Śmiertelna rozgrywka

Wokalnemu popisowi dwóch królowych podporządkowana jest inscenizacja "Marii Stuardy" Gaetana Donizettiego. Sobotnia premiera w Teatrze Wielkim była brawurową prezentacją belcanta

Prym wiodą Elżbieta, królowa Anglii i Maria, królowa Szkocji. Wolą pierwszej ta druga może zostać unicestwiona. Toczy się bój o władzę, ale prawdziwą siłą sprawczą śmiertelnego konfliktu jest miłość i zazdrość.

Elżbieta Bernadetty Grabias, zachowując powagę majestatu, nie przestaje być efektowną kobietą pragnącą uczuć. Wspaniały głos, wyraziście podkreślający pozycję i skrywający emocje, gdy nie należy ich odsłaniać światu, zdecydowały o wizerunku władczyni. Uznanie dla wokalnej i aktorskiej interpretacji.

Joanna Woś była rewelacyjna jako śpiewaczka i aktorka o szlachetności każdego gestu! Jej Maria to piękna kobieta, która ma w sobie radość i aż trudno uwierzyć, by czekała ją śmierć. Głos o wspaniałej barwie, wzbudzające podziw koloratury, precyzja każdego brzmienia. Poznańskim, styczniowym wykonaniem tej partii zdobyła uznanie, które teraz po królewsku potwierdziła.

Elżbieta i Maria dostarczyły widowni przejmujących wrażeń, występując razem w obrazie, który miał być szansą uratowania życia korzącej się szkockiej królowej, a okazał się zapowiedzią finałowej tragedii. Gdy przychodzi czas pożegnania z życiem, Maria odsłoni jeszcze jedno swoje oblicze - będzie dumna, odważna, honorowa. Jej modlitwa, spleciona z popisem chóru (brawo dla zespołu i kierującego nim Waldemara Sutryka) to scena o wielkiej urodzie wokalnej i emocjonalnej.

Heroinom towarzyszą: Sang-Jun Lee jako hrabia Leicester, którego interpretacji wokalnej nie dorównuje aktorska prezentacja dramatu mężczyzny pożądanego przez Elżbietę, zakochanego w Marii. Wokalnie i aktorsko swoją obecność z klasą zaznaczyli Przemysław Rezner jako podżegający Elżbietę Cecil i Patryk Rymanowski - sprzyjający Marii Talbot (uznanie za duet). Losowi szkockiej królowej celnie wyrazu dodawała opiekująca się nią Anna - Małgorzata Borowik. Muzycznie orkiestra pod batutą Rubena Silvy stylowo budowała klimat tragicznej opowieści. Reżyser Dieter Kaegi najwyraźniej pozostawał bez reszty pod urokiem partytury, starając się nie "przeszkadzać" wokalnym popisom solistek scenicznymi rozwiązaniami. Szkoda, że na tak daleki plan odsunął wątek uczuciowy.

Inscenizacja ma ascetyczną, efektowną oprawę (scenografia i kostiumy Bruno Schwengl). Dominuje czerń przetykana czerwienią i bielą. Światła (reżyseria Bogumił Palewicz) dopełniają estetyki obrazów.

"Maria Stuarda" jest realizowana w Polsce po raz pierwszy. Przedstawienie powstało w koprodukcji z Poznaniem i Operą Śląską w Bytomiu (premiera w grudniu). W Łodzi w sumie będą cztery spektakle. W niedzielę o godz. 18 Premiera z "Expressem" (w piątek powtórzymy kupon). Wystąpi druga świetna para solistek. W partii tytułowej - Dorota Wójcik, Elżbietą będzie Agnieszka Makówka.



Renata Sas
Express Ilustrowany
19 października 2011
Spektakle
Maria Stuarda