Sąsiedzka gra

Mieszkali po sąsiedzku, przez korytarz. Drzwi w drzwi, wycieraczka w wycieraczkę; ale jakby dzielił ich co najmniej mur pacyfikacyjny Strefy w Gazie!

Anna: katoliczka, zacięta „moherówa", mniej więcej w balzakowskim wieku, emerytowana samotna matka dorosłej córki. Małgosi, która wyprowadziła się z domu, poszła harować do Galerii Centrum, usilnie chciała mieć wreszcie własne w pełni samodzielne dorosłe życie. Od czasu do czasu nawet odbierała telefon od nadopiekuńczej i wścibskiej matki. Co nie oznacza, że oddzwoniłaby nawet wtedy, gdy z matką jest naprawdę źle...

Paweł: młody, inteligentny, przystojny, utalentowany, wysportowany, atrakcyjny. Trzydziestoletni samotny (właśnie po raz kolejny „wystawiony do wiatru") gej. Dziecko porzucone przez matkę, wychowywane samotnie przez ojca, który nigdy nie zaakceptował orientacji i wyborów syna. Chciał w sumie niewiele: być czyjś, kochany, troszczyć się o kogoś, darzyć uczuciem; „Czy ja naprawdę tak wiele wymagam, tak dużo chcę...?!". Dorosły facet, który stale szukał, wierzył i miał nadzieję...

Korytarz kamienicy na ich piętrze zamienił sie w pole bitwy lubo w kolejne starcia wojny podjazdowej. Papier w dziurce od klucza, jajko rozbite i wtarte (z żelazną konsekwencją i uporem!) w kiczowatą wycieraczkę Wellcome, koncerty na trzaskające drzwi, śpiewy dobrosąsiedzkie: „Ścisz to wycie, ty taki owaki jeden...!". Jeśli ktoś czytający ten tekst napisze mi, że nie zna „takich klimatów", to mu zwyczajnie nie uwierzę; scenariusz zwykle jest ten sam, zmieniają sie tylko metody i dekoracje.

Jedno z takich starć skończyło się nieomalże tragicznie. Anna, wściekła o kolejne rozdeptane na jej cudnej wycieraczce jajko, kopnęła ją w trakcie awantury, po czym zapomniawszy o tym, chcąc zejść ze schodów, poleciała...! Połamane nogi, gips, unieruchomienie i coś, co dla niej było najgorsze: zdanie na łaskę i niełaskę oraz pomoc Pawła, tego tam jakby nie było najgorszego wroga!

Anna, nawet po zdjęciu gipsu i rehabilitacji, nigdy już nie będzie w pełni sprawna. Paweł właśnie zrobił test na HIV, niestety z wynikiem sero-pozytywnym. Nagle, podczas rozmów w czasie robienia kanapek, bezsennej nocy, zwyczajnej sąsiedzkiej pomocy odkrywają oboje jak wiele ich łączy, jak są sobie podobni... Przez przeciwności do podobieństw; uczą się siebie akceptować, szanować swoje odmienności, wzajem rozumieć...

„Berek" Marcina Szvczygielskiego (sztuka powstała na podstawie ksiażki, drogą modyfikacji oraz niejako na jawne żadanie Ewy Kasprzyk!) ma jeszcze inne ważne przesłanie. Świetnie pokmazuje, jak nasze emocje, uczucia, zachowania, wybory potrafią nas tłamsić, przytłaczać. Jak trudno czasem dotrzeć do samego siebie, jeśli zbyt długo i nazbyt skrupulatnie chowało się w sobie kompleksy, uprzedzenia, błędnie wyobrażenia: o nas samych, innych, świecie dookoła, otaczającej nas rzeczywistości...

Jakub Kasprzak jest człowiekiem młodym, świeżo upieczonym absolwentem reżyserii teatralnej warszawskiej Akademii Teatralnej. Jeszcze na szczęście nie zmanierowanym; patrzy, obserwuje, poszukuje... Zaciekawił mnie spektaklem „Skończyły nam się dni", dyplomowo wespół z trójką przyjaciół wystawiony na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku.

Mury oraz scena Teatru Żelaznego mają wybitne szczęście do odkryć, aktorów i tekstów. Świeżo po kolejnej lekturze tekstu Szczygielskiego, próbuję sobie to zwizualizować. Łapiąc się na tym, iż sama jestem ciekawa, jaka będzie katowicka premiera „Berka czyli upiora w moherze" Marcina Szczygielskiego w reżyserii i adaptacji Jakuba Kasprzaka, planowana na 7 listopada 2015 r. Tym bardziej, że Piotr Wiśniewski – szef Żelaznego – będzie „Berkowym" Pawłem. Anną stanie się Ewa Błachnio, jej pogubioną córką Małgosią – Marta Marzęcka. Jacek L. Zawada zagra Wojtka. Ej wy tam, oswajający tekst na scenie przy ul. Asnyka: pozdrawiam, trzymam za Was kciuki i czekam na kolejny dobry spektakl, na kolejną ciekawą dyskusję po stojąc na wiekowych Piotrowickich schodach...!



Anna Rzepa-Wertmann
Dziennik Teatralny
5 października 2015
Spektakle
Parapetówka
Portrety
Jakub Kasprzak