącą, „ciemną” wizję świata. Spektakl Sceny Polskiej TD tę atmosferę oddaje.



Barbara Englender
Dziennik Teatralny Katowice
13 października 2010
Spektakle
Trzy siostry