Siła dawnej legendy

Czy ktoś pamięta jeszcze niezwykłą atmosferę, jaka towarzyszyła występom w Warszawie w 1985 roku legendarnego Baletu XX Wieku Maurice\'a Béjarta? Te kolejki, w których stało się godzinami, by zdobyć bilet? A przede wszystkim wspaniałego Jorge Donna, hipnotyzującego publiczność ekstatycznym tańcem w "Bolerze" Ravela?

Wkrótce potem Maurice Béjart rozwiązał swój brukselski zespół, przeniósł się do Lozanny, gdzie założył nową, skromniejszą kompanię baletową, Béjart Ballet Lausanne, grupującą przede wszystkim bardzo młodych tancerzy. Kilkakrotnie odwiedzała ona Polskę. I choć przyjmowana była z ogromnym zainteresowaniem, jej spektaklom brakowało owego niezwykłego klimatu otaczającego Balet XX Wieku.

Jak będzie tym razem, trzy lata po śmierci Maurice\'a Béjarta? Zespół nie zwolnił tempa. Dzięki 30 świetnym tancerzom utrzymuje się na najwyższym poziomie. Z całego świata napływają zaproszenia. Ostatnim wydarzeniem było „Święto wiosny", zaprezentowane w Japonii wspólnie z Tokyo Ballet, z towarzyszeniem Filharmonii Izraelskiej pod batutą Zubina Mehty.

Szefem Béjart Ballet Lausanne jest Gil Roman, kiedyś czołowy tancerz tego zespołu, obecnie również jego najważniejszy choreograf. Bo choć wychowankowie Maurice\'a Béjarta chcą oczywiście zachować w repertuarze balety swego mistrza, by ocalić w ten sposób dorobek jednego z największych rewolucjonistów w sztuce XX wieku, to jednak w sztuce nie można jedynie kultywować przeszłości.

W Warszawie zespół pokaże dwie choreografie Maurice\'a Béjarta powstałe jeszcze w latach 70. To pas deux „Le chant du compagnon errant" („Pieśń wędrownego czeladnika") oraz „Ce que l\'Amour me dit" („To, co mówi mi miłość"). W obu Béjart wykorzystał muzykę Gustava Mahlera. Wieczór rozpocznie jednak „Aria" autorstwa Gila Romana, oparta na zderzeniu tańca klasycznego i współczesnego.

Gil Roman nie ukrywa artystycznych więzi z mistrzem, który zresztą chciał, by to właśnie on przejął po nim Béjart Ballet Lausanne. Choć jednak sam często jest autorem wznowień dawnych prac Béjarta, to coraz śmielej otwiera zespół na nowe kierunki, zapraszając kolejnych choreografów. Trzeba przecież iść naprzód.

Zagrają

Christoph Campestrini, Studio im. Lutosławskiego, ul. Modzelewskiego 59, bilety: 30 zł, niedziela (8.05), godz. 19

Tak to bywa, że muzyka rzadko grywana nagle pojawia się w dużej obfitości. Ledwie w Filharmonii Narodowej wybrzmią w sobotę dźwięki symfonii „Wagnerowskiej" Brucknera, a już w niedzielę austriacki dyrygent Christoph Campestrini poprowadzi Polską Orkiestrę Radiową w II symfonii tego kompozytora. Campestrini jest artystą mało znanym w Polsce, ale o dużym międzynarodowym dorobku. Nagrywa m.in. dla firmy fonograficznej ORFEO, z którą współpracuje i nasza orkiestra. W programie występu umieścił także dwa utwory współczesne: „Konzertouvertüre" Schleego i koncert altówkowy (w wersji wiolonczelowej) Pendereckiego, który zagra Rafał Kwiatkowski.

Musicale, musicale..., Uniwersytet Muzyczny, ul. Okólnik 2, bezpłatne bilety wstępu, poniedziałek (11.05) i wtorek (12.05), godz. 19

Najsławniejsze fragmenty musicalowych hitów Bernsteina, Gershwina, Kandera, Webbera i Bocka przygotowali studenci wokalistyki na Uniwersytecie Muzycznym. Reżyserem tego półscenicznego widowiska jest Ewa Iżykowska.

Wieczór liryki wokalnej, Uniwersytet Muzyczny, ul. Okólnik 2, bilety 15 zł, tel. 22 827 72 41 wew. 328, środa (11.05), godz. 19

To będzie braterski wieczór. Baryton i pedagog Ryszard Cieśla oraz tenor Robert Cieśla przygotowali dwa słynne cykle pieśni: „Dichterliebe" Schumanna i „Songs of Travel" Vaughana Williamsa. Przy fortepianie: Maja Nosowska i Katarzyna Jankowska, poetycką oprawę zapewni recytacjami Krzysztof Gosztyła.

Koncertową wersję popularnej operetki Imre Kalmana „Księżniczka czardasza" przygotowuje z orkiestrą Sinfonia Iuventus Tomasz Biernacki. To dyrygent, który świetnie czuje styl tej muzyki. W rolach głównych: świetna Anna Cymmerman i nasz czołowy tenor Paweł Skałuba.



Jacek Marczyński
Zycie Warszawy
10 maja 2011