Showtime albo łapczywość

Bohaterowie "Showtime", inspirowanego dramatem Edwarda Albee\'ego "Kto się boi Virginii Woolf", są chorzy na łapczywość. Zarówno ci w średnim wieku (Marta Ewy Kasprzyk i Paul Krzysztofa Franieczka), jak i ci młodsi (Mila Anny Kłos i Nick Antoniego Pawlickiego), niecierpliwi, głodni. Nęka ich nieumiejętność przeżywania czasu teraźniejszego.

Celnie oddaje to monolog Nicka, wspinającego się po szczeblach kariery 30-latka. A jak żyć bez carpe diem? Można, ale marnie i tę marność wystawia nam przed oczy Michał Siegoczyński, sięgając po modne dzisiaj instrumentarium: kamerka, rejestrująca i pokazująca na ekranie to, co dzieje się z boku sceny, rozsuwane ściany z przezroczystej masy, mikroporty, techniki wychodzenia z postaci, śmiałe sceny erotyczne, które się już zbanalizowały, ale ponieważ ciągle budzą pełną hipokryzji irytację strażników moralności, nadal mają sens w polskim teatrze, przezwyciężając tabu ciała. Chociaż, kto wie, czy nie zbliżyliśmy się do punktu krytycznego, w którym wszystkie te nowości stały się pokupnym towarem. Nawet jeśli tak jest, powstał spektakl zawodowy, z dobrze poprowadzonymi rolami i słabym zakończeniem - pantomima z ruchami frykcyjnymi odsuwa jednak "Showtime" do propozycji w drugim gatunku. Zamiast tragedii - seks na zimno.



Tomasz Miłkowski
Przeglad
17 marca 2010
Spektakle
Showtime