Śmiech przez łzy

Morderstwo, zwłaszcza osoby publicznej, wiąże się ze szczegółowym śledztwem. Nie wydaje się to bynajmniej tematem do żartów, jednak Teatr Mały ma na ten temat inne zdanie i prezentuje przezabawny kryminał teatralny.

Akcja "Niepoważnej śmierci" rozgrywa się w niewielkim prowincjonalnym teatrze. Podczas prób do premiery szekspirowskiej "Miarki za miarkę" dochodzi do zabójstwa. Jego ofiarą pada znany i utalentowany Andrzej Talencki (Marek Kołaczkowski), który miał właśnie obchodzić swój jubileusz aktorski. W związku z zaistniałym przestępstwem do teatru przybywa komisarz Cezary Maniewski (Dariusz Sosiński), by przesłuchać trójkę kluczowych świadków (reżysera Miarki i dwie aktorki), będących jednocześnie potencjalnymi podejrzanymi. Czy uda mu się schwytać sprawcę?

Spektakl Małego nie jest typowym kryminałem z morderstwem-zagadką i poszlakami, których tropem podąża sprytny detektyw. Przedstawienia składa się przede wszystkim z rozmów ze świadkami. Ich wynikiem są często zaskakujące wiadomości, które powoli kształtują obraz denata. Zaczyna się on jawić jako wielki casanova, potrafiący podbić serce nawet trzykrotnie młodszej Kingi Młoduskiej (Aleksandra Rodzik). Ponadto w toku przesłuchań wychodzi na jaw, że aktora łączyły w przeszłości zażyłe stosunki także z nieco starszą członkinią zespołu - Janiną Starzyńską (Loretta Cichowicz). Obie kobiety wyznają komisarzowi, że Talencki był mężczyzną, któremu zwyczajnie się nie odmawiało.

Ciekawym zabiegiem pozwalającym lepiej poznać zmarłego artystę są sceny retrospektywne, będące inscenizacją zeznań. Obrazują one stosunki podejrzanych do siebie nawzajem oraz do denata. Ukazują zapatrzoną w "maestro" (jak sama nazywa zamordowanego aktora) Kingusię, smutek i zgorzknienie starzejącej się pani Janiny, a także złość na reżysera (Witold Łuczyński). Wszyscy bohaterowie wydają się przepełnieni jakimś dokuczającym im żalem, zawodem czy zazdrością. Wzajemne skomplikowane relacje pozwalają również twierdzić, że każdy z nich miał motyw do popełnienia zbrodni.

Towarzyszące rozmowom żarty i potyczki słowne sprawiają, że śmierć staje się coraz bardziej niepoważna. W pewnym momencie granica między powagą a śmiesznością zdaje się zacierać, a widz zupełnie nie wie, które elementy opowieści (czy nawet śledztwa) są prawdziwe.

Spokojna muzyka i minimalistyczna scenografia stanowią jedynie tło dla czworga wspaniałych artystów. Na scenie znajduje się tylko niewielki stolik z napojami, kilka krzeseł i tron - to skromny wystrój przerwanej próby inscenizacji Szekspira. Tron sprawia wrażenie pozostawionego celowo, symbolizuje wielkość aktora, wokół którego toczy się akcja. Ograniczenie elementów scenografii wzmaga barwność i wyrazistość postaci, a także ukazuje ich odmienne usposobienie.

"Niepoważna śmierć" to spektakl jedyny w swoim rodzaju. Łączy sprzeczne elementy, tworząc niezwykłe widowisko. Emocje są tutaj podsycane w każdej minucie, a zakończenie - jak na kryminał przystało - całkowicie zaskakuje.



Natalia Chuszcz
www.teatralia.com.pl
26 października 2016