Scena w Domu Zarazy imienia Ryszarda Jaśniewicza

W Międzynarodowym Dniu Teatru, 27 marca scena w oliwskim Domu Zarazy zyskała imię Ryszarda Jaśniewicza - aktora, reżysera, pedagoga, poety. W uroczystości wzięli udział przyjaciele i wielbiciele jego talentu.



Cały był teatrem. Mówił: Scena to życie. Żyję, bo gram, zagrał ponad 200 ról na scenach m.in. Teatru Polskiego we Wrocławiu, Teatru Wybrzeże w Gdańsku, Teatru Miejskiego w Gdyni i Teatru Dramatycznego w Słupsku, gdzie w latach 1983-88 był też reżyserem i dyrektorem artystycznym.

Przyjaciel Domu Zarazy, od pierwszego dnia, gdy w 2008 roku przekroczył te progi, zaproszony przez szefową tego miejsca Danutę Rolkę-Poczman. Już w kwietniu wystawił tu swój pierwszy monodram „Moje serce. Wielkie monologi dramatu polskiego".

- Tamtego kwietniowego wieczora Jaśniewicz wszedł na tę małą scenę i pokochał ją całym sercem - wspominał prowadzący wieczór Krzysztof Janczukowicz. - Mawiał, że co rok ta oliwska scena woła go i on na to wołanie z zachwytem odpowiada. Stworzył tu Teatr. W ciągu trzynastu lat wystawił 16 monodramów. Ostatni we wrześniu minionego roku - „Budowniczy", ledwie miesiąc przed śmiercią. Kochał monodramy, sam na scenie czuł się szczęśliwy, spełniony, tak jak w życiu, które wielbił żarliwie za wszystko, co mu przyniosło.

TEATR Z POLSKI

W roku 1999 monodramem „Sukinsyn" według prozy Ernesta Hemingwaya Ryszard Jaśniewicz zainaugurował w Sopocie własną scenę Teatr z Polski 6. Jego oliwskie monodramy z ostatnich lat to opowieść o szalonej miłości do teatru. - Ale do ludzi przede wszystkim - mówił. - Teatr opowiada o ludziach. Mój bohater to Stary Aktor. Niezmiennie boryka się ze światem, teatrem, z sobą. Ze swoimi słabościami i tęsknotami. Z wierszem i autorem. Z innymi uczestnikami scenicznej doli i niedoli, tak z pacynką, jak i z Mickiewiczem.

O tym mówiła choćby jubileuszowa (55 lat pracy na scenie) „Maska" z 2019 roku autorstwa Gabrieli Pewińskiej, żony aktora, tak jak wiele innych tekstów została napisana dla Ryszarda Jaśniewicza w hołdzie dla jego aktorstwa, pasji życia, niepowtarzalnej miłości do sceny.

W niedzielę zobaczyliśmy filmowy montaż wybranych spektakli zagranych przez Ryszarda Jaśniewicza w Oliwie. Znów popłynął z tej sceny jego głos: - Jestem Teatrem! Tego wieczora Gabriela Pewińska - Jaśniewicz powiedziała: „Od sceny wszystko się zaczęło. Stanęliśmy na niej razem, jeden jedyny raz w 1987 roku, 27 marca, w Międzynarodowy Dzień Teatru. Premiera „Iwony, księżniczki Burgunda" Gombrowicza w słupskim Teatrze Dramatycznym. On, Ryszard Jaśniewicz - dyrektor artystyczny tego teatru, reżyser przedstawienia, w roli Króla Ignacego. Ja, ledwie rok po maturze, adeptka sztuki aktorskiej jako Dama III, nic nieznaczący epizod. Znalazłam się na tej scenie z miłości do teatru, nie wiedziałam, że odnajdę miłość życia. Tamta Dama III teraz otwiera scenę Jego imienia".

Ryszard Jaśniewicz kochał wiersze i pisał wiersze. W lipcu ukazał się tom „Wiersze teatralne" - jego poetycki testament. W Domu Zarazy od 2008 roku, regularnie w każdą pierwszą niedzielę miesiąca prowadził popularne warsztaty recytatorskie „Jaśniewicz recytuje, spróbuj i Ty!". To 156 niedziel! Wspólnie z recytatorami wystawił na tej scenie trzy spektakle: „Antygonę", „Zieloną Gęś" i „Ostatnią lekcję aktorstwa". Dzięki tym recytatorsko-poetyckim spotkaniom zyskał, co zawsze z dumą powtarzał, wspaniałych Przyjaciół. Uczestnicy warsztatów zdecydowali się kontynuować spotkania. Są przekonani, że Jego Duch wciąż jest w Domu Zarazy obecny. Nie schodzi ze Sceny.

Wieczór uświetniła śpiewaczka Emilia Osowska, która poświęciła aktorowi, swemu profesorowi gdańskiej szkoły muzycznej, utwór „Jabłka i marcepany". Towarzyszył jej, na gitarze, Krzysztof Pawłocki.

Otwarcie sceny to też wystawa fotografii „Jestem Teatrem!" ukazująca Ryszarda Jaśniewicza na scenie od czasu dyplomu w krakowskiej szkole teatralnej aż po ostatnią premierę w Domu Zarazy. Poetycko-teatralną oprawę miał też bankiet. Autorkę, Ewę Liguz-Borowiec zainspirowały kulinarne cytaty z wierszy Ryszarda Jaśniewicza, zwłaszcza jeden: „Bo życie lubi śliwki"... Ale i inne, ich wydruki zdobiły bankietowe stoły: „A przecież u mnie w Małym Dworku piwniczki były otwarte cały akt!"; „Gwiazdkę mi daj, żoneczko, pozwól zajadać się listkiem róży/I krople deszczu pić po burzy, bo ja ostatni już romantyk/Szczypta obłoczna mnie rozmarza..." czy „Więc pijmy wino moi kochani/ Bo wino/Bo miłość/Bo Teatr upiększa nas!".

Pół roku temu zagrał tu swój ostatni spektakl. Tego wieczora na oliwskiej scenie znów był obecny.



Grażyna Antoniewicz
Polska Dziennik Bałtyck
4 kwietnia 2022