Służba nie drużba

Dramat , będący kanwą spektaklu, należącego do najnowszych przedsięwzięć Teatru Polskiego w Poznaniu zdobył już nagrodę jury i publiczności w konkursie dramaturgicznym "Metafory rzeczywistości". Mowa o "Chłopcu malowanym", który został wyreżyserowany przez Piotra Ratajczaka. Sztukę napisał Piotr Rowicki, który jest również autorem jednej z lepszych sztuk granych przez zespół Pawła Szkotaka - "Mykwy". Tym razem sztuka traktuje o żołnierskich realiach, tragediach rozgrywanych na marginesie wzniosłych wojskowych misji, śmierci i dramacie matki poległego żałonierza.

Matka Boska z Wałęsą, Jan Paweł II i Leszek Miler. Wszyscy posklejani w bryły. Zastanawiam się czy kolor ich zdjęć miał jakieś znaczenie. To pozostaje dla mnie nieodgadnione. Wszystko to jest elementem kolażu zdjęć postaci, których połączenie i obecność zastanawia.

Bronisław Komorowski wskazany jako ten, który przyzwala na gwałty, narkotyki i liczne wykroczenia w naszej Armii (to dopiero było komiczne!). W mało poruszający sposób poruszono problem śmierci, stosunków matki z synem i małżeństwa, które ogranicza się do dostatecznie tłustego rosołu i dobrze wyprasowanej koszuli. Jakim ważnym elementem naszego życia jest to, żeby wszystkie efekty w nim występujące były szczere i prawdziwe. Rozsypane kuleczki z farbą po podłodze, która mało przypominała kolor krwi nie należą do dobrych efektów. Zupełnie jak samolot pasażerski w tle boskiego Achillesa w filmie „Troja”. Cóż, ale wpadki się zdarzają. W przedszkolny stan strachu nie wprowadziło mnie echo w spektaklu i wcale nie miało to formy refleksyjnej, chociaż było wypowiadane przez ducha. Dość proste spostrzeżenie. Po raz pierwszy w życiu widziałem oficera z wygolonymi po bokach włosami(na pewno po służbie stawia sobie irokeza).

Usiadłem na samym końcu - zupełnie jak Lupa - chcąc poczuć się jak prawdziwy twórca. Niestety po pewnym czasie odepchnąłem te odczucia. Rzadko ziewam, kiedy obserwuję. Mogłem domyślić się, skąd te trzykrotne owacje – gimnazjaliści w halówkach wypełniali połowę widowni. Moje uznanie kierowałem do kreacji Barbary Krasińskiej, Pawła Siwiaka i twórcy plakatu – do pewnego czasu był obiecujący. Michał Kaleta swoją postacią niepotrzebnie robił komedię, która tutaj nijak pasuje do tematyki sztuki. Dziękuję za chwilę zadumy, lecz gołym okiem widać, że "Chłopiec malowany" został jedynie tylko naszkicowany i to w dodatku niestarannie.



Witold Kobyłka
Dziennik Teatralny Poznań
27 listopada 2010
Spektakle
Chłopiec malowany