Sen na jawie albo jawa we śnie

Nie doliczyłbym się już, ile dane mi było obejrzeć wersji szekspirowskiego "Snu nocy letniej". Ale wiem, że wersję Izadory Weiss, którą premierowo pokazano w Operze Bałtyckiej w minioną niedzielę, uznałbym za jedną z ciekawszych. Choreografce udała się rzecz bodaj czy w wystawianiu tej komedii-niekomedii najtrudniejsza: stworzenia jakby jednego stopu z bardzo różnych żywiołów i pierwiastków, które Szekspir wymieszał w swoim dramacie.

Wrażenie jedności w jakimś stopniu wynika z dobrania jako muzycznej ilustracji muzyki jednego tylko twórcy, Gorana Bregovicia. W jakimś stopniu, ale nie głównie. Wynika ono przede wszystkim ze świetnej współpracy choreografki i scenografki, Izadory Weiss i Gosi Baczyńskiej.

Scenografia Baczyńskiej niemal nie istnieje. To tylko czarne parawany, przemyślnie poruszające się po scenie, oraz opadające i podnoszące się kurtyny.

Ta oszczędność pozwoliła na łatwe przenikanie się wszystkich spotykających się w "Śnie nocy letniej" światów - bajkowego świata Tytanii, Oberona i ich świt, historii czworga kochanków, błąkających się po podateńskim lesie, dworu Tezeusza i wreszcie - groteskowej, komicznej kompanii ateńskich rzemieślników.

Dzięki parawanom i kotarom połączonym z grą świateł, jakaś grupa tancerzy mogła jakby rozwiewać się przed oczyma publiczności, a inna pojawiać, wyłaniając się jak ze snu. Tworzy się oniryczna rzeczywistość, tyle że wydarzenia rozgrywają się w niej naprawdę.

Co wcale nie znaczy, że poszczególne grupy czy postacie nie mają wyraźnie zarysowanego, własnego charakteru. Zupełnie inne są zwiewne, perłowe kostiumy świty kobiecej Tytanii, inny - dość zagadkowy zresztą - jest kostium męskiego Oberona, a jeszcze inny, jak wygrzebany na śmietniku, rzemieślników plebejuszy. Cała ta kostiumowa różnolitość, pełna także ostrych kolorystycznych kontrastów, ciekawie się dopełnia.

Izadora Weiss potrafiła w taki sam sposób ułożyć targające bohaterami dramatu Szekspira emocje. "Sen nocy letniej" to komedia, ale nie brak w niej dramatycznych zwrotów akcji, rozdzierających serce zdrad i pomyłek, wymieszanych z groteskowymi interludiami odgrywanymi przez aktorów rzemieślników. Każda z tych emocji i tak różnych tonacji jest mocno przez choreografa i tancerzy zarysowana. Ból opuszczenia, najpierw Heleny a potem Hermii, pokazuje nam nie tylko taniec Tury Gomez Coll i Franciszki Kierc, ale także ich samotność na pustej praktycznie scenie, pustej, bo inne postacie zniknęły za parawanami i kotarami. Bardzo ciekawie, często subtelnie, zasugerowane są w przedstawieniu różne odmiany ludzkiej zmysłowości. Zastanawiałem się na przykład, czy to przypadek czy zamiar, że kostium Osła, którego bierze do łoża Tytania, mógł się kojarzyć ze strojem używanym w igraszkach BDSM? Nie wiem, czy słusznie mi się to skojarzyło, ale dobrze pokazywałoby rozpiętość skali emocji, jaką posługuje się Izadora Weiss.

Wszystko to kłębi się i miesza w tym spektaklu, przedziwnie przenikając się, jak we śnie. Gdy przychodzi moment przebudzenia, bohaterowie stają na pustej, jaskrawo oświetlonej scenie. Wydaje się, że nie będą w stanie unieść prawdy o tym wszystkim, co w ukryciu kotłuje się w ludzkiej naturze. Ale jednak nie - następujący po tym kwartet dwóch par kochanków jest pełnym harmonii pogodzeniem wcześniejszych sprzeczności. A potem - z głośników płynie ten najbardziej taneczny, skoczny Bregović i tancerze włączają się, jeden po drugim, w coraz bardziej rozkręcony, pełen żywiołowej radości korowód. Publiczności na premierze ręce same złożyły się do owacyjnych braw.

"Sen nocy letniej" to dojrzały i piękny spektakl. Sukces choreograf(ki) i jej tancerzy, wśród których pojawiają się wciąż nowe, ciekawe indywidualności. Obok Gizy, Kierc czy Łabusia Bałtycki Teatr Tańca to dziś także świetna w roli Puka Sayaka Haruna czy tak giętki tancerz jak Graziano Bongiovanni.



Jarosław Zalesiński
POLSKA Dziennik Bałtycki
29 maja 2013
Spektakle
Sen nocy letniej