Skazani na dobrobyt

"W stanie wyjątkowym" poraża widza na różnych poziomach percepcji. Postawieni przed niemal woskowym obrazem rodziny, zostajemy zamknięci z nią w klaustrofobicznym azylu, na środku futurystycznego oceanu chaosu. Za bezpieczeństwo płaci się utratą siebie.

Poraża w oczy scenografia - ostre kolory plastikowych pasów przecinają się wyścielając scenę. Siedzimy przed tym dziwnym rodzajem kostki Rubika, bez jednej ściany z modelową rodziną w środku. Ojciec (Piotr Siekludzki), ubrany na czerwono, dzierży akordeon, matka (Martyna Peszko) z elektryczną gitarą siedzi na sześcianie skonstruowanym z podobnych pasów, co reszta pomieszczenia. Zawinięty w złoty śpiwór człowiek (Dominik Nowak) okazuje się dzieckiem, lecz przed tym prezentuje wachlarz postaci i przedmiotów - zachowuje się jak telewizor, wydaje różne dźwięki używając małego syntezatora, czasami robi na drutach, staje się komentującym obserwatorem przypominając z zewnątrz złotą dżdżownicę.

Zamknięcie aktorów w tak skąpej, lecz jednocześnie silniej wizualnie scenografii sprawia, iż próbują zwrócić ciągle na siebie uwagę, wymusić skupienie, odciąć się od wielobarwnej przestrzeni i wydobyć postaci dramatu na pierwszy plan. Odczuwa się klaustrofobię wynikającą z izolacji, gdy barwność scenografii niemal kłuje w oczy. Powoduje groteskowe zachowanie, nagłe wybuchy gniewu, tyrady o stanie dobrobytu, którym towarzyszy pantomima. Przesadne gesty wywołują śmiech, a nadmierna sztywność podważa wypowiadane słowa. Wszystko przypomina ekspresje postaci komiksu. Na samym początku dialog zapętla się wokół pytania, o to czy wszystko w porządku. Dopytywanie się i towarzyszący temu lęk kreuje rozmówce zaniepokojonego, odegranego symultanicznie przez dwie osoby. Sposób odpowiedzi ukazuje zdziwienie, niepewność. Dialog przechodzi przez kolejne konfiguracje, gdzie odpowiadającym jest ojciec potem matka. Zapętlenie tworzy już na początku zamknięty krąg, przestrzeń odciętą, podszytą paniką, która rozwija się i ogarnia wszystkie postacie. 

Jaskrawość przestrzeni i specyficzne umiejscowienie bohaterów wydaję się być enklawą bogactwa, bezpieczeństwa, idealnej egzystencji. Postacie przypominają figury woskowe próbując stać się idealnymi, modelowymi bohaterami. Osiągnięcie odpowiedniej klasy w społeczeństwie, dobrobytu, zapewnienie przyszłości wymaga odpowiedniego zachowania, ciągłego stanu gotowości, skupienia, wysiłku. Bohaterzy wspominają ludzi, którym się nie powiodło, ciągle podkreślając swoją sytuacje – idealne życie. 

Fantastyczna wizja, apokalipsy czyhającej za bramą osiedla pojawia się, co chwile w rozmowach. Słyszymy, iż szum kojących fal ma przykryć dźwięki strzałów, ludzie znikają, dziecko jest podejrzane o morderstwa. Bezpieczeństwo ma wielką cenę, a wszystkie wyładowania emocjonalne, wywołane zamknięciem, mają naiwny i nieskuteczny charakter. Matka wyraża swoje smutki akompaniując sobie na gitarze niczym jeszcze nieopierzony nastolatek z małym wzmacniaczem, a wielkim gniewem. Widzimy dorosłe dzieci, które żyjąc w kolorowym obrazku nie rozumieją, czemu nic nie jest idealne. Kłótnie polegają na włączaniu i wyłączaniu telewizora – świetnie zagranego przez Dominika Nowaka.

Iwona Jera wydaje się pokazywać w spektaklu jak więźmy sami siebie. Ucieczka od wolności jest stopieniem się z społeczeństwem. Zamykamy siebie za rekwizytami klasy, do której pragniemy przynależeć. „W stanie wyjątkowym” wyrażanie emocji zawsze ma formę kliszy, dokonywane jest poprzez jakiś substytut normalnych słów, czy rozmowy. Nie mówimy już własnym językiem tylko literaturą, telewizją próbując nieudolnie z życia stworzyć wielką narracje.



Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny Kraków
18 czerwca 2009