Sklep mięsny i MTV

Spektakl Mai Kleczewskiej "Babel" z taką samą siłą nudzi, co zachwyca. To teatralny Doktor Jekyll i Mr. Hyde: wizualne wysmakowanie najwyższych lotów i kakofonia niepotrzebnego nadmiaru w jednym

Na scenie panuje półmrok. Kilkucentymetrowa warstwa wody połyskuje i odbija się w od wyłożonych blachą ścian. Z głośników dobiegają niepokojące dźwięki. Teatralna przestrzeń zamienia się w prosektorium – sterylne, tajemnicze i wyzute z jakiejkolwiek emocjonalności. Świat według Kleczewskiej wypełnia chłód i pustka, to istna próżnia.  
Asceza jest tylko pozorna, za chwilę w tej surowej przestrzeni rozegra się istna orgia słów i obrazów.

Niedramatyczny tekst Elfriede Jelinek postawił nie lada wyzwanie zarówno przed reżyserką, jak i zespołem aktorskim. Tematyka spektaklu oscyluje wokół przemocy, tortur, bólu, okrucieństwa, cierpienia, umierania, agresji oraz nienawiści (sic!). Kleczewska stawia na polifonię postaci, rozpisuje swój spektakl na wielogłos postaw i wcieleń. Z nagromadzenia słów i wydarzeń wyłania się plejada silnych i wyrazistych charakterów. Nie byłoby to możliwe bez świetnego zespołu aktorskiego. Aktorzy unieśli ciężar zarówno tekstu Jelinek, jak i inscenizacji Kleczewskiej, uwierzyli reżyserce i dali się bezbłędnie poprowadzić.


Kleczewska nadaje swojemu spektaklowi formę happeningu. Aktorzy powtarzają gesty akcjonistów wiedeńskich czy Mariny Abramović. Na scenie kaleki, krew, orgie seksualne, nagie ciała oraz obrzucanie fekaliami. Być może jeszcze kilkadziesiąt lat temu takie gesty prowokowałyby i oburzały. Dziś, by posłużyć się absolutnym lapsusem: wszystko już było. To już tylko puste efekciarskie gesty, które zamiast oburzać, męczą, a być może i nudzą. Obrazy i słowa miały widzów zszokować, ale przyniosły znużenie - nadmiarem, przesytem, przesadą, zupełnie niepotrzebnym naddatkiem.

„Babel” to protest song skierowany przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Każdy z tematów zostaje jedynie zasugerowany, lekko naszkicowany, brak tu psychologicznej głębi czy konsekwencji. Rzeczywistość zostaje odwzorowana w skali niemal jeden do jednego. Miejsce na teatralnej scenie zajmują telewizyjne obrazy, to audiowizualny miszmasz rodem z MTV. Na scenie rozgrywa się Jerry Springer, tylko w bardziej wysmakowanej formie.

Zmaganie się z tekstem nie przesłania bowiem wizualnej urody spektaklu. Scenografia Katarzyna Borkowskiej hipnotyzuje swoją doskonałością. To spektakl piękny wizualnie, wysmakowany, dopracowany niemal w każdym calu. Reżyserka serwuje widzom wizualną ucztę, co krok odwołując się do sfery zmysłowej.

Maja Kleczewska w spektaklu „Babel” próbuje powiedzieć o czymś niezwykle istotnym, ale jej wysiłki idą na marne. To teatr piękna, nadmiaru i totalnego znużenia.



Monika Macur
Dziennik Teatralny Łódź
15 kwietnia 2011
Spektakle
Babel