Słuchowisko wkomponowane w KONTRAPUNKT

Polskie Radio Szczecin chcąc uczcić tegoroczny Kontrapunkt zaprosiło nas do swojego studia na słuchowisko Krzysztofa Czeczota "Jeszcze się spotkamy młodsi".

Obecni na sali widzowie wraz z słuchaczami radia mieli okazję wysłuchać historii rodziny Maślanka. Nagranie rozpoczęło wystąpienie Stanisława Soyki, który skomponował do niego muzykę. W studiu prócz reżysera obecni byli współtwórcy przedstawienia oraz część jego aktorów. 

„Jeszcze się spotkamy młodsi” to historia pewnej rodziny- syna i ojca, którzy odnaleźli się w niebie. Dopiero teraz mają czas przeanalizować swoje życie, zastanowić się nad głównymi pytaniami egzystencjalnymi: co to znaczy żyć, czy istnieje idealna forma bytu i czym jest cierpienie na stałe wkomponowane w ludzki los przez Boga. 

Historia nam prezentowana jest podzielona na stacje- analogicznie do drogi krzyżowej. Ojciec tak jak Chrystus upada dwa razy (utrata żony i syna), a jego los kończy się przedwczesną śmiercią. Tu jednak autor dokonał pewnej innowacji- wprowadził 15 stację, która uzupełnia to, czego Kościół nie wkomponował- zmartwychwstanie. I choć nasz bohater nie powstał z martwych, to jednak jego doczesne męki zostały nagrodzone, a cierpienie do czegoś go doprowadziło. 

Akcja potraktowana jest nielinearnie. Historia się dubluje- przedstawia ją ojciec i syn, bądź któryś z nich powtarza się w pewnych ustępach tekstu. Łatwo domyślić się czemu służą powtórzenia akcji- dodatkowo wprowadzane informacje stopniowo budują nasz obraz bohaterów. 

Sama historia jest dość pesymistyczna. Mamy oto ojca- Adama Maślankę, na którego spokojne życie spadają kolejno hiobowe wieści. Jego ukochana żona umiera w paradoksalny sposób, syn go opuszcza, w jego miejsce zjawia się wnuk, który umiera tuż przed synem, całe życie marzy o napisaniu symfonii i gdy tylko udaje mu się tego dokonać nie doczekuje jej wykonania. Paradoksalnie 3 pokolenia- ojciec, syn i wnuk spotykają się dopiero po śmierci. W niebie rozmawiają, wyjaśniają sobie wszystkie pretensje, spełniają marzenia. Ale to nie tak ma być. To na ziemi powinniśmy być szczęśliwi. To nie przez ziemskie cierpienie winniśmy dochodzić do szczęścia- taka jest główna teza przedstawienia. 

Zostaje pytanie: jak słuchowisko radiowe wpasowało się do idei Kontrapunktu? Odpowiedź jest jedna- genialnie. I choć nie mieliśmy do czynienia z takim warsztatem aktorskim jak ruch czy gest, to nasza wyobraźnia została skutecznie pobudzona. Widzowie obecni na sali zostali poczęstowani przekazem wizualnym, jednak nie wnosił on żadnych nowych treści do przedstawienia. Dostarczono nam tylko szare statyczne obrazy, dzięki czemu każdy inaczej mógł odebrać słuchowisko i w inny sposób dojść do swojej własnej pointy. 

Spektakl zakończył film przedstawiający proces tworzenia słuchowiska, rozmowa z jego twórcą i kompozytorem muzyki.



Katarzyna Meger
Dziennik Teatralny Szczecin
28 kwietnia 2009