Słowa na ciele

Akademia ruchu wypracowała niezwykle ciekawą formułę działania scenicznego, którego realizacje możemy zobaczyć na festiwalu sztuk społecznych i politycznych Mury. Skupienie na ruchu i rozwoju osiągnięto dzięki niezwykłemu minimalizmowi ekspresji.

W przestrzeni małej sali CK Rotundy działania sceniczne „Chińskiej lekcji” obywały się w obrębie drewnianego prostokąta. Wyznaczony kawałek sceny, znajdujący w pewnej odległości od publiczności wywoływał uczucie oddzielenia. Obserwowanie wykonawców z tej perspektywy sprawiało, iż performerzy wydawali się częścią przestrzennej instalacji zbudowanej z żywych istot. Mierzenie się ze specyficznymi warunkami scenicznymi i różnymi miejscami, w jakich wykonywany był spektakl Akademii Ruchu staje się jednym z tematów dla działań scenicznych. Wysiłek w dostosowaniu się do nowej przestrzeni staje się częścią zmagań i sprawdzianów dla ciała. 

Seria akcji w „Chińskiej lekcji” nie tworzy fabularnej struktury, przypominając bardziej sprawdziany wytrzymałości człowieka, naukę przez doświadczenie. Wszelka próba opowiedzenia lub analizowania popycha widza do stwierdzenia, iż nie odczytuje założeń twórcy, ale sposób, w jaki sam spogląda na świat. W pierwszych momentach spektaklu czworo osób uderza młotkami w metalowe kule, które odbijają się od drewnianych ścianek. Zalewają nas dźwięki, a wzrok wędruje za uderzeniami. W pewnym momencie zostają wrzucone kule z gąbki i gdy znanym ruchom nie towarzyszy oczekiwany dźwiękowy odgłos, ma się wrażenie wyłączenia dźwięku. Najważniejszym wydaje się odczucie zaskoczenia i zmiana perspektywy niwelującej oczekiwanie na rozwój fabuły. Pozwala to wyostrzyć zmysły, a nie ulegać gonitwie myśli w próbie odnalezienia w spektaklu koherentnego fabularnie dzieła.

Ciało poddane działaniom scenicznym wydawało się zmieniać z silnej, zintegrowanej konstrukcji w bezwładny worek. Najważniejszym w tym jednak było wyeksponowanie ruchu i zmiana perspektywy widza śledzącego ciało w działaniu. Ciekawym momentem doprowadzającym do tej zmiany była akcja, w której pięcioro performerów usiadło na krzesłach. Na kolanach mieli krótkie kijki, które po złożeniu stawały się długimi rurkami z diodami na końcu. W ciemnościach pięć światełek kierowało się w stronę publiczności i potem nad jej głowami, aby dotknąć białej kartki papieru na ścianie. Sam ruch i śledzenie go przez publiczność zmieniało punkt widzenia.

Performerzy ograniczają  swoją ekspresje do minimum. Nie jesteśmy w stanie odczytać  żadnego uczucia z twarzy zastygniętych w jednym grymasie. Skupia to uwagę widza na samym ruchu, działaniu na ciele, które w „Chińskiej lekcji” poddawane jest niezwykłym testom. Widzimy jak słowa: wolność, demokracja, rodzina, zostają wypowiedziane i zapisane na czarnych stojakach biała kredą, którą po tym performerzy wkładają do ust. Kładą się na blatach i powtarzają po chińsku słowa. Przypomina to chińską torturę mająca za pomocą bólu zniszczyć dobrze znane wartości.

„Chińska lekcja”  poddaje widzowi do analizy serie skondensowanych akcji. Każda z nich jest zamkniętą całością, którą możemy odnieść do tematów społecznych, ale analiza ich pozostaje w sferze relacji widz i wykonawca. Można jedynie opisując dzieło Akademii Ruchu zwrócić uwagę na formułę przedstawienia pozwalająca każdorazowo na wyjątkowy i niepowtarzalny pokaz.  



Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny
21 października 2010