Rzecz o zazdrości

Wszystkim warto polecić najnowszą premierę praskiego Teatru Rampa. "Sonata Kreutzerowska", jak przystało na klasykę, opowiada o miłości i zazdrości, która niczym jad zatruwa ludzki umysł.

Słynna nowela Lwa Tołstoja, w której wielki pisarz potępiał związek małżeński oparty na chwilowej fascynacji ciałem drugiej osoby, w adaptacji Grzegorza Mrówczyńskiego miejscami nabiera cech prześmiewczej komedii. Dzieje się tak głównie dzięki wspaniałej grze Andrzeja

Niemirskiego, który wielkiemu monologowi głównego bohatera - nieszczęśliwego małżonka Pozdnyszyna - nadaje lekkości i błyskotliwego humoru. A jest to nie lada wyczyn, skoro sednem jest opis jego duchowych cierpień.

W pociągu pasażerowie spierają się, czy możliwe jest szczęśliwe pożycie małżeńskie. Pozdnyszyn opowiada swoją historię: kiedyś uważał, że młody mężczyzna może, a nawet powinien, korzystać jak najpełniej z uroków kobiecego ciała, co jest nie tylko naturalne, ale wręcz korzystne dla zdrowia. Dziesięć lat takiego życia pozbawiło go zupełnie umiejętności patrzenia na kobietę jak na człowieka, czyniąc płeć piękną w jego oczach jedynie przedmiotem seksualnego użycia. Kiedy wreszcie Pozdnyszyn postanawia się ustatkować, żonę postrzega przez pryzmat wyniszczającej namiętności: popada w zazdrość graniczącą z obłędem.

Sugestywne sceny ukazujące piekło człowieka dopatrującego się oznak niewierności w zupełnie niewinnych gestach i słowach - wspólne muzykowanie z przyjacielem domu, skrzypkiem Truchaczewskim - zagrane są po mistrzowsku. Widz do ostatniej chwili nie wie, czy niewierność żony Pozdnyszyna jest prawdziwa, czy urojona. Zaskakujące zakończenie jest okazją do refleksji, bo czyż wszechobecna seksualizacja i wchodzenie w związki polegające głównie na pociągu płciowym nie jest dziś większym problemem, niż było to w czasach Tołstoja?



(-)
Idziemy
21 marca 2014