Sami się pogrzebali
Sztuka alternatywna często wydaje się być ciekawa i fascynująca. Zawsze, idąc na spektakl, który różni się od tego, co podziwiamy na co dzień w profesjonalnych teatrach jesteśmy zaintrygowani spodziewając się jakiegoś nowatorstwa. Niestety spektakl pt. "Opowieści niesamowite - kryptyk" poznańskiego Teatru U Przyjaciół całą tę magię zamienia w jeden wielki zawód.Teatr U Przyjaciół zainspirowany opowieściami Edgara Alana Poe stworzył na ich podstawie spektakl.
Po wejściu mrocznymi schodami na ciemne poddasze kamienicy zostaje puszczony widzom film pt. „Opowieści niesamowite”. Jest utrzymany w starodawnym klimacie, kiedy to jeszcze zamiast fonii pojawiały się napisy z tekstem. Jak sam tytuł mówi, film jest tak niesamowity, że wręcz dziwny, fanaberyjny, niezrozumiały. Następnie publiczność po obróceniu się o 180 stopni widzi aktorów przedstawiających historię Ernesta, który zapada na tajemniczą chorobę doprowadzającą go do śmierci, a następnie do tajemniczego pogrzebu. Nagle zostawiając poprzedni wątek przenosimy się do biura braci Basset, którzy najwidoczniej właśnie tematyką pogrzebów się zajmują.
Historia, niedość, że jest dziwna i na pierwszy rzut oka wydaje się kolażem bezsensownych, cmentarnych historii, to ponadto jest opowiedziana bardzo nieudolnie. Widzowie, spodziewając się widowiska teatralnego, spędzają praktycznie znaczną część czasu na oglądaniu starego, mrocznego lub nawet - w tym wypadku można by napisać - brzydkiego filmu. Następnie - gdy w końcu wszyscy doczekali się widoku aktorów - okazuje się, że grają oni bez słów, jedynie przy narracji z głośników. Taka gra aktorska nie wymagała większego wysiłku czy zdolności - właściwie to każdy z nas, przygotowując się do podobnych ról 5 minut przed spektaklem, mógłby zagrać tak samo dobrze.
W kolejnym etapie publiczność jest zmuszona znów do ruchu, ponieważ musi przejść w inną stronę poddasza, aby móc obejrzeć kolejną scenę. Wszystko to spowodowane jest niemożnością zmiany scenografii. Jak wcześniej oglądaliśmy niezrozumiałą dla nas historię pochówku Ernesta, tak teraz widzimy braci Basset, których gra aktorska opiera się jedynie na czytaniu listów i oglądaniu filmu lecącego w tle. Jakby tego było mało, to siedzą oni w tak niefortunnym miejscu, że są niewdziani nawet przez znaczną większość publiczności.
Wszystkie fragmenty spektaklu powiązane są ze sobą tematyką funeralną. Właściwie trudno wyciągnąć ze sztuki jakiekolwiek myśli czy idee. Trudno nawet nazwać to, co się zobaczyło spektaklem - było to raczej kompletnie nieudane wydarzenie zorganizowane przez ludzi, którym do tworzenia prawdziwej sztuki jeszcze daleko. Poruszenie zagadnienia pogrzebów w taki sposób jest jak najbardziej nietrafne, a przede wszystkim nieinteresujące. Spektakl nie posiada żadnej konkretnej fabuły czy zakończenia, a składa się jedynie z niezrozumiałych scen. Mówiąc żartem – Teatr U Przyjaciół, próbując poruszyć tematy funeralne pogrzebał sam siebie, zabierając ze sobą profanacje opowiadań Edgara Alana Poe.
Zawód publiczności objawił się wyraziście choćby brakiem braw. Nie ma w tym nic dziwnego, bo tak naprawdę zostały zburzone nadzieje, że za cenę biletu wartego 15 złotych można doświadczyć wspaniałego widowiska artystycznego, które nie będzie się opierało tylko na odliczaniu czasu do końca spektaklu z powodu nudy i zażenowania. „Opowieści niesamowite – kryptyk” prezentują nam wszystkie odmiany nieprofesjonalizmu, włączając w to paradujących aktorów w swoich przebraniach w okolicach teatru przed samym rozpoczęciem spektaklu.
Witold Kobyłka
Dziennik Teatralny Poznań
2 maja 2009