Sex lemingów

Spektakl trwa godzinę bez przerwy i jest popisem gry aktorskiej Michała Napiątka. Siedząc na widowni Sceny Pracownia warszawskiego teatru zastanawiałem się, po co reżyserka sięgnęła po ten właśnie tytuł Erica Bogosiana, eksploatowany przez szesnaście ostatnich lat przez Bronisława Wrocławskiego. Eksploatowany zresztą z powodzeniem, bo jak mi mówiono w Łodzi, monodram wciąż idzie w Jaraczu kompletami.

A nie jest to przecież wielka literatura. Ot, kilka błysków, scenek rodzajowych pokazujących współczesnego człowieka w wielkim mieście. Z dość banalną wymową, że w takich to czasach przyszło nam żyć. I że życie w wielkim mieście powoduje głuchotę na problemy zwykłych ludzi.

Napiątek wciela się na przykład w postać mężczyzny imprezowicza, dla którego jedyną frajdę stanowią imprezy. To nimi żyje w weekendy, to o nich w tygodniu opowiada. Temat znacznie głębiej pokazano wiele lat temu w filmie „Trainspotting". W warszawskim przedstawieniu aktor zagrał najaranego młodziana dość sugestywnie. Z zaciekawieniem słucha się jego opowieści o ostatniej imprezie, jak to z kumplami zrobili wjazd do „Maka". Każda scenka trwa kilkanaście minut. Obcujemy z nieczułym pracownikiem korporacji oraz z zamkniętym za wysokim murem mężczyzną przy grillu, dla którego bezpieczeństwo i gadżety stanowią najważniejszą część życia. Basen, z drogim filtrem, dobry grill, jedzonko. Jamochłon kochający swe życie krzątane. Jest i playboy podrywający kobiety w modnych lokalach, chwalący się swym przyrodzeniem. Mamy też bezdomnego proszącego widzów o wsparcie finansowe. Napiątkowi wystarczy zmiana stroju, wrzucenie marynarki, mały artefakt, jak kubek z kawą (wykorzystywany do zbierania pieniędzy lub do popijania kawy w biurze), widelec do przewracania karkówki, wykałaczka w zębach, czy przyciemnione okulary. Każdą postać obdarza innym sposobem mówienia, inną motoryką.

Wielkich, mądrych rzeczy ze sceny Powszechnego się nie dowiemy, o ważnych sprawach nie usłyszymy. Obejrzymy za to sprawnie poprowadzone kilka etiud. To dobra praca reżyserska Anety Groszyńskiej, pokazująca, że dany jej do pracy aktor ma ogromne możliwości scenicznej transformacji. Czekam na większą realizację Groszyńskiej, bo że jest utalentowana to już wiem.

Więcej tekstów tego autora można przeczytać na miernikteatru.blogspot.com

 



Bartłomiej Miernik
miernik Teatru
4 maja 2013