Sądy i więzienia na koniec festiwalu Maski
Wszystkie trzy premiery, które obejrzałem w drugi weekend festiwalu Maski, były udane, choć miały swoje lepsze i gorsze strony.O ile tydzień temu na pierwszy plan wysuwał się wątek apokaliptyczny, tym razem tematyka spektakli krążyła wokół sądzenia i więzienia. Trzy poznańskie premiery były pomysłowe i zapadały w pamięć.
Pierwsza - "Próżne" Teatru Circus Ferus - poruszyła temat tożsamości współczesnego mężczyzny. Em, typowy everyman, rusza w podróż na pograniczu realności i koszmaru. Granica jest naprawdę cienka, bo to z czym przyjdzie mu się mierzyć, to stawiane mu wymagania. W walce płci doszło do odwrócenia sił - gdy kobiety stały się wyemancypowane, faceci zaczęli uginać się pod natłokiem roszczeń partnerek i otoczenia - wynika ze spektaklu i pewnie wielu obserwacji socjologicznych. Bohater jednak podejmuje w końcu "męską decyzję" - będzie robił to, co chce - i z jakiegoś powodu jest to najmniej przekonujący fragment spektaklu.
To co niewątpliwie udane, to humor, kostiumy i scenografia, kreujące groteskowy nastrój całości.
Dziwacznie, ale już trochę bardziej na serio, było podczas "Wszawej elegii" Teatru Fuzja. Ponieważ sceną był ogrodzony kratami obóz, widz wchodząc do sali, w której aktorzy zaczęli już grę, wcielał się automatycznie w rolę obserwatora tego, co dzieje się w środku klatki. Oczywiście nie panuje tam zbyt optymistyczny nastrój - samiec alfa walczy o pozycję, najsłabszy staje się kozłem ofiarnym, a ktoś próbuje zachować resztki przyzwoitych odruchów. Na ekranach widzimy zbliżenia tego, co i tak dzieje się na naszych oczach - niczym z relacji korespondentów, a może po prostu z reality show z obozu dla jeńców. Szkoda tylko, że nieźle zrobiona "Wszawa elegia" nie ma chyba w tym trudnym temacie nic ciekawego do powiedzenia.
Zdecydowanie najbardziej udaną i najbardziej dopracowaną premierą były "Procesy" Teatru Usta Usta - satyra na społeczeństwo ciągłej, biurokratycznej kontroli. Spektakl naładowany jest nie tylko odniesieniami do "Procesu" Kafki, ale i do popkultury. Józef K. to każdy - odwieszając kurtkę w szatni dostajemy zawieszony na grubym łańcuchu numer swojej sprawy. Niektórzy już nawet pogodzili się z tym, że proces jest nieunikniony - nie ominie to i adwokatów, i prokuratorów, tak jak oskarżenia nie ominęły skarżącego się, cytowanego w spektaklu Kamila Durczoka. Świetny tekst i świetnie zagrany - "Procesy" to kolejny bardzo dobry spektakl w kolekcji tego teatru.
Kamil Babacz
Polska Głos Wielkopolski
18 grudnia 2013